„Wojna wyraźnie nie poszła Rosjanom tak, jak planowano”. Felieton Piotra Semki

(Fot. Radio Gdańsk)

Kończy się rok 2022, który na zawsze zapamiętamy jako rok okrutnej, niszczącej i wyjątkowo odrażającej wojny, którą Władimir Putin wypowiedział Ukrainie. Po dziesięciu miesiącach tego konfliktu widzimy dyktatora Rosji, niekoronowanego cara na Kremlu, jako więźnia własnej, bardzo nieprzemyślanej decyzji o agresji – pisze w swoim felietonie Piotr Semka, publicysta i dziennikarz.

Wojna wyraźnie nie poszła Rosjanom tak, jak planowano. Wszystko miało zakończyć się blitzkriegiem i zdobyciem Kijowa w ciągu paru dni. Zamieniło się to w grzęzawisko konfliktu, w którym Ukraińcy broniący swojej niepodległości pokazali wyjątkowo duże walory bojowe. A Ameryka okazała się być bardzo konsekwentna w pomocy dla Ukrainy.

Po stronie rosyjskiej dyktator powoli staje się twórcą klinczu, w który weszła Rosja. Sankcje, jak twierdzą specjaliści od gospodarki, będą coraz bardziej dotkliwe, im więcej czasu mija od ich wprowadzenia. Społeczeństwo jest na tyle sterroryzowane, że nie jest w stanie w żaden wyrazisty sposób wymusić na Putinie zakończenie wojny.

Środowisko oligarchów z niepokojem obserwowało, jak wywołana wojna blokuje ich możliwości. Przez pewien czas wydawało się, że oligarchowie będą w stanie zmusić Putina, aby zakończył wojnę. Przypomnijmy, że przez pewien czas aktywność w tym wykazywał Roman Abramowicz, biznesmen działający na linii Moskwa-Londyn. Jak widać z perspektywy czasu, Putin jednych zastraszył, drugich kupił. W rezultacie oligarchowie posłusznie stulili uszy po sobie.

Jaka inna siła może zakończyć wojnę? Jedyne rozwiązanie to spisek pałacowy. Niektórzy twierdzą, że jeżeli Putin sięgnie po broń jądrową, to może to skłonić generałów do puczu wewnętrznego, który odsunie Putina poza dostęp do guzika atomowego. Są i tacy, którzy mówią, że jeżeli Putin nie zdecyduje się na użycie bomby jądrowej, to konflikt może tlić się.

Jego żelaznym elektoratem wspierającym jest 25 proc. Rosjan, którzy ogarnięci są szowinistyczną wielkorosyjską ideologią. Problemem jest to, że ich pozostała część jest w bardzo dużym stopniu bierna. Jej przedstawiciele mogą uciekać przed poborem do Armenii, Gruzji czy Kazachstanu, ale nie są zdolni do tego, by zorganizować protesty, które mogłyby powstrzymać Putina przed szaleństwem.

Przyszły rok będzie bardzo trudny dla Ukrainy, ale jeszcze trudniejszy dla Rosji. Wszystko wskazuje na to, że powoli rozmontowywane będą więzy ekonomiczne, które bez pomocy Zachodu trudno będzie Rosji utrzymać jako skuteczne gałęzie gospodarki. Tym bardziej, że Chiny będą wykorzystywać pozycję Rosji jako słabszego partnera i będą uzależniać od siebie państwo rosyjskie.

Czy ten rachunek był dla Rosji opłacalny? Oczywiście, że nie. Ale wiemy, że w polityce ambicja i niezdolność do przyznania się do błędów pcha dyktatorów do trwania w trwaniu nawet jeżeli wokół nich widać ewidentne dowody na to, że państwo na tym konflikcie traci. Zobaczymy, na ile sięga cierpliwość Rosjan i na ile Putin będzie w stanie utrzymywać Rosję w swoim żelaznym uścisku tajnych służb.

Piotr Semka

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj