Tak można „wydeptać” sobie drogę do tragedii. Dzika ścieżka w samym centrum Gdańska
Ile potrafimy zaryzykować, żeby „ułatwić” sobie życie? Patrząc na sytuację ze ścisłego centrum Gdańska można odpowiedzieć – SPORO.
Ile potrafimy zaryzykować, żeby „ułatwić” sobie życie? Patrząc na sytuację ze ścisłego centrum Gdańska można odpowiedzieć – SPORO.
Lechia przegrała z Legią Warszawa 1:3 (0:1). W grze gdańszczan widać postęp – są bardziej zdeterminowani, zaczęli grać pressingiem, ale w obronie wciąż popełniają kardynalne błędy, które mistrz Polski bezwzględnie wykorzystał.
Większe posiadanie piłki, lepsze okazje bramkowe i szczelniejsza obrona długo nie wystarczały Arce do odniesienia zwycięstwa. Brakowało szczęścia, a ono uśmiechnęło się do gdynian w samej końcówce meczu. Żółto-niebiescy wykorzystali okazję i wyrwali Górnikowi zwycięstwo.
Pojedynek snajperów, dwie bramkostrzelne drużyny – spotkanie Górnika z Lechią miało potencjał na naprawdę dobry mecz. I choć fajerwerków w Zabrzu nie było, to widowisko stało na przyzwoitym poziomie i miało dwóch nieoczywistych bohaterów – Daniego Suareza i Flavio Paixao. To oni strzelili bramki i podnieśli poziom emocji, a spotkanie zakończyło się remisem 1:1.
Jak bulterier, jak wściekły byk, jak Tommy Lee Jones w „Ściganym” – taka była dzisiaj Arka Gdynia, kiedy bezlitośnie obnażała błędy Sandecji Nowy Sącz. Gdynianie byli lepsi w każdym elemencie gry, nie zadowolili się szybko zdobytym prowadzeniem i zasłużenie wygrali 5:0.
Lechia na własne życzenie przegrała z Cracovią 1:2. Gdańszczanie prowadzili, ale najpierw stracili bramkę, potem dali się zdominować, a w doliczonym czasie gry stracili decydującą bramkę po rzucie karnym.
Lechia po szalonym meczu zremisowała z Lechem 3:3 (2:1). W meczu dwukrotnie w roli głównej wystąpił VAR, obie drużyny grały w osłabieniu, a gospodarze dwukrotnie tracili prowadzenie. Ważnym czynnikiem był też chaos, który raz po raz przypominał o sobie w najważniejszych momentach spotkania.
© 2022 - Radio Gdańsk