Politycy zgodni ws. domagania się odszkodowań wojennych od Niemiec. „Ma to wymiar moralny”

(fot. Radio Gdańsk)

W piątek został przedstawiony raport o polskich stratach powstałych w wyniku II wojny światowej. W audycji „Śniadanie Polityków” Piotr Kubiak poprosił o opinie na ten temat Tomasza Rakowskiego, pełnomocnika okręgu gdańskiego Prawa i Sprawiedliwości, Jerzego Borowczaka, posła Platformy Obywatelskiej, Karola Rabendę, wiceministra aktywów państwowych, oraz Adama Gawrylika, prezesa Zarządu Województwa Pomorskiego Polskiego Stronnictwa Ludowego.

Karol Rabenda podkreślał znaczenie kontekstu wydarzeń w przypadku reparacji. – Zacznijmy od tego, w jakiej sytuacji jesteśmy, bo bez rysu historycznego nie sposób tutaj rozmawiać. Polska była największą ofiarą II wojny światowej; niemiecka napaść skutkowała u nas nie tylko zniszczeniami wojennymi, czyli wymordowaniem obywateli i zniszczeniami infrastrukturalnymi podczas wojny, ale też jej konsekwencjami, czyli tym, że przez następne 45 lat musieliśmy funkcjonować w systemie sowieckim, w okupacji albo – jak ktoś może inaczej to nazwać – dominacji sowieckiej, co też było przecież skutkiem wybuchu wojny i wiązało się z tym, że Polska nie mogła rozwijać się prawidłowo, korzystając z różnych mechanizmów odbudowy, takich jak plan Marshalla. Do tego mieliśmy „na plecach” różnego rodzaju dziwne umowy ze Związkiem Radzieckim; obowiązująca przez połowę PRL-u symboliczna sprzedaż węgla w dzisiejszym języku „za złotówkę”, dofinansowanie całego systemu sowieckiego to też są konsekwencje wojny, które, jak musimy wiedzieć, zaistniały – przypominał.

Jerzy Borowczak odwołał się natomiast do osobistych doświadczeń. – Chciałbym powiedzieć, że urodziłem się na terenach przyznanych po wojnie Polsce, w Białogardzie, i wiem, że do lat 70. władze nie dawały żadnych pozwoleń na budowę, bo była taka narracja, że Niemcy tu wrócą; żyliśmy tam z dnia na dzień. Ludzie mieli poczucie, że tu nie warto w nic inwestować. Ale później, w latach 70., Gierek otworzył szeroko granice i, że tak powiem, pogonił Mazurów, którzy musieli zostawić majątek i wyjechać do Niemiec, żeby uzyskać pożyczki na inwestycje w Polsce. Ale wróćmy do września 2004 roku, kiedy Sejm przyjął uchwałę w sprawie reparacji; pojawiały się wtedy żądania tych, którzy wyjechali z Polski, o zwrot majątku, i ta uchwała obowiązuje, PiS nic z nią nie zrobił, a przecież wtedy rządził. Tak nie zachowuje się poważny rząd; tak zachowują się nieudacznicy. Jeśli są Francuzi, jeśli jest Izrael, jeśli jest Grecja, zróbmy to razem; jesteśmy w jednej Unii Europejskiej – mówił.

Z kolei Tomasz Rakowski odniósł się do zachowań polityków Platformy Obywatelskiej, które uznał za nieautentyczne. – W momencie, kiedy raport został przedstawiony, prominentni politycy Platformy, jak pan Schetyna, twardo mówili, że kwestia reparacji została zamknięta w 1953 roku; wtórowali mu wszyscy, którzy występowali w mediach. Przyszły wyniki sondaży o tym, jak Polacy reagują, jak czują się w związku z tym raportem, i nagle przedstawiciel Platformy mówi, że reparacje Polsce się należą, nikt nie zmienia zdania, była uchwała sejmowa z 2004 roku; wiarygodność tego typu wypowiedzi zostawiam ocenie wyborców. Dobrze natomiast, że w tym momencie jest zgoda, bo niewątpliwie jest to sprawa, która powinna łączyć wszystkich Polaków. Przypomnę może, dlaczego kwestia reparacji jest tak ważna, bo o tym się nie mówi; najczęściej podnoszone są kwestie proceduralne, dlaczego dopiero teraz, zarzuty absurdalnej natury, natomiast tutaj trzeba zejść do samych źródeł. Otóż pierwszy główny powód, dla którego trzeba to zrobić, to powód moralny wobec tych, którzy zginęli, i godnościowy, także wobec nas, potomków tych osób – wskazywał.

Jako ostatni zabrał głos Adam Gawrylik, który podkreślał, że sprawy reparacji nie należy rozpatrywać w kategoriach ideologicznych. – Dbanie o swoje interesy to na pewno nie jest nacjonalizm, natomiast wydaje mi się, że trzeba spojrzeć na to trzytorowo. Reparacje to wymiar moralny, historyczny, a na dzisiaj też prawny. W 1939 roku jedna strona była ofiarą, wiadomo która, a druga katem, też wiadomo która, a to, że w 1939 roku wchodzili z zamysłem zamordowania konkretnych ludzi, to też wiemy, bo działali konfidenci; taka jest prawda. Natomiast dzisiaj wydaje mi się, że moment takiej rozmowy, domagania się, nie jest do końca zasadny. Trzeba wsłuchać się w opinię publiczną. Pewne ogólnopolskie media mówią, że za rok, podczas wyborów, będziemy decydować, czy reparacje będą, czy nie; to już nadaje ton narracji i atmosferę. Ja uważam, że mamy pełne prawo tych reparacji się domagać; pytanie jest o ich zakres i o to, jaka ma być ich forma. Pamiętajmy o tym, że z roku na rok uczestników tych wydarzeń jest coraz mniej, a w mojej ocenie to też jest ważne – przestrzegał.

Posłuchaj całej audycji:

MarWer

 

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj