Rozmowy w Berlinie o odbudowie Ukrainy. „Tam, gdzie można zarabiać, Niemcy wchodzą pierwsi”

(fot. Radio Gdańsk)

Na zaproszenie niemieckiej prezydencji w grupie G7, w Niemczech odbyła się międzynarodowa konferencja, poświęcona odbudowie Ukrainy, na której była również polska delegacja. Czy takie spotkanie na tym etapie jest ważne, zważywszy na fakt, że za naszą wschodnią granicą trwa wojna? O tym w „Komentarzach Radia Gdańsk” Andrzej Urbański rozmawiał z Antonim Szymańskim, socjologiem, byłym senatorem, członkiem Rady Rodziny przy MRPiPS, oraz Lechem Makowieckim, kompozytorem, scenarzystą i felietonistą.

– Myślenie o odbudowie powinno być myśleniem o pokoju. Za mało myślimy i mówimy o tym, jak doprowadzić do niego na Ukrainie. A to jest sprawa centralna nie tylko dla Ukrainy, ale w ogromnym stopniu dla Europy i świata. Bo ta wojna destruuje świat w różnych obszarach. A więc dobrze, że o tym rozmawiamy. Pomoc z różnych krajów będzie niezbędna, bo straty tam są ogromne – ocenił Szymański.

– Nie rozumiem niemieckiego spojrzenia na sprawę wojny w Ukrainie i odbudowy. Uważam, że te rozmowy są przedwczesne. Zwłaszcza dla nas, Polaków, bo mamy odbudowywać podobno tereny zaanektowane wcześniej przez Rosjan i ich los wciąż nie jest przesądzony. Wydaje mi się raczej, że teraz trzeba by się skupić na tym, jak wesprzeć Ukrainę, by wytrzymała napór wojenny, potem skupić się, jak ma ona zimę przetrzymać, a dopiero potem zastanowić się, jak ją odbudowywać – zauważył Makowiecki.

– Myślę, że to, co proponuje Lech, ma miejsce, gdyż pomoc humanitarna i militarna równolegle jest udzielana. Również trzeba pomyśleć o tym, jaka ta pomóc ma być w okresie, gdy nastąpi zima. Tam infrastruktura energetyczna jest w dużym stopniu zniszczona, w związku z tym grozi to, że w Ukrainie będzie w domach zimno. Te problemy są też aktualnie rozwiązywane. Moim zdaniem jedno drugiemu nie jest przeciwne – stwierdził Szymański.

– Niemcy bardzo wybiórczo do tego podchodzą. Tam, gdzie można zarabiać pieniądze i odbudowywać coś, co jest zniszczone, wchodzą pierwsi. Natomiast tam, gdzie trzeba militarnie wesprzeć, chociażby wysyłając sprzęt wojskowy, nie kwapią się jakoś do wsparcia – skomentował Makowiecki.

am

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj