Komentatorzy przyglądają się sprawie Forum Gdańsk: „Grunty zmieniają ceny, tylko nie w tę stronę”

(Fot. Wikimedia Commons)

Kacper Płażyński, poseł Prawa i Sprawiedliwości, kilka dni temu na konferencji prasowej złożył dodatkowe dokumenty do prokuratury, która prowadzi śledztwo w sprawie możliwych nieprawidłowości przy budowie Forum Gdańsk. Twierdzi, że miasto mogło stracić 250 milionów złotych na zaniżonej wycenie gruntu. W audycji „Komentarze Radia Gdańsk” Bartosz Stracewski rozmawiał na ten temat z Jakubem Klebbą z TVP Gdańsk oraz Małgorzatą Puternicką, publicystką i pisarką.

(Fot. Radio Gdańsk)

Najpierw publicyści zajęli się tematem uniewinnienia Magdaleny Adamowicz. Jakub Klebba podkreślał, że w praktyce sprawa zostanie rozpoczęta na nowo. – Sprawę cofnięto do ponownego rozpatrzenia do tego samego sądu, w którym była rozpatrywana po raz pierwszy, więc wyrok uniewinniający został unieważniony, wszystkie argumenty, które padły podczas uzasadnienia, również, bo były podważane przez prokuraturę, i sprawa zaczyna się od początku. To był wyrok wydany bez przesłuchania podczas kilkuletniego przewodu sądowego ani jednego świadka, co znaczy, że powstał na podstawie chyba dokumentów i akt, które też nie zostały dokończone. De facto nie przesłuchano żadnego świadka, nie dokończono wysłuchiwania stanowiska oskarżonej w tej sprawie pani Magdaleny Adamowicz, a potem oddalono wszystkie wnioski dowodowe, zarówno prokuratury, jak i obrony, i wydano wyrok , który teraz został unieważniony, a cała sprawa musi zostać przeprowadzona od początku, łącznie z przesłuchiwaniem świadków, wysłuchaniem oskarżonej i tak dalej – podkreślał.

Z kolei Małgorzata Puternicka zwróciła uwagę na notoryczne niestawianie się przez oskarżoną na rozprawach. – Pani Magdaleny nie było, chociaż jest już zdrowa. Ponieważ od prawie roku walczę z dość ciężką chorobą, którą jest nowotwór, zastanawiam się, czy nie wziąć swojej karty DILO, nie pójść z nią do sądu i nie uzyskać jakiegoś życzliwego dla mnie wyroku po to, żeby wyzdrowieć, bo pani Magdalena nagle wyzdrowiała w momencie, w którym ją uniewinniono. Generalnie rzecz biorąc, bardzo nie podoba mi się to, że sądy jakby wchodzą w rolę adwokatów, którzy kombinują, w jaki sposób ochronić bronionego przez siebie oskarżonego z uwagi na to, że w tej chwili jesteśmy przecież w sytuacji, w której pani Magdalena jest teraz zdrowa, a mimo to nie przychodzi, ignoruje, podczas gdy czas biegnie – zaznaczała.

Później komentatorzy poruszyli temat nieprawidłowości dotyczących Forum Gdańsk. – Udało mi się współpracować z synem przy filmie dokumentalnym „Republika deweloperów”, za który nawet udało nam się dostać jakąś nagrodę w ubiegłym roku. Bardzo mocno poruszyliśmy w nim sprawę, w przypadku której pan Kacper Płażyński i jego koledzy wspierający go prawnie rozważyli, czy jest możliwość złożenia zawiadomienia do prokuratury po to, żeby tę sprawę załatwić. To skandal, od początku do końca. Nie będę wchodzić w szczegóły, bardzo polecam „Republikę deweloperów”, można obejrzeć sobie tam wszystkie szczegóły oraz dokumentację niszczenia tego budynku oprócz tego, że kosztował grosze w porównaniu z tym, ile powinien wynosić grunt w tym miejscu – proponowała Puternicka.

Klebba wytłumaczył słuchaczom, na czym polega afera. – Grunty zmieniają ceny, tylko nie w tę stronę. Miasto Gdańsk wyceniło grunty w centrum śródmieścia, wielkie połacie terenu, pod budowę Forum Gdańsk, na 3600 złotych za metr kwadratowy – wyjaśnił.

– Ich nie sprzedano, tylko wniesiono aportem w tej wartości. To różnica – uściśliła Puternicka.

– W każdym razie 3600 złotych za metr kwadratowy to cena, którą zaakceptowały obie strony, a trzy lata wcześniej to samo miasto sądziło się o ten sam teren, wprawdzie mniejszą jego część, ale położoną w tym samym miejscu, twierdząc, że kosztuje on pięć tysięcy złotych, ale sąd, który wydał wyrok w tej sprawie, powiedział, że nie pięć, a 11 i miasto, które było stroną w tym procesie sądowym, dostało ten wyrok na papierze, więc miało dokument – dodał Klebba.

– Tych intryg finansowych może być zdecydowanie więcej z uwagi na to, że pieniądze, które przecież zostały podane jako podstawa do przekazania udziałów, tak naprawdę pochodziły z zastawu gruntu wniesionego przez miasto, czyli nie przez inwestora, który, owszem, te pieniądze oddał, ale nie miał ich w momencie zawierania transakcji, o czym zresztą była mowa. W tej chwili zajrzałam do przetargu na restaurację, która będzie w centrum kultury i która będzie otwarta gdzieś w drugiej połowie września w Kunsztowni; za ponad 200 metrów bistro będzie wyposażone przez Instytut Kultury, czyli przez miasto, a tak naprawdę nie przez miasto, bo to nie pan Grzelak, pani Dulkiewicz czy ktokolwiek inny wyłoży, tylko my, gdańszczanie, płacąc podatki. Nie ma pieniędzy na nic, ale na wyposażanie knajp – jest. To kolejny skandal, dlatego, że pierwotna cena, którą wystawili za metr kwadratowy tej restauracji, to 60 złotych – zaznaczała z oburzeniem Puternicka.

Odpowiadając Płażyńskiemu, wiceprezydent Piotr Grzelak stwierdził, że wycena zależy od miejsca i czasu, a poza tym jego ojciec w czasie, gdy był wojewodą, sprzedał pas startowy za trzy miliony złotych, podczas gdy kilka lat później Budimex kupił go za 11 milionów euro. – De facto potwierdził, że grunty drożeją w czasie, a nie tanieją, i to trzykrotnie – skomentował Klebba.

– W tym momencie mamy odpowiedź. Jeśli chodzi o pana Grzelaka, to on ma zupełnie wyjątkową zdolność do ignorowania bardzo istotnych elementów, w których powinien zarówno mieć pełną wiedzę, jak i w sposób kulturalny komunikować się ze społeczeństwem, z gdańszczanami. Nie robi tego – zaznaczyła Puternicka.

Posłuchaj całej audycji:

MarWer

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj