50 km/h ratuje życie. Radio Gdańsk apeluje do kierowców: zwolnijcie

– We wszystkich wypadkach na drogach jedno jest wspólne: kierowcy, którzy potrącają pieszych w ogóle nie hamują. To jest dla mnie absolutnie przerażające, mówił w Radiu Gdańsk Marek Ponikowski z TVP Gdańsk. Tymczasem jak ostrzega Jacek Naliwajek przekroczenie prędkości nawet o 10 km/h, podczas wypadku najczęściej prowadzi do śmierci pieszego.
Wypadek przy ul. Hallera, w którym poważnie ucierpiał pieszy skłonił komentatorów do pochylenia się nad tematem bezpieczeństwa na drogach. Przy okazji prowadzący Komentarze Jacek Naliwajek przypomniał o akcji prowadzonej na antenie Radia Gdańsk: Bądź odpowiedzialnym kierowcą. – Najmniej wypadków zdarza się wtedy, gdy jest duży ruch. Jest tak dlatego, że nie ma możliwości rozpędzenia się. Kierowca nie może zaszaleć. Wypadki są wtedy, kiedy kierowcy pędzą.

W Polsce ruszyła też kampania społeczna na rzecz ochrony pieszych. Hasło 10 mniej ratuje życie. Zwolnij ma uświadamiać kierowców, że nawet nieznaczne przekroczenie prędkości może być bardzo niebezpieczne.

– W spocie kampanii, który oglądałem, biegły sądowy opowiada o skutkach uderzenia pieszego przez samochód, który jedzie z prędkością 60 km/h, a więc o 10 km wyższą od tej dopuszczalnej w terenie zabudowanym, mówił Jacek Naliwajek. – Okazuje się, że przy tej prędkości wypadek najczęściej kończy się śmiercią pieszego. Przy 50 km/h auto zdąży wyhamować i jeśli nawet uderzy w pieszego, to skończy się na obrażeniach.

Na te słowa ostro zareagował Marek Ponikowski. – Bodaj dwa lata temu grupa kretynów, bo inaczej ich nie można nazwać, zasiadających w naszym sejmie przegłosowała zasadę 10km tolerancji, ze względu na błąd szybkościomierza, itp. Tych, którzy jadą więc 60 km/h nie spotykają konsekwencje karne.

– Wracając jeszcze do wypadku na przejściu dla pieszych przy ul. Hallera, kontynuował Ponikowski. – To nie jest jedyny taki film, który można obejrzeć w sieci. I we wszystkich tych przypadkach jedno jest wspólne. Wyraźnie widać, że kierowcy, którzy potrącają pieszych w ogóle nie hamują. To jest dla mnie absolutnie przerażające.

Zgodził się z nim Roman Daszczyński, dziennikarz Gazety Wyborczej Trójmiasto. – Kierowcy w ogóle nie widzą pieszego. Wjeżdżają w niego jak w mgłę. Nie wiem z czego to wynika. Może ktoś akurat zmienia płytę albo pisze smsa…

– Być może do tej kampanii należałoby włączyć modę na odblaskowe elementy, proponuje Daszczyński. – To powinno obowiązywać nie tylko na poboczach, ale i w mieście.

– Trudno zmuszać ludzi, żeby wyglądali jak na dyskotece techno, sprzeciwił się Michał Stąporek z portalu trojmiasto.pl.

– Wystarczy chociaż breloczek na wysokości pół uda. To zawsze daje taki impuls, który rzuca się w oczy kierowcy. Szczególnie należałoby to stosować w przypadku dzieci, uważa Daszczyński.

Jak zauważył Marek Ponikowski obecnie dyskutowany jest przepis, który będzie nakładał na kierowcę obowiązek zatrzymania się przed przejściem, jeśli będzie się do niego zbliżał pieszy. Dziennikarz ma nadzieję, że przepis przejdzie, bo uważa, że jesteśmy niechlubnym wyjątkiem wśród innych krajów europejskich. – To jest jedyne lekarstwo, jeśli chodzi o unormowania prawne, na przypadki potrącania pieszych na przejściach, powiedział Ponikowski.

Daszczyński nie ukrywał, że jest sceptycznie nastawiony do tego pomysłu. – Jeżeli kierowca nie zauważył człowieka na pasach, to tym bardziej go nie zauważy, jak będzie się do nich zbliżał.

– To jest pewien proces, sprostował Ponikowski. – Tak jak 20 lat temu nie było pewnych zdobyczy cywilizacyjnych jeśli chodzi o zachowanie na jezdni, a w tej chwili są normą. Ludzie jednak są życzliwi dla siebie wzajemnie i pomagają się sobie włączyć do ruchu. Kiedyś to było nie do pomyślenia.

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj