Wizyta papieża Franciszka na Węgrzech wyrazem sympatii dla polityki Wiktora Orbana. Felieton Piotra Semki

(Fot. Radio Gdańsk)

Spośród wielu zagranicznych pielgrzymek papieża Franciszka ta rozpoczynająca się właśnie na Węgrzech będzie niewątpliwie jedną z najdziwniejszych. Po pierwsze, papież był już stosunkowo niedawno, bo w 2021 roku, w Budapeszcie na Kongresie Eucharystycznym. A do żadnego z krajów wschodnich nie przyjechał jeszcze drugi raz. Był już w Polsce w 2016 roku, był na Słowacji w 2021 roku i wreszcie był w Rumunii w 2019 roku.

Trudno tę wizytę rozpatrywać inaczej niż jako wyraz sympatii dla polityki Wiktora Orbána, który w kwestii wojny na Ukrainie zajmuje zaskakująco podobne stanowisko co papież Franciszek. Uważa, że wojna powinna być zatrzymana w tych miejscach, gdzie są. Dla Ukraińców nie jest to specjalnie atrakcyjne, bo zamraża stan, w którym Rosjanie zajęli trzy okręgi – zaporoski, ługański oraz doniecki – i wreszcie zaanektowali Krym.

Co więcej, wcześniej papież Franciszek nie wahał się okazywać niechęci wobec Viktora Orbána, którego nie darzył sympatią z racji zatrzymania szturmu imigrantów w 2015 roku. Były nawet sytuacje, w których sugerowano, że w trakcie wizyty na Kongresie Eucharystycznym w 2021 roku papież dokona afrontu i nie spotka się z premierem Orbánem.

Ostatecznie do spotkania jednak doszło i teraz nagle jest wylewna atmosfera. Dlaczego papież nie skorzysta z okazji i nie pojedzie na granicę, żeby zobaczyć, jak wygląda sytuacja uchodźców? Oczywiście w programie wizyty jest spotkanie z uchodźcami, ale na terenie parafii Kościoła św. Elżbiety Węgierskiej w Budapeszcie. Bezpośrednio na granicę papież się nie uda.

Wszystko to może pokazywać, że tworzy się swoista oś państw, które może nie stawiają wprost na spojrzenie rosyjskie w tym konflikcie, ale zajmują na tyle ogólnikowe stanowisko, że ono per saldo wychodzi Rosjanom na korzyść.

Oczywiście, jest jeszcze wymiar religijny i nie można go lekceważyć. Iluś Węgrów po prostu chce zobaczyć się z głową Kościoła Katolickiego i uczestniczyć w mszach odprawianych przez Pontifexa z Rzymu.

Z polskiego punktu widzenia jednak ta wizyta jest stanowiskiem dwóch państw, bo przecież Stolica Apostolska jest państwem-podmiotem prawa międzynarodowego, które w kwestii wojny na Ukrainie zajmują stanowisko o wiele bardziej wycofane i bardzo serio traktujące stanowisko rosyjskie. Dla każdego agresora nawet taka „połówkowa” sytuacja jest bardzo korzystna. Moskwa może mówić: proszę bardzo, wśród osób, które wskazują na to, że Ukraińcy mają tylko w części rację, są tak poważne autorytety jak głowa Kościoła Katolickiego. Taka sytuacja niespecjalnie musi zachwycać.

Piotr Semka

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj