Kibiców z Chorzowa celowo skierowano na gdyńską plażę

– Z nagrań rozmów straży miejskiej z policjantami wynika, że kiboli z Chorzowa specjalnie skierowano na gdyńską plażę. Są dowody na to, że policja nie była przygotowana do zadymy, mówił Mariusz Nowaczyński, który z gośćmi dzisiejszych Komentarzy rozmawiał o niedzielnych wydarzeniach. – To kompromitacja prezydenta Szczurka i całego miasta, ocenił Tomasz Gawiński z Tygodnika Angora. Gośćmi Komentarzy Radia Gdańsk byli Maciej Kosycarz, Tomasz Gawiński i Dariusz Szreter. W rozmowie z Mariuszem Nowaczyńskim ocenili działania policji, straży miejskiej oraz prezydenta Gdyni.

Zdaniem komentatorów policja nie miała planu operacyjnego. Dlatego nie była w stanie ani eskortować kibiców, ani zapewnić bezpieczeństwa ludziom na plaży. – Istnieją nagrania rozmów straży miejskiej z policjantami, które dowodzą, że ani policja ani straż miejska w Gdyni nie były przygotowane, ujawnił Mariusz Nowaczyński.

– Co więcej, dowodzą, że kibiców specjalnie zaciągnięto na plażę. Ten plan sprawdził się parę lat temu, tylko że wtedy był początek maja, w środku tygodnia i plaża była pusta. Wtedy tych kiboli z Chorzowa wypchnięto na plażę i tam przeczekali kilka godzin do meczu. Ktoś uznał, że to było świetne rozwiązanie i postanowił to powtórzyć. Tylko zapomniał, że mamy środek lata, niedzielę i tłumy ludzi na plaży.

Tomasz Gawiński nie usprawiedliwiał policji, ale zwrócił uwagę, że winnych zaistniałej sytuacji jest więcej. – Policja jest absolutnie winna temu, co się wydarzyło. Ale to nie jest tak, jak powiedział prezydent Szczurek, że za bezpieczeństwo odpowiada policja a nie straż miejska. Zgodnie z ustawą takimi sprawami zajmuje się również straż miejska. A pan prezydent zdejmuje z niej odpowiedzialność, całą winą obarczając policję.

Gawiński dziwił się, że doszło do takiej sytuacji, mimo że miasto teoretycznie było przygotowane na przyjazd kibiców. – Podobno w Gdyni jest kilkadziesiąt kamer, na które wydano duże pieniądze. A okazuje się, że jest problem z nagraniami z monitoringu, bo działała tylko jedna kamera. To jest paranoja. 

– Jako Gdynianinowi było mi wstyd, jak o tym wszystkim usłyszałem. Oczekiwałem w poniedziałek dymisji komendanta policji w Gdyni, bo to on odpowiada za całą jednostkę, i jego zastępcy, który odpowiadał za bezpieczeństwo tego dnia. Powinna polecieć głowa po głowie, mówił dziennikarz.

Jeszcze ostrzej sytuację ocenił Maciej Kosycarz z Agencji KFP. – Problem z kibolami nie powstał w tę niedzielę. To jest problem, który wraca jak bumerang. 11 listopada okaże się, że kibice pojawią się na jakiejś manifestacji i znowu zrobią zadymę. To się powtarza od 6-7 lat.

Dodał, że są kraje, w których problem z pseudokibicami udało się rozwiązać. – W Wielkiej Brytanii nikt nie zaryzykuje zadymy na stadionie na meczu ligowym, bo to się wiąże z dożywotnim zakazem wstępu. I to jest respektowane. A w Polsce, jak ktoś ma zakaz stadionowy, to wchodzi na kartę kibica swojej żony, komentował Kosycarz.

Zdaniem gości Radia Gdańsk na niedzielnej bijatyce najbardziej ucierpiał wizerunek Gdyni. – Za jakiś czas ludzie nie będą pamiętali, czy to byli kibice Ruchu, Arki czy Cracovii. Będą pamiętali, że w Gdyni była bójka. I ten przekaz zostanie utrwalony ze szkodą dla miasta.

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj