„Mieczysław Jałowiecki pierwszym reprezentantem Polski na terenie Gdańska”. Felieton Piotra Semki

(Fot. Radio Gdańsk)

Święto 11 listopada to dobra okazja, aby przypomnieć kogoś, kto stawiał pierwsze kroki, reprezentując odrodzone państwo polskie na terenie Gdańska. Mieczysław Jałowiecki, bo o nim mowa, urodził się w 1876 roku na Litwie i przez długie lata korzystał z faktu, że jego ojciec, jako rosyjski generał, miał bardzo wysoką pozycję w rosyjskich elitach.

Ale w 1918 roku, jako lojalny Polak, zgłosił się do Józefa Piłsudskiego z propozycją służby w dyplomacji. Oto Naczelnik Państwa zlecił mu bardzo niebezpieczną misję. Miał być pierwszym reprezentantem Rzeczpospolitej Polskiej na terenie Gdańska. Był to wówczas teren, którym targały niemieckie sentymenty szowinistyczne. Gdańsk, do którego powoli docierała informacja, że będzie wolnym miastem, był opanowany przez szowinistów niemieckich. Przywitali oni Jałowieckiego, jako przedstawiciela Polski, z wyjątkową wrogością.

Jałowiecki miał do realizacji ważną misję. Musiał ekspediować z Gdańska ładunki żywności z Ameryki i musiał wymuszać współpracę z bardzo niechętnymi mu władzami gdańskimi. Na szczęście pomagali nieco Amerykanie, którzy także byli reprezentowani wówczas w Gdańsku jako jeden z członków Ententy. Dzięki wysiłkowi i giętkości dyplomatycznej Jałowieckiego z Gdańska wyjechało łącznie 55 tysięcy ton żywności.

W wielu wypadkach Jałowiecki musiał stawać wobec groźby zamachu na swoje życie, ale jakoś udało mu się w końcu zrealizować wszystkie zadania, które postawił przed nim Piłsudski. Jego największą zasługą było to, że zwrócił uwagę na półwysep Westerplatte, który był wówczas zwykłym nadmorskim kurortem z paroma willami i domem kuracyjnym. Jak wspominał jego potomek Andrzej Jałowiecki, Mieczysław Jałowiecki szybko dostrzegł strategiczne znaczenie tego terenu i zrozumiał, że kto ma Westerplatte, ten panuje nad wejściem do portu gdańskiego. Zanim zwrócili na to uwagę Niemcy, przedstawił Ignacemu Paderewskiemu projekt zakupienia terenu na Westerplatte na potrzeby państwa. Narodowe kasy świeciły jednak pustkami. Żeby zdobyć Westerplatte musiał zaciągnąć kredyt i tak naprawdę przez jakiś czas ryzykował operację finansową własnym majątkiem.

W końcu jednak udało się dokonać jednak zakupu półwyspu. Skarb Państwa zwrócił Jałowieckiemu pieniądze. Za ten gest i skuteczność wdzięczni byli mu na pewno Polacy, którzy w okresie międzywojennym stworzyli na Westerplatte składnicę tranzytową, która potem okaże się miejscem chwały polskiego oręża. Piątego grudnia do Polski wrócą szczątki Mieczysława Jałowieckiego, który zmarł w 1962 roku w Wielkiej Brytanii. Zostanie pochowany na cmentarzu na Srebrzysku. Myślę, że każdy, kto z wdzięcznością myśli o wysiłku pokoleń II RP w budowanie polskiej obecności w Gdańsku, powinien wziąć udział w tej żałobnej ceremonii.

Piotr Semka/ua

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj