Komentatorzy o paradzie w Rosji: „Miała być demonstracja siły, był pokaz słabości i upadku”

Parada zwycięstwa w Moskwie, która miała być demonstracją siły, stała się tak naprawdę pokazem słabości Rosji. Pod pretekstem złej pogody odwołano prezentację sił lotniczych, a przemówienie Putina może świadczyć o odczuwanym przez niego lęku. Tymczasem za naszą zachodnią granicą przez ostatnie dwa dni obowiązywał zakaz używania flag rosyjskich i ukraińskich. Dlaczego?

O te kwestie Michał Pacześniak w programie „Komentarze Radia Gdańsk” pytał swoich gości, którymi byli Marek Formela z „Gazety Gdańskiej” i portalu wybrzeze24.pl oraz Artur Ceyrowski, z tygodnika „Sieci” i portalu stefczyk.info.

– Tegoroczna parada zwycięstwa na Placu Czerwonym w Moskwie była mniej okazała, niż bywały. Bez samolotów, z mniejszą liczbą jednostek wojskowych. A słowa, które padały z trybuny, też nie były tak mocne, jak wcześniej spodziewali się tego komentatorzy. Ale jednak winę za wojnę w Ukrainie Putin przeniósł na NATO – wskazywał prowadzący rozmowę Michał Pacześniak.

– Niewątpliwie parada jest częścią radzieckiego i rosyjskiego rytuału. Ta chyba nie przebiegała w okolicznościach, które władze Federacji Rosyjskiej chciałyby tego dnia ogłosić Europie. Była skromniejsza, a wystąpienie było powściągliwe i świadczące chyba o pewnej konfuzji i lęku. Ale ten lęk, z perspektywy polskiej, a może i europejskiej, powinien nam się udzielać. Bo najgorsze, co może nas spotkać, to zamrożenie tego konfliktu, tej agresji Rosji na Ukrainę, i utrzymywanie się takiego stanu ni to wojny, ni to pokoju, który będzie miał olbrzymie implikacje gospodarcze, a przez to społeczne. I naruszać będzie spójność społeczną w państwach europejskich, również w Polsce – argumentował Formela.

W audycji komentowano także wczorajsze słowa Putina: „Nie możemy dopuścić do powtórzenia się horroru globalnej wojny”. – W wielu mediach zastanawiano się, co może wydarzyć się 9 maja i jakie mogą być tego konsekwencje. Na szczęście Putin nie ogłosił powszechnej mobilizacji, nie towarzyszył mu żaden ze znanych przywódców światowych. W pewnym momencie istniała obawa, że być może papież Franciszek będzie się wybierał od Moskwy właśnie 9 maja. Na szczęście tak się nie stało. Natomiast to, co widzieliśmy, to był obraz słabości Rosji pokazany już nie tylko w czasie wojny na Ukrainie, ale też w jej takim najbardziej centralnym punkcie. Tam, gdzie ta parada kiedyś lśniła, dziś widzimy słabą Rosję, która musi odwołać paradę lotniczą. Rzecznik Kremla lakonicznie poinformował, że powodem jest zła pogoda, a wszyscy widzieliśmy, że pogoda nie była tu przeszkodą. I zobaczyliśmy, jaka ta Rosja jest w rzeczywistości: to Rosja, która na wojnie na Ukrainie nie osiąga żadnych sukcesów, nie zdobywa żadnego dużego miasta, grzęźnie gdzieś na wschodzie Ukrainy; Rosja, która jest osłabiona na polu gospodarczym; Rosja, która przez lata mamiła świat Zachodu  – i ten Zachód wierzył w to – że Rosja ma drugą armię świata). I teraz pokazuje się jako kraj skorumpowany, na wpół upadły, kraj sponsorujący terroryzm. Słabość Rosji widać na każdym polu. A jeśli chodzi o przemówienie Putina, to takim kuriozum jest, że on sam przedstawia się jako obrońca chrześcijaństwa. I to wczoraj też wybrzmiało. To oczywiście kłamstwo, ten były czekista nie ma nic wspólnego z chrześcijaństwem – mówił Artur Ceyrowski.

Dyskutowano też o tym, co dzieje się za naszą zachodnią granicą. W Berlinie w dniach 8 i 9 maja miasto wprowadziło zakaz używania flag, zarówno rosyjskich, jak i ukraińskich. – Nieprawdopodobna jest ta hipokryzja. Dlaczego tak się dzieje? – dopytywał prowadzący.

– Prasa niemiecka dość wyraźnie eksponuje wiele stanowisk różnych środowisk społecznych i politycznych, intelektualistów, którzy wyraźnie naciskają na elitę władzy, aby zaangażowanie Niemiec we wsparcie Ukrainy było umiarkowane i „podyktowane troską o zachowanie pokoju”, a nie wzmacnianiem możliwości obronnych Ukrainy. I to jest bardzo silny nurt w debacie publicznej w Niemczech – wskazywał Marek Formela.

– Z jakiegoś powodu niemieckie władze uznały, że ta niebiesko-żółta flaga może stać się przyczynkiem do jeszcze większej eskalacji przemocy i do antyukraińskich demonstracji na terenie Niemiec. To jest sytuacja absolutnie bez precedensu. Ale de facto te osoby, które piszą listy o powstrzymaniu wojny na Ukrainie poprzez wstrzymanie wysyłania i niedostarczanie broni na Ukrainę (a przecież Niemcy i tak tej broni nie wysyłają zbyt wiele), czyli pisarze, filozofowie, prawnicy, to wszystko ludzie, którzy są bardzo mocno związani z niemiecką lewicą. Inicjatorką tych listów, skierowanych do kanclerza Olafa Scholza, była kobieta, która jest odpowiednikiem  – jeśli chcielibyśmy przybliżyć stan niemieckiej polityki – Marty Lempart. To czołowa niemiecka feministka, odpowiadająca za wszelkie demonstracje feministyczne na terenie Niemiec. I to są te ruchy, z których wywodzi się ta prorosyjska opozycja wobec niemieckiego rządu, która cały czas domaga się tego, żeby grać tak, jak Putin każe – skomentował Artur Ceyrowski.

raf

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj