Komentatorzy „Studia Polityka” o postawie Niemców w obliczu wojny na Ukrainie: „Są przerażeni niczym zwierzę, które kobra czaruje swoim wzrokiem”

(fot. Radio Gdańsk)

Jarosław Popek i Piotr Kubiak w „Studiu Polityka” gościli Marka Formelę z „Gazety Gdańskiej” i portalu wybrzeze24.pl, Andrzeja Potockiego z tygodnika „Sieci” i portalu wpolityce.pl oraz gościa specjalnego – Roberta Kwiatka, byłego opozycjonistę, fotoreportera. Tematem rozmowy była wojna w Ukrainie, którą ten ostatni naocznie obserwował.

Robert Kwiatek parę dni temu wrócił z z Ukrainy. Na żywo widział i doświadczał tego, co się tam dzieje. Sytuacja jest coraz gorsza.

– Mamy do czynienia teraz rzeczywiście z wojną, nikt nie może mieć co do tego złudzeń. Kiedy była jeszcze aneksja Krymu, uważaliśmy, że to może nie jest wojna, natomiast w tej chwili atak na Ukrainę jest otwarty, tak jak atak w 1939 roku na Polskę. Musimy mieć tego świadomość, to się nie skończy na Ukrainie, nie skończyło się wtedy na Polsce. Potem była Francja, Wielka Brytania, a potem była wojna światowa. Nie możemy mieć takich złudzeń, tam jest pełnowymiarowa wojna. To, że nie strzelają w tej chwili pełnym arsenałem, którym dysponują, to tylko błędy taktyczne Rosji. Widać, że teraz jednak zmienili taktykę. Kiedy tam byłem, można było samochodem między czołgami przejechać. Teraz strzelają do każdego, każdego uważają za potencjalnego wroga. W momencie ataku na wieżę telewizyjną rozmawiałem przez telefon z córką. Gdy uderzyła jedna rakieta, dźwięk był stłumiony, druga też dość cicho. Trzecia, która uderzyła wyżej, stworzyła taki huk, że telefon prawie wypadł mi z ręki, a nogi się pode mną ugięły. Schowałem się pod budynek, widziałem, że wszyscy żołnierze w pobliżu zrobili to samo. Na miejscu byłem praktycznie pierwszy, widziałem odłamki, zburzony budynek, pięć ofiar. To pokazało, jak ludzie są mali w tej sytuacji. Za budynkiem, w budynku, na otwartej przestrzeni – gdy uderza rakieta, w ułamku sekundy człowiek jest martwy  – wspominał z przejęciem Robert Kwiatek.

Zełeński we wtorek w Bundestagu mówił niemieckim politykom o tym, że Nord Stream 1 i Nort Stream 2 to broń skierowana przeciwko Ukrainie. Później nie było żadnej debaty. – Niemieccy politycy niemieccy żyją w wieloletniej symbiozie z polityką rosyjską. Z okazji 70-lecia wybuchu wojny Wladimir Putin mówił o krzywdzie, która spotkała Niemców w trakcie podpisywania Traktatu Wersalskiego. Pomost między tymi dwoma elitami jest faktem o silnej wymowie psychologicznej i mającym dziś znaczenie technokratyczne. Wystąpienie Zełeńskiego potraktowano jako jedno z wielu wystąpień, zwyczajny punkt obrad. Chwilę potem Katrin Göring-Eckardt składała życzenia posłom Bundestagu, którzy obchodzili tego dnia urodziny – zaznaczył Marek Formela.

Politycy niemieccy nie chcą za bardzo dyskutować na temat tego, co dzieje się na Ukrainie. – „Boże, strzeż mnie od fałszywych przyjaciół, bo z wrogami poradzę sobie sam”. To widać w polityce niemieckiej. W tej chwili zrozumieli, że popełnili błąd, pozwalając rozwijać się Putinowi i pozwalając na jego politykę. Oczywiście tłumaczą to w różny sposób: Rosja zawsze była wypłacalna, dostawy przyjeżdżały terminowo. To była taka pułapka Putina. Najważniejsze jest to, że społeczeństwo niemieckie jest przerażone niczym zwierzę, które kobra czaruje swoim wzrokiem. Jest całe zesztywniałe ze strachu. Nie chcą dopuścić do tego, by NATO włączyło się do konfliktu, bo wtedy wybuchnie wojna – tłumaczył Andrzej Potocki.

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj