„Takiej reakcji zabrakło w 2010 roku”. Komentatorzy o działaniu rządu po eksplozji w Przewodowie

 Nie mamy żadnych dowodów, że rakieta została wystrzelona przez Rosję. Jest wysokie prawdopodobieństwo, że była to rakieta ukraińskiej obrony – poinformował w środę prezydent Andrzej Duda. O zamieszaniu informacyjnym wokół tej sprawy oraz o reakcji rządu rozmawialiśmy w programie „Komentarze Radia Gdańsk”. 

Gośćmi Olgi Zielińskiej byli Dorota Kania, redaktor naczelna Polska Press oraz Artur Ceyrowski z tygodnika „Sieci” i portalu stefczyk.info.

– Trzeba zacząć od tego, że pewna grupa osób, myślę tutaj o dziennikarzach popierających opozycję, domagała się, żeby natychmiast podać informacje – mówiła Dorota Kania. – Wyobraźmy sobie taką sytuację, że wychodzi rzecznik rządu i mówi, że rakieta rosyjska zabiła dwie osoby i są prowadzone działania. Mija kilka godzin i okazuje się, że rakieta nie jest rosyjska. Wylałby się ogromny hejt, że rząd poinformował i nie sprawdził. Moim zdaniem te informacje były wyważone, działano tak, jak się powinno działać. Zresztą na samym początku popłynął komunikat, że poinformujemy, jak tylko będą ustalenia – dodawała.

Podobnego zdania był Artur Ceyrowski. – Jeżeli jedyną konsekwencją tego, co mogło być powiedziane przedwcześnie, byłaby awantura w Polsce, to tak naprawdę niewiele by się stało. Gorzej gdybyśmy poprzez nieprawdziwy komunikat poinformowali, że to rosyjskie rakiety uderzyły w Polsce, że to był celowy atak. Na szczęście tego typu komunikatów udało się uniknąć i szybko umiędzynarodowić tę sprawę oraz włączyć do badania tego incydentu stronę amerykańską. Bardzo szybko wydarzyło się to, co powinno się wydarzyć przy tego typu inicjatywach. Jak choćby w 2010 roku podczas tego, co stało się w Smoleńsku. Wówczas takiej reakcji władz zabrakło. Wówczas władze oddały śledztwo w ręce Rosjan – komentował publicysta.

 

 

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj