Dekomunizacja przestrzeni publicznej. „Mur nie do pokonania” czy „zbijanie się dwóch rzeczywistości”?

– Zawsze w takich sytuacjach namawiam do refleksji związanych ze sposobem działania i prędkością działań. Jeśli mówimy Rosjanom agresywnie, że to, co jest dla nich najważniejsze jest dla nas bez znaczenia, to budujemy mur między narodami nie do pokonania – tłumaczył w Radiu Gdańsk prof. Sławomir Witkowski z gdańskiej ASP.

Gośćmi Komentarzy byli także: Artur Górski z Gazety Gdańskiej, Andrzej Urbański z Centrum Opieki i Aktywizacji Seniora, Mikołaj Chrzan z Gazety Wyborczej Trójmiasto. Prowadził Marek Lesiński.

Sejm niemal jednogłośnie przyjął ustawę o dekomunizacji przestrzeni publicznej. Zareagowała na nią Rosja, która dopatruje się w tym przejawów niechęci czy nienawiści. Krytycy takich zmian mówią, że to będą kolejne wielkie koszta związane między innymi ze zmianami w dowodach, dokumentach itd.

MUR NIE DO POKONANIA

– Uwielbiam Rosję i jeśli mogę to spędzam tam czas. Rosjanie mnie fascynują. Wiem jedno. Dla nich wojna ojczyźniana jest jednym z największych mitów konstytuujących ich poczucie wolności. Jeśli mówimy im agresywnie, że to, co jest dla nich najważniejsze jest dla nas bez znaczenia, to budujemy mur między narodami nie do pokonania – tłumaczył prof. Witkowski.

Zauważył także, że jeśli Polska chce mieć dobre relacje z Rosją, to nie może ignorować ważnych dla niej kwestii. – Takie emblematy i pomniki w środku miast, które mówią Polakom o odebraniu wolności, świadczą o tragicznej historii i to jest oczywiste. Ale jeśli chcemy, żeby oddali nam wrak, to nie możemy uderzać w najczulszy punkt – tłumaczył.

ŚRODEK EUROPY PRZYCIŚNIĘTY PIĘŚCIĄ KOMUNIZMU

Artur Górski podkreślił, że takie przepisy obowiązują już od dawna. – Mimo to, w Krynicy Morskiej jest ulica Karola Świerczewskiego, w Gdańsku jest ulica Dąbrowszczaków, jest „środek Europy przyciśnięty pięścią komunizmu”, czyli mały acz gustowny Pałac Kultury i Nauki im. Józefa Stalina – mówił.

Zdaniem dziennikarza Rosjanie zareagowali zbyt alergicznie. – Wydawało mi się, że po publikacjach Sołżenicyna granica między bolszewizmem a rosyjską duszą jest wyraźnie wytyczona. Widać nie do końca. Na cmentarzach jest właściwe miejsce, żeby czcić tych, którzy oddali życie na ziemi polskiej w walce z innym totalitaryzmem, czyli narodowym socjalizmem. Tu chodzi głównie o pomniki wdzięczności, czyli pomniki Armii Czerwonej, które rzeczywiście powinny zniknąć.

NIE MOŻNA ZAMIENIĆ CZEGOŚ NA COŚ

– To, że podoba nam się Rosja, Białoruś czy Ukraina, jedziemy tam, oglądając piękne tereny, spotykając się z ciekawymi ludźmi, to jedno – mówił Andrzej Urbański. – Natomiast nie możemy zamienić czegoś na coś w historii, by bieżąca polityka mogła być realizowana. Trzeba przyjąć pewną prawdę historyczną, a ona po stronie rosyjskiej jest zupełnie inna, niż narracja po naszej stronie. Tutaj jest jakieś zbijanie się dwóch rzeczywistości, które na tym etapie są trudne – podkreślał.

Zwrócił także uwagę na to, że wielu Polaków nie do końca jest świadomych, o które nazwy może chodzić. – Przez wiele lat mieszkałem na ulicy Dąbrowszczaków na Przymorzu i powiem tak: gdyby zapytać mieszkańców Przymorza, z czym im się kojarzy ta nazwa to sporo osób nie wiedziałoby, albo odpowiedziało, że z Dąbrową. Powinniśmy bardziej akcentować to, żeby nasze dzieci wiedziały, jak wyglądała ta historia. Wtedy będziemy się bronić przed takimi zakusami imperialnymi, które Rosja ma – wyjaśniał.

ZGINĘLI NIE TYLKO KOMISARZE POLITYCZNI

Mikołaj Chrzan zaznaczał, że Polacy są świadomi swojej historii. – Jest teraz jakaś zbiorowa akcja, w której te wszystkie monumenty, które nie są cmentarzami powinny zostać usunięte. Wydaje mi się, że to jest dalekie działanie od poszukiwania wspólnego mianownika. Gdyby przyjąć taką narrację, że nie znamy historii, to mielibyśmy do czynienia z sytuacją, że w Polsce faktycznie z zależności od regionu ustawiają się wielkie apele szkolne pod tymi pomnikami i my do końca nie wiemy, co się wydarzyło. Mam wrażenie, że w Polsce dokładnie wiemy, co się wydarzyło i jak skomplikowana jest nasza historia.

Zdaniem dziennikarza te monumenty nie odgrywają takiej roli, o której się mówi. – Nie są jakimiś miejscami, przez które realizowana jest imperialna polityka. Przypominam, że w Gdańsku na Cmentarzu Żołnierzy Radzieckich jest tradycja skromnej uroczystości zakończenia tej operacji w Gdańsku. Zginęło mnóstwo ludzi. To nie byli sami komisarze polityczni, to byli ludzie, którzy tutaj oddali życie, bo front się przesuwał za nimi – przypominał.

Posłuchaj audycji:

Maria Anuszkiewicz

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj