Kolos na glinianych nogach, czyli przyszłość ruchu „Tak! Dla Polski”. Felieton Piotra Semki

(Fot. Radio Gdańsk)

Zupełnie niespodziewanie okazało się, że z Trójmiasta wywodzi się kolejny polityk, który, jak się zdaje, ma bardzo duże ambicje. Mowa oczywiście o prezydencie Sopotu Jacku Karnowskim, który w wywiadach przedstawia się jako jedna z czołowych postaci Ruchu Samorządowego „Tak! Dla Polski”.

Ruch ten niedawno przykuł uwagę, gdyż zamówił sondaż, w którym uzyskał 11 proc. poparcia. Wyglądało na to, że może przedstawiać się jako jedna z czołowych sił opozycyjnych. Donald Tusk jeszcze niedawno bardzo dużo mówił o nadziejach związanych z zaproszeniem samorządowców na listy wspólnej opozycji, którym będzie patronować. Wydaje się jednak, że wspomniany sondaż, który zamówił Karnowski i jego współpracownicy w jednej z firm sondażowych, zmroził polityków Platformy Obywatelskiej. Został zamówiony przy użyciu określenia Ruchu Samorządowego „Tak! Dla Polski” Rafała Trzaskowskiego.

To ponownie rozbudziło pytania, czy Trzaskowski nie ma ambicji autonomicznych politycznych, niezależnych od Platformy Obywatelskiej. On oczywiście woli być osobą, która łączy te dwa światy. Z jednej strony jest samorządowcem, więc wspiera ruch „Tak! Dla Polski”, a z drugiej jest wiceprzewodniczącym PO, zatem dla niego jest to sytuacja wygodna. Ale dla tych, którzy postawili na Donalda Tuska, są to rzeczy, które ich nie bawią. Każde zakwestionowanie jego przywództwa i tego, że po wygranych wyborach ma być premierem, jest dla zwolenników problemem.

Sam Jacek Karnowski udzielił niedawno wywiadu dla „Gazety Wyborczej” w Trójmieście, w którym sam nie ujawnia, czy chciałby startować do Sejmu. Co więcej, mówi, że paru samorządowców będzie musiało się decydować, czy wybiera ciągle karierę włodarzy miast, czy chcą startować do Sejmu. Jeżeli zostaną wybrani, będą musieli zrzec się mandatów prezydentów miast.

Cała sprawa jest o tyle ciekawa, że Jacek Karnowski, prezydent Sopotu, tajemniczo mówi, że jest około 50-60 polityków, którzy są gotowi, aby wejść do kampanii wyborczej jako kandydaci ruchu „Tak! Dla Polski”. Problem jest następujący: najbardziej znane nazwiska jak Jacek Sutryk we Wrocławiu, Jacek Jaśkowiak w Poznaniu czy Hanna Zdanowska w Łodzi raczej nie będą chcieli opuszczać swoich miast, w których czują się jak pączki w maśle i w których mają pewność, że ich kariera może się toczyć jeszcze długo. Jeżeli do startu na listach PO pójdą wiceprezydenci miast, członkowie rad miejskich, to są nazwiska, które nikomu nic nie mówią. Takie „no-name’y” mogą nie uzyskać głosów, nawet jeżeli będą na stosunkowo wysokich pozycjach.

Rezultat jest taki, że Jacek Karnowski ma pewien problem. Nie wiadomo, ilu znanych samorządowców namówi do startu. Nie wiadomo, jakie warunki wynegocjuje u Tuska. Nie wiadomo wreszcie, czy wyborcy kupią wchodzenie samorządowców na listy poselskie. Mogą uznać, że wspierają ich w wyborach samorządowych, a w wyborach sejmowych popierają „rasowych” polityków partyjnych. Wszystko to powoduje, że dzisiaj jeszcze trudno powiedzieć, co wyniknie z ruchu „Tak! Dla Polski”. Jakaś reprezentacja samorządowców na pewno zostanie wzięta przez PO na listy, ale szczegóły mogą być już bardzo mało korzystne dla tego lobby.

Wydaje się, że zagrywka va banque w postaci zamówienia sondażu, który miał pokazywać, że z 11 procentami są jedną z głównych sił opozycji, może być falstartem, który skłoni Donalda Tuska, aby wykorzystać samorządowców, lecz jednocześnie zadbać o to, żeby zbyt dużo do gadania w nowym rządzie nie mieli. A już przypisywane Jackowi Karnowskiemu marzenia o byciu wicepremierem ds. samorządu jest pewną przesadą.

Piotr Semka

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj