Zdrada, jurgielt i Trybunał Stanu, czyli komentatorzy o antypolskiej postawie rodzimych europarlamentarzystów

Niemcy opornie podchodzą do sankcji wobec Rosji, a grupa rodzimych europarlamentarzystów głosuje za antypolską rezolucją. W tle oczywiście już od szesnastu dni trwa brutalna agresja Rosji na Ukrainę. Te tematy zdominowały najnowsze wydanie „Studia Polityka”, w którym gośćmi Piotra Kubiaka i Jarosława Popka byli Marek Formela z „Gazety Gdańskiej” i portalu wybrzeze24.pl,  Andrzej Potocki z tygodnika „Sieci” i portalu wpolityce.pl oraz Antoni Trzmiel z Telewizji Polskiej i tygodnika „Do Rzeczy”.

– Okazuje się, że Polska, politycy tacy jak Lech Kaczyński, ale także Jarosław Kaczyński, który w 2010 roku w liście do ambasadorów pisał o neoimperialnej polityce Moskwy, która zagraża światu zachodniemu, miała rację. Przyznają to nielubiące PiS-u Stany Zjednoczone pod władzą Joe Bidena. Kamala Harris mówiła nam wielkie „przepraszam” i „dziękuję”. To pierwsze trochę ciszej, to drugie wybrzmiewało mocno – zauważył Antoni Trzmiel.

– Gdybyśmy rozmawiali trzy tygodnie temu, nikt by nie zakładał, że to tyle potrwa. Jesteśmy w szesnastym dniu pełnoskalowej inwazji. Plan Putina zakładał, że w tej chwili będzie tam już znów rządził Janukowycz i Ukraina będzie w statusie dzisiejszej Białorusi – podkreślił specjalny gość „Studia Polityka”.

– Pomost między Berlinem a Moskwą zawsze jest dla Polski zagrożeniem. Przypominam jednak, że tydzień temu Olaf Scholz mówił, że nie ma mowy o żadnych poważniejszych sankcjach na Moskwę. Okazało się, że trzeba je nałożyć, a to ciągle za mało. To, co proponował Mateusz Morawiecki, czyli zablokowanie Nord Stream 1, odcięcie od węglowodorów i dróg, teraz proponuje Joe Biden. Będziemy widzieć wiele prób ułożenia zgniłego kompromisu. Na szczęście Wołodymyr Zełenski potrafi być twardy. I mamy też rząd, który w tej sprawie widzi dalekosiężne interesy Rzeczypospolitej, a nie, jak niegdyś Radosław Sikorski, który proponował Ukraińcom, że jeśli się nie poddadzą, to wszyscy będą martwi – przypomniał.

W środę wieczorem odbyło się ostateczne głosowanie nad rezolucją w sprawie tzw. mechanizmu warunkowości w budżecie UE i skutkach orzeczenia TSUE. Mechanizm zakłada zamrażanie funduszy unijnych dla krajów, które zdaniem Komisji Europejskiej łamią praworządność. Autorzy projektu – grupy EPL, S&D, Odnowić Europę, Zieloni i Lewica – wzywają KE do szybkiego uruchomienia tego mechanizmu. Bogdan Rzońca przekazał, że europosłowie PiS zagłosowali w środę wieczorem przeciwko rezolucji. „Nie zgadzamy się z treścią rezolucji. Głosowanie, ze względu na sytuację międzynarodową, wojnę na Ukrainie i poświęcenie obywateli krajów graniczących z Ukrainą na rzecz pomocy uchodźcom wojennym, w ogóle nie powinno się odbyć. Polska w krótkim czasie przyjęła największą liczbę uchodźców z Ukrainy i nadal ponosi ogromne koszty pomocy Ukraińcom” – wskazał Rzońca.  Europoseł Andrzej Halicki przekazał, że europosłowie PO zdecydowali o wstrzymaniu się od głosu. Robert Biedroń (Lewica) poinformował z kolei, że jego grupa poparła rezolucję.

– Polska znalazła się na bezpośrednim zapleczu frontu ukraińskiego i jest głębią strategiczną tej wojny. W związku z tym jesteśmy również na pierwszej linii. Dlatego zachowanie, jakiego dopuścili się polscy europarlamentarzyści, należy nazywać po imieniu. Stawka jest bardzo wysoka, ten konflikt grozi użyciem broni chemicznej, atomowej, Polacy obawiają się konfliktu z Rosją. Taka postawa europosłów w takiej sytuacji to jest zdrada. Niech elektorat, który wybierał tych ludzi, poważnie się zastanowi. Kiedy obywatele siedzą przestraszeni przed telewizorem, ich przedstawiciele zabierają własnemu krajowi pieniądze, które są potrzebne na pomoc Ukrainie, uchodźcom, a także na rozwój polskiej gospodarki, czyli, per saldo, armii. To są rzeczy, które się w głowie nie mieszczą. Głosowanie przeciw Polsce można nazwać tylko jednym słowem. To jest jurgielt. Prawdopodobnie wolą być w UE i popierać Niemców, którzy mają zupełnie inną politykę – ocenił Andrzej Potocki.

– Za rezolucją głosowały takie postaci jak Leszek Miller czy Włodzimierz Cimoszewicz. To postkomuniści, którzy zawsze płynęli z prądem jak martwe ryby – grzmiał dalej. Prowadzący Piotr Kubiak przypomniał mu, że w tym gronie był także Jerzy Buzek. – To tajemnicza postać. Buzek przeczy sam sobie, raz głosuje tak, jak trzeba, a raz przeciwko Polsce. Nie wiem, czy to koniunkturalizm, czy ma inne powody. Nie interesuje mnie to. Wpisał się w szereg zdrajców, a po postkomunistach niczego dobrego nie można się spodziewać – dodał.

– W tym gronie jest też gdańska arystokratka Magdalena Adamowicz, która, tu trzeba wyrazić radość, czuje się dobrze, znacznie lepiej w sali Parlamentu Europejskiego, w czasie głosowań przeciw Polsce niż w trakcie procesu, w którym ma wyjaśnić, skąd ma kilkaset tysięcy złotych, których mieć nie powinna. Mogłaby też aktywnie włączyć się w pomoc dla Ukraińców; z tych kilku mieszkań, które z mężem zgromadziła w sposób budzący zaintrygowanie osób słabo obeznanych w biznesie mieszkaniowym, mogłaby wynająć uchodźcom – ironizował Marek Formela. – Artykuł 82. Konstytucji mówi bardzo wyraźnie, że obowiązkiem obywatela polskiego jest wierność Rzeczypospolitej Polskiej i troska o dobro wspólne. Pytaniem jest, do jakiego stopnia są to przypadki, które mają charakter zdrady i które powinny być przedmiotem postępowania przed polskim Trybunałem Stanu. Podobnie jak uszło to płazem Donaldowi Tuskowi, który był przewodniczącym Rady Europejskiej z rekomendacji premiera Malty, a wbrew werdyktowi wyborczemu Polaków – zaznaczył.

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj