Wojna w Ukrainie nie skończy się szybko. Specjaliści ostrzegają: traumą zagrożone są także te osoby, które zobaczyły ten smutek i przerażenie

Trwa czternasty dzień inwazji Rosji na Ukrainę. Kolejne dramatyczne obrazy do nas docierają, wywołując ogromne emocje. Wysiłki liderów światowych, w tym Polski, są duże. Jak to możliwe, że nie przynoszą efektu w zatrzymaniu agresji Putina? O tym w audycji „Komentarze Radia Gdańsk” Andrzej Urbański rozmawiał z Marią Stepan, publicystką, szefową reportażu i dokumentu TVP Info, oraz Tomaszem Bilickim, psychologiem, specjalistą od pracy w kryzysie, koordynatorem Punktu Interwencji Kryzysowej dla Młodzieży.

– Putin, wywołując wojnę w Ukrainie, się przeliczył. Myślał, że w ciągu góra 2-3 dni zajmie całą Ukrainę. To, że tego nie osiągnął, nie oznacza, że jej zająć nie chce. Opór Ukraińców zadziwił cały świat. To, że ta wojna nie może się skończyć, to niestety wina Zachodu. Polska robi wszystko, by Ukraińcom pomóc, wszystko, by ta wojna się skończyła. Ale musimy być bardzo odpowiedzialni, żeby ta wojna nie rozlała się na resztę świata – powiedziała Maria Stepan.

– Chyba nie ulega już żadnej wątpliwości, że ta wojna będzie trwała kilka pokoleń – nie wojna w rozumieniu działań wojennych, lecz w rozumieniu traumy. Trauma, czyli bardzo silna reakcja na wydarzenie kryzysowe, ma to do siebie, że jest wielkopokoleniowa i wydaje mi się, że to czeka w jakiś sposób nas wszystkich. Na pewno osoby z Ukrainy, które przyjeżdżają tutaj w związku z wojną. Myślę, że każda kolejna fala uchodźców z Ukrainy może być potencjalnie obarczona większym poziomem traumy – zauważył Tomasz Bilicki.

Szefowa reportażu i dokumentu TVP Info zwróciła uwagę na współodpowiedzialność Zachodu za obecną sytuację.

– Skoro Zachód nie może zrozumieć, że Putina po prostu trzeba zatrzymać – na razie zatrzymuje go Ukraina – to za chwilę tę wojnę będzie mieć u siebie. Musimy zrozumieć, że to Zachód Putina wyhodował na własnej piersi, pozwalając mu na te wszystkie rzeczy, które działy się przez ostatnich co najmniej 8 lat. Kiedy w 2014 roku doszło do aneksji Krymu, padło takie słynne zdanie: Putin zajął Krym, a świat zajął stanowisko. Gdyby wtedy tylko Europa nałożyła podobne sankcje do tych, które nałożyła teraz, nie mielibyśmy tej wojny za wschodnią granicą, nie mielibyśmy 1,5 miliona uchodźców – oceniła Stepan.

Rząd przyjął projekt ustawy o pomocy obywatelom Ukrainy i wsparciu finansowym dla Polaków przyjmujących uchodźców. Jak jednak podkreślił ekspert w Radiu Gdańsk, pieniądze to jeszcze nie wszystko, czego potrzeba.

– To istotne, żeby osoby, które przyjmują uchodźców z Ukrainy, wiedziały, że mogą liczyć na wsparcie naszego kraju, na docenienie przez państwo faktu swojej otwartości. Ale oprócz wsparcia finansowego potrzebujemy bardzo mądrych psychoterapeutów, psychotraumatologów, którzy wyjaśnią osobom z Ukrainy, że trzeba rozmawiać z dziećmi o wojnie, nie można mieć tajemnic rodzinnych, żeby nie doszło do transgeneracyjnego przekazu traumy. To wszystko nie dotyczy tylko uchodźców z Ukrainy, ale też nas, przyjmujących te osoby. Bo traumą zagrożone są nie tylko te osoby, które doświadczyły wojny, ale także te osoby, które miały z nimi kontakt, które zobaczyły ten smutek, to przerażenie. Dlatego chciałbym też zaprosić psychologów, psychoterapuetów, żeby zajęli się też nami, którzy z dobroci serca chcemy pomagać. Bo bardzo łatwo może dojść do zjawiska, które określamy w psychotraumatologii jako zmęczenie empatią, współczuciem – podkreślił Bilicki.

am

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj