Z gdyńskich rozkładów jazdy zniknął co szesnasty kurs. „To przerażający kierunek oszczędności”

(Fot. KFP/Anna Bobrowska)

Dzisiejsza audycja “Komentarze Radia Gdańsk” dotyczyła przede wszystkim komunikacji miejskiej na Pomorzu. Goście Michała Pacześniaka, Marek Formela z „Gazety Gdańskiej” i portalu wybrzeże24.pl oraz Artur Ceyrowski z tygodnika „Sieci” i portalu stefczyk.info, odnieśli się do kontrowersji wokół systemu Fala, ale przede wszystkim dyskutowali na temat zmian w gdyńskim ZKM, gdzie z rozkładów jazdy komunikacji miejskiej zniknął co szesnasty kurs. Władze miasta zmiany tłumaczą cięciami kosztów i chęcią oszczędności. Jednocześnie radny Marcin Bełbot zwrócił uwagę, iż wydatki Gdyni na promocję to 20 milionów złotych, więc przeznaczenie części z tych funduszy na komunikację, pozwoliłoby uniknąć tak znaczących cięć w komunikacji. Czy to dobry kierunek oszczędności, starali się odpowiedzieć goście audycji.

– Obawiam się, że gdyńskie oszczędności dotkną nas nie tylko na polu komunikacji. Chociaż to te zmiany są chyba jednymi z tych, które mieszkańcy odbierają najtrudniej. Docierają do nas, przedstawicieli mediów, sygnały od mieszkańców kilku dzielnic, które zostały wręcz odcięte od Śródmieścia, od centrum Gdyni, od miejsc takich jak chociażby szpitale. Dojechać do kilku miejsc, które są dla mieszkańców ważne, jest coraz trudniej. Do tej pory funkcjonowały z dzielnic takich jak Pustki Cisowskie, Ciosowa, czy Chylonia autobusy bezpośrednie do takich miejscach, jak np. poradnia onkologiczna. Taki człowiek się ze mną skontaktował i pytał, przerażony wręcz starszy mężczyzna, jak on ma teraz dojechać do poradni onkologicznej, kiedy władze miasta skasowały jedyny bezpośredni autobus z dzielnic takich jak Pustki Cisowskie, czy Demptowo, do szpitala w Redłowie. Przyznam szczerze, że ciężko się słucha takich głosów. Wiemy, że Gdynia jest najbardziej zadłużonym miastem na prawach powiatu na Pomorzu. Dług gdyński przekroczył już miliard złotych. Statystyczny gdynianin ma blisko cztery tysiące złotych do spłacenia. Zaczyna to wyglądać tak, że włodarze miasta, zamiast ciąć ogromne pieniądze, które wydają na promocję, postanowili sięgnąć do kieszeni mieszkańców i to tych najuboższych, likwidując m.in. linie autobusowe, które przecież dowoziły tych mieszkańców, jak wspomniałem, chociaż do szpitala miejskiego w Redłowie – tłumaczył Artur Ceyrowski. – Gdynia zaczyna przypominać – w kontekście komunikacyjnym – miasto upadłe. Przyznam szczerze, iż nie myślałem, że kiedykolwiek doczekam takich czasów, że mieszkańcy będą przerażeni, jak dotrzeć do jakiegoś miejsca, które jest dla nich ważne, bo komunikacja zbiorowa w tym mieście niestety nie działa. I to nie działa dlatego, że włodarze postanowili ją obciąć, jednocześnie nie rezygnując z wydatków na promocję, bo chociażby w czerwcu już zaplanowali kolejną edycję kongresu “Perły Samorządu”. Takiego kongresu, który dla mieszkańców Gdyni często stanowi obiekt drwin i żartów, ponieważ dla włodarzy stanowi głównie sposób na promocję i powód, aby przyznać sobie samemu nagrodę, a Gdynię kosztuje to 300 tysięcy złotych rocznie. Więc z jednej strony mamy cięcia komunikacyjne, a z drugiej – cały czas rosnące wydatki na promocję miasta. To jest niestety przerażający kierunek oszczędności – dodawał.

(Fot. Radio Gdańsk)

– Gdynia ma problemy z tą komunikacją. Przypomnę wcześniejsze perturbacje ze śmiałym pomysłem budowy lotniska w Kosakowie. Jakoś konsekwencje polityczne nie dotknęły autorów tego pomysłu, który do dzisiaj spłacamy, chociaż lotnisko nigdy nie powstało. A autorzy tego pomysłu cieszą się politycznym dostatkiem w Gdyni. Przecież oba samorządy, bo i Gdynia, i Kosakowo, delegowali swoich ważnych funkcjonariuszy do rady nadzorczej, więc to było przedsięwzięcie publiczne, koordynowane przez polityków gdyńskich – przypominał Marek Formela z „Gazety Gdańskiej” i portalu wybrzeże24.pl. – Ten główny polityk powiada, że Gdynia to jego partia. Głosuje na tego polityka 80 proc. mieszkańców Gdyni. To moim zdaniem jest właśnie pokwitowanie takiej bezkrytycznej wiary w to, że jeden człowiek udźwignie i ogarnie perspektywy rozwoju miasta. Ogarnie ryzyka związane przez dziesięciolecia z tym rozwojem. Mamy w tej chwili do czynienia z upadkiem prezydenta Szczurka. Łatwo być prezydentem dużego miasta w warunkach względnej stabilizacji i prosperity, a dużo trudniej, jak się okazuje, kiedy pojawiają się ryzyka. Kiedy małe, czarne łabędzie nadpłynęły – oceniał.

Posłuchaj całej audycji:

ol

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj