Dwa wydarzenia, które dowodzą, że dialog z Ukrainą jest trudny, ale możliwy. Felieton Piotra Semki

(Fot. Radio Gdańsk)

W ostatnim czasie zwróciły moją uwagę dwa wydarzenia – jedno mało znane, drugie o wiele bardziej głośne. Jaki wypływa z nich wniosek? – pyta publicysta Piotr Semka w swoim felietonie.

Pierwsze wydarzenie to wizyta wiceszefa Centrum Mieroszewskiego Łukasza Adamskiego w jednej z popularnych kijowskich rozgłośni. Prowadzący audycję zapytał Adamskiego, dlaczego w Polsce tak dużo emocji wywołały uroczystości ku czci Bandery z okazji rocznicy jego urodzin 1 stycznia. Adamski spokojnie tłumaczył, że dla Polaków Bandera jest kimś, kto wychował całe pokolenie nacjonalistów ukraińskich, który akceptował ich taktykę i ideologię, w ramach której Wołyń powinni opuścić wszyscy Polacy, co w praktyce zakończyło się ludobójstwem, a prowadzący cały czas miał duże trudności ze zrozumieniem wrażliwości polskiej. Prowadzący odpierał zarzuty, mówiąc, że przecież to Rosjanie ukuli hasło, że Ukraińcy to są banderowcy i że w związku z tym jest naturalne, że Ukraińcy na pohybel rosyjskiej propagandzie mówią: „tak, jesteśmy banderowcami, bo bronimy niepodległości Ukrainy”. Adamski tłumaczył bardzo cierpliwie, że Bandera to fatalny kandydat na bohatera Ukrainy, że jest wielu innych bohaterów ukraińskich, którzy lepiej nadają się do roli kogoś, kto symbolizuje ukraińską niepodległość. Prowadzący wydawał się nieprzekonany, ale Adamski mógł przez prawie godzinę tłumaczyć Ukraińcom rozmaite niuanse polskiej wrażliwości.

I druga scena – prezydent Duda odwiedził Lwów, gdzie spotkał się z prezydentami Ukrainy i Litwy, a potem zarówno prezydent Zełenski, jak i prezydent Duda udali się na Cmentarz Orląt Lwowskich, gdzie złożyli wspólnie wieńce pod tablicą czczącą bohaterów polskich walczących w 1918 roku. Każdy, kto zna i obserwował ukraińską świadomość narodową, wie, że dotychczasowa wersja była taka, że oto młodzi, bohaterscy Ukraińcy wystąpili przeciwko Polakom, którzy utrzymywali Ukrainę pod polskim zwierzchnictwem, a walki o Lwów były przykładem tego, jak Polacy zdusili niepodległościowe dążenia Ukraińców. Jeżeli prezydent Ukrainy składa wraz z prezydentem Dudą wieniec na grobie polskich obrońców Lwowa, to jest to wydarzenie bardzo przełomowe, wydarzenie, które zachęca Ukraińców, żeby rozumieli także polską wersję historii. A o tym, że nie wywołało to jakiegoś wielkiego oburzenia wśród ukraińskich lwowian, świadczy fakt, że prezydent Duda był na ulicach Lwowa fetowany w bardzo życzliwy i sympatyczny sposób, bo Ukraińcy widzą w nim kogoś, kto jest liderem w staraniu o to, żeby Leopardy trafiły na Ukrainę.

Jaki jest wniosek z tych dwóch zupełnie różnych obrazków, który tu przedstawiam? Otóż że ten dialog z Ukraińcami nie jest łatwy, nie jest prosty, ale wymaga dużej cierpliwości i – co najważniejsze – jest możliwy. Warto przy nim powściągnąć łatwe uogólnienia pod tytułem „z nimi nie ma co gadać”, „oni są zapiekli w swoim banderyzmie”, bo cały taki dialog polega na próbach zrozumienia drugiej strony. Powtarzam, dialog ten jest trudny, nie jest łatwy, ale – jak widzimy na naszych oczach – odbywa się. I to jest najbardziej krzepiący morał z całej tej opowieści.

Piotr Semka

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj