Schrony w Polsce należą do prywatnych osób. Jednak miejsc ukrycia w Gdyni i Rumi nie brakuje

(Fot. wikimedia commons)

Kilka tygodni temu członkowie Gdyńskiego Klubu Eksploracji Podziemnej pokazali nam modelowy schron i opowiedzieli, jak taki obiekt powinien być przygotowany. Tego materiału można posłuchać >>>TUTAJ.  Postanowiliśmy wrócić do tematu schronów i tak zwanych miejsc ukrycia.

O stanie takich obiektów w liczącej ćwierć miliona mieszkańców Gdyni Marcin Lange rozmawiał z rzecznik miasta Agatą Grzegorczyk. – Trzeba zacząć od tego, że w polskim prawie nie ma już takiego pojęcia jak „schron”. Mówimy o miejscach ukrycia. Od 2004 roku obowiązek ich utrzymania zupełnie zniknął z ustawy o obronności Rzeczpospolitej. Od tamtego czasu organy terytorialne nie mają już obowiązku utrzymywania tych miejsc ani ich ewidencjonowania. Natomiast u nas nic nie ginie, wiemy jakie schrony powstały w latach 50. i 60. Na naszej liście ewidencyjnej jest 250 takich miejsc, ale w 1989 roku wszystkie miejsca ukrycia przeszły w ręce prywatne. Część z nich została w mieście: to miejsca pod bibliotekami czy pod urzędem, ale większość znajduje się na terenie spółdzielni i wspólnot mieszkaniowych – mówiła rzecznik miasta.

– Wszystkie te miejsca są pod opieką właścicieli, którzy mogą wykorzystywać je do zupełnie innych celów. Często znajdują się tam piwnice lokatorskie czy suszarnie. To nie oznacza, że w razie konieczności nie zaczną one z powrotem pełnić funkcji miejsc ukrycia. W razie wyższej konieczności, stanu wyjątkowego, prezydent miasta może wydać rozporządzenie, które nakaże natychmiastowe przekazanie tych miejsc ukrycia, aby mogli się w nich chronić mieszkańcy Gdyni. Od takiego rozporządzenia nie ma odwołania. Zgodnie z polskim prawem, właściciele powinni także przystosować te miejsca do tego, aby lepiej mogły pełnić funkcję schronień, na przykład umacniając ich ściany lub uszczelniając okna – wyjaśniła Agata Grzegorczyk.

O to, ile schronów i miejsc ukrycia znajduje się w zamieszkiwanej przez 50 tys. mieszkańców Rumi, Marcin Lange zapytał Jarosława Szredera, kierownika Referatu Obrony Cywilnej i Zarządzania Kryzysowego.

– Na terenie miasta jest jeden konkretny schron i wiele tak zwanych ukryć. Schron znajduje się w firmie prywatnej LNG Remontowa, czyli dawnej fabryce urządzeń okrętowych. Jeśli zaistniałaby konieczność, miasto może z niego korzystać. Nie jest to do końca regulowane prawnie, odbywa się na zasadzie porozumienia między miastem a firmą. Tak zwane ukrycia to kondygnacje piwniczne w szkołach, kondygnacje podziemne w garażach, również w domach wielorodzinnych i kilku komunalnych obiektach mieszkalnych, gdzie kondygnacje piwniczne są całkowicie pod ziemią. W związku z tym, w sytuacji zagrożeń lub nalotów można z nich korzystać. Miasta dysponują planami na takie sytuacje – tłumaczył Jarosław Szreder.

ua

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj