Rozmowy w Davos zdominował temat wojny. „To obnażyło, kto jest przyjacielem, a kto wrogiem”

(Fot. ipn.gov.pl/Radio Gdańsk)

W szwajcarskim Davos trwa Światowe Forum Ekonomiczne. W rozmowach dotyczących najważniejszych światowych problemów bierze udział blisko dwa i pół tysiąca osób, w tym politycy, przedstawiciele biznesu, organizacji pozarządowych i naukowcy. Spotkanie zdominował temat wojny w Ukrainie. Andrzej Urbański zapytał o zdanie na jego temat prof. Andrzeja Gila, politologa, specjalistę od stosunków międzynarodowych i bezpieczeństwa z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego oraz Lecha Makowieckiego, kompozytora, scenarzystę i felietonistę.

Andrzej Gil zwracał uwagę na polaryzację spowodowaną przez konflikt. – Wszyscy wiemy, że wojna, niestety, rodzi dwa zjawiska: jedni ubożeją, a drudzy bardzo się bogacą. Pytanie, po której stronie się znajdziemy? Na razie wojna oznacza dla nas to, że bezwarunkowo pomagamy Ukrainie, co kosztuje nas niewyobrażalne pieniądze. Z drugiej strony to, że za naszą wschodnią granicą jest wojna, powoduje, że z Polski masowo odpływają inwestorzy. To już setki miliardów złotych. Przypuszczam, że, niestety, znajdziemy się po tej stronie, która na tym, jak na razie, nie skorzysta, dlatego że decyzja Putina, żeby zaatakować Ukrainę w formie normalnego natarcia militarnego, odbije się na nas strasznym skutkiem. Davos tylko to „przyklepie” – sugerował.

Z kolei Lech Makowiecki wskazywał na wnioski, jakie należy wyciągnąć z sytuacji za naszą wschodnią granicą.-  Oczywiście są pewne pozytywy, bo wojna obnaża pewne prawdy. Ta obnażyła na przykład to, kto jest naszym przyjacielem, a kto wrogiem. Nie tylko Rosja, która jest agresorem, ale również Niemcy, które ją wspierają, nie chcą pomagać. To wszystko również rodzi pewne prawdy, które powinniśmy znać. Wojna obnaża również prawdę o ludziach. Nagle okazało się, że mężczyźni walczą na froncie, a kobiety zajmują się dziećmi – mówił.

Felietonista podkreślał też, że Polacy powinni przykładać większą wagę do obronności. – Najważniejsza sprawą jest to, żeby mieć siłę. Jeśli teraz prezydent Zełenski, mając już, jak się zdaje, 700 tysięcy ludzi pod bronią, chce przeszkolić jeszcze milion kolejnych rekrutów, to w jakim miejscu my jesteśmy? Musimy poważnie nadrobić zaległości, jeśli chodzi o siłę zbrojną. Na sojuszników można liczyć, ale nie do końca. Silny obroni się sam, co udowadnia Ukraina. Można mu w tym pomóc albo przeszkodzić, ale bez tego nie ma niepodległości, samodzielności – podkreślał.

Pod koniec audycji Andrzej Gil zabrał głos na temat szans na otrzymanie z Unii Europejskiej pieniędzy w ramach krajowego planach odbudowy. – Wokół tego narosło już tyle mitów, półprawd i ćwierćprawd, że ja osobiście uważam, iż powinniśmy jako państwo z tego zrezygnować. Po pierwsze, niczego nie dostajemy, tylko pożyczamy, w dodatku przez pośredników. Jak to się kończy, wie, niestety, każdy, kto miał taką sytuację w życiu. Jeżeli nie ma to sensu w wymiarze jednostkowym, to wydaje mi się, że w wymiarze państwa ma to jeszcze większy bezsens. Należy zastanowić się, co jest nam w tym momencie potrzebne i jak sobie z tym poradzić. Jest jedno panaceum, które można zastosować: ograniczenie programów socjalnych, które prowadzą donikąd – twierdził.

Posłuchaj audycji:

MarWer

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj