Polscy szczypiorniści od efektownego zwycięstwa nad Austrią rozpoczęli Mistrzostwa Europy. Jeśli powtórzą wyczyn w niedzielę, zagrają w drugiej fazie turnieju. – Mecz z Austrią był jednym z lepszych naszej kadry za kadencji trenera Rombla – uważa lewoskrzydłowy Torus Wybrzeża Piotr Papaj.
Atmosfera przed spotkaniem z Austrią mogła być napięta, bowiem jeszcze na dzień przed rywalizacją, poza składem było 7. zawodników zakażonych koronawirusem. Powtórne badania na obecność SARS Cov-2 dały wyniki negatywne, dlatego 5. zabranych do Bratysławy szczypiornistów (ich badania robione były już na Słowacji), mogło wrócić do składu przed meczem inauguracyjnym.
DOBRE OTWARCIE
Polacy wypadli świetnie, rzucili rywalom 36 bramek, zaskakując odważną, kombinacyjną grą. – Rezultat to niespodzianka, ale nie jakaś ogromna. Większość ekspertów obstawiało dwa scenariusze. Albo będziemy grać bardzo dobrze i gładko wygramy, albo będzie zupełnie odwrotnie i wysoko przegramy. Na szczęście wygrał wariant pierwszy – cieszy się Piotr Papaj z gdańskiego Torus Wybrzeża.
IM GORZEJ TYM… LEPIEJ?
Jak mówi lewoskrzydłowy gdańskiej drużyny, całe zamieszanie dotyczące zakażeń, oraz problemy z kontuzjami, które też dotykały polskich zawodników, mogą ostatecznie wyjść kadrze na dobre. – Chłopaków to zdeterminowało. Często tak jest, że jak wieje wiatr w oczy, to na przekór trochę łatwiej się nastawić psychicznie. Owszem, w zespole było mniej zawodników, a więcej kontuzji, ale czasami mniej znaczy więcej. Gra się trochę łatwiej, już nie ma tej presji, bo w okrojonym składzie nikt nie wymaga wygrywania meczów. Okazuje się, że to czasem dużo daje, a chłopaki pokazali, że mimo całego tego zamieszania, wyszli bardzo skupieni. Myślę że każdy kolejny mecz będzie dla nich łatwiejszy – podsumował Piotr Papaj.
Co zatem może osiągnąć kadra na Słowacji i Węgrzech, kto będzie jej liderem i czy spokój Patryka Rombla może obrócić się w sukces kadry? Rozmowa z Piotrem Papajem poniżej:
Paweł Kątnik