Zestaw kibola i licencja na gwizdy. O projektach nowych przepisów dot. meczów

Parlamentarzyści, samorządowcy i działacze piłkarscy wychodzą naprzeciw pseudokibicom. Przygotowują nowe prawo, które ma umożliwić m.in. odpalanie rac na stadionach. – Niech zaczną przed wejściem na stadion rozdawać kastety, pałki i kominiarki, drwił w Komentarzach Radia Gdańsk Tomasz Gawiński z Tyodnika Angora.
W planach jest także przywrócenie miejsc stojących na trybunach i wycofanie kart identyfikacyjnych ze zdjęciem, które jest podstawą identyfikacji twarzy. Zamiast konieczności posiadania karty kibica wystarczy przy kupowaniu biletu podać imię, nazwisko i pesel.

Obecni w studiu Radia Gdańsk komentatorzy nie byli zadowoleni z wprowadzenia nowego prawa. – Niech zaczną jeszcze przed wejściem na stadion rozdawać kastety, pałki i kominiarki. Wtedy będziemy mieć już zestaw kibola, powiedział Tomasz Gawiński.

– Powinni jeszcze przyznać licencję na gwizdy i okrzyki w czasie minuty ciszy, dodał Dariusz Szreter z Polski Dziennika Bałtyckiego, który także nie był przekonany do pomysłu.

Prowadzący Komentarze Mariusz Nowaczyński zwrócił uwagę na to, że projekt ma wielu zwolenników. – Podobno wszyscy są za tym pomysłem. Wiele samorządów to współwłaściciele klubów, więc zależy im na przychylności tych środowisk. Wymyśliła to Ekstraklasa S. A., przychylne jest Ministerstwo Sportu i Turystyki, częściowo nawet policja i sejmowa Komisja Kultury Fizycznej, Sportu i Turystyki, która już powołała podkomisję, aby przygotowała szczegóły projektu, mówił dziennikarz powołując się na Gazetę Wyborczą.

– Argumentem kibiców i środowisk piłkarskich jest to, że np. race pięknie wyglądają i ubarwiają widowisko, kontynuował Nowaczyński. – Do tej pory myśleliśmy, że raczej będzie się zaostrzać te przepisy stadionowe, a teraz okazuje się coś zupełnie przeciwnego – wszyscy chcą pójść kibicom na rękę.

Jednak w opini Gawińskiego, to nie race są problemem. – Race akurat to żadna krzywda. Mogliby pozwolić ludziom odpalić race przed meczem, w przerwie lub po meczu, tylko nie w trakcie.

– Ale jak tych rac odpali się za dużo, to zadymienie boiska jest takie, że nie można zacząć gry. Już nie raz mecz opóźniał się z tego powodu, przekonywał Nowaczyński.

– To nie jest wielki problem, uważa Gawiński. – Jeżeliby to miałaby być wojna tylko o race, to byłbym tu bardzo liberalny. Natomiast nie wiem czy polscy kibole dojrzeli do tego, żeby im folgować przepisy. Niestety, myślę, że jednak powinniśmy podejść w bardziej konserwatywny sposób i ograniczać im wiele praw na stadionie. Obawiam się, że jeżeli pójdziemy w tym kierunku, to za chwilę połowy tych stadionów nie będzie albo będą zniszczone.

– Jeżeli mieliśmy zachęcać, żeby ludzie chodzili z dziećmi na stadiony, żeby tworzyć taką familijną atmosferę, to myślę, że to będzie zmierzało zupełnie w innym kierunku, ostrzega Gawiński. Dziennikarz opowiada się za zasadą zero tolerancji, które wymyślone jeszcze za Margaret Thatcher, sprawdziło się i zdało egzamin.

Podobnego zdania jest Maciej Kosycarz z Agencji Fotograficznej KFP. – Nie raz mówiliśmy o tym, że polska liga i stadiony powinny się wzorować na tym, co wprowadzono w Europie zachodniej. Przywoływano przykład Wielkiej Brytanii, mówiąc, że nasi kibice przy tamtejszych 20-25 lat temu to niewiniątka. Tam był totalny bandytyzm.

Fotoreporter zgodził się z przedmówcą także w kwestii. – Powinniśmy iść w tym kierunku, żeby imprezy sportowe były imprezami dla rodzin, gdzie można spokojnie pójść i posiedzieć. Jeżeli pofolguje się kibicom i da im się tak zwaną furtkę, co sprawi, że będą się mniej bali, bo będą bezkarni, to straci się innych kibiców.

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj