Czy władze miast rozważnie wydają pieniądze podatników? „Chaos, brak komunikacji i kompetencji”

(Fot. Anna Rezulak / KFP)

Pomorskie samorządy spotykają się ze sporą krytyką: organizacja budżetów, planowanie inwestycji i ustalanie priorytetów, jeśli chodzi o wydatki. Wciąż mówi się o konieczności oszczędzania i władze miast to robią – jednak nie na tych płaszczyznach, na których powinny. 600 tys. zł na gadżety reklamowe, czy 100 tys. zł na akcję promocyjną z tik-tokerem to jedne z wielu kuriozalnych wydatków, których byliśmy świadkami w ostatnim czasie. Sprawdziliśmy, jak to wygląda w największych miastach województwa – Gdańsku, Gdyni, Sopocie i Słupsku.

GDAŃSK

Wyjazdy delegacji urzędu miasta, ustawione przetargi i brak kontroli nad wydatkami na promocję miasta – to główne zarzuty radnych Prawa i Sprawiedliwości z Gdańska wobec władz miasta w sytuacji, gdy dużo mówi się o konieczności oszczędzania.

INWESTYCJA, W KTÓRĄ CO ROKU POMPOWANE SĄ PIENIĄDZE

Na pierwszym miejscu stawiana jest sprawa Kunsztu Wodnego obok Forum Gdańsk. To właśnie tu, według Przemysława Majewskiego, trzeba zainwestować jeszcze kilkanaście milionów złotych, a budynek od lat stoi pusty.

– Budynek jest oddawany od wielu lat i nadal nie jest oddany, a to drenuje pieniądze z budżetu miasta na rzecz, która absolutnie nie jest priorytetowa – mówi Majewski i wylicza kolejne wydatki: 600 tysięcy złotych to są wydatki Gdańska tylko i wyłącznie na gadżety reklamowe, od kalendarzy po długopisy. To pokazuje, że władze w Gdańsku nie oszczędzają na sobie, tylko na mieszkańcach – przekonuje.

GDAŃSKI TIK-TOKER

Według radnego „niesmak pozostaje” w sprawie gdańskiego Tik-Tokera, na którą wydano ponad 100 tysięcy złotych. – To jest akcja promocyjna z osobą, która nie cieszy się dobrą sławą również w mediach społecznościowych – przekonuje i zaznacza, że to wydatki których nie trzeba ponosić, a miasto nie odczuje ich braku.

– To nie są pojedynczo duże kwoty, ale w skali miasta kiedy się to podsumuje to robią się ogromne kwoty. A miasto oszczędza na sprzątaniu ulic, wywożeniu śmieci – argumentuje Majewski.

PODRÓŻE, ZA KTÓRE PŁACĄ MIESZKAŃCY…

Do listy wydatków niepotrzebnych Andrzej Skiba – również radny PiS – dołącza częste podróże prezydent Gdańska, Aleksandry Dulkiewicz. Jego zdaniem nie są to podróże ściśle związane z pełnioną funkcją.

– Szkoda, że to podróżowanie za pieniądze podatnika. Można odnieść wrażenie, że za pieniądze miejskie są organizowane obiadki, na których pani Dulkiewicz spotyka swoich znajomych z różnych gron – wylicza Skiba. – Ja bym chciał, żeby prezydent jeździła po Polsce i poza jej granice, ale żeby coś z tego dla miasta wynikało – zaznacza.

KOSZTOWNA PROMOCJA

Skiba wylicza też wydatki na promocję w mediach, zarówno tych tradycyjnych, jak i nowoczesnych. – Być może jest tak, ze kiedy z urzędu miejskiego wychodzi przelew za tzw. promocję, to potem w niektórych stacjach telewizyjnych pojawiają się życzliwe opinie, które mają niewiele wspólnego z rzeczywistością – przekonuje wyliczając, że „to są kwoty które idą w miliony złotych”.

Do listy nieprzemyślanych i budzących zastrzeżenia dodaje wydatki Gdańskiego Zarządu Dróg i Zieleni. Tu wylicza przede wszystkim kompromitację związaną z wypasem owiec na Olszynce i palmę w Oliwie, która nie doczekała się otwarcia nowej palmiarni.

SOPOT

Zdjęcie ilustracyjne: Jacek Karnowski prezydent Sopotu, i Magdalena Czarzyńska-Jachim wiceprezydent Sopotu (fot. KFP/Anna Bobrowska)

Z jednej strony oszczędności, z drugiej wydatki, które nie znajdują się na liście „pierwszej potrzeby”. Zapytaliśmy opozycyjnych radnych, społeczników i mieszkańców Sopotu, czy pieniądze z miejskiej kasy są wydawane mądrze i czy rzeczywiście trzeba przeznaczać tak duże kwoty na rzeczy, bez których miasto może funkcjonować.

SOPOCKA MARINA

U Pawła Petkowskiego, radnego Sopotu z ramienia Prawa i Sprawiedliwości, nadal wiele emocji budzi budowa, a także utrzymanie sopockiej mariny. Nie bez echa przechodzą też milionowe wydatki na usuwanie łachy piachu przy molo, o której tworzeniu się ostrzegali specjaliści jeszcze przed budową mariny.

– Marina kosztowała miasto ponad 70 milionów złotych, korzystają z niej tylko nieliczni mieszkańcy Sopotu, a w większości swoje jachty cumują tam ludzie nie z Trójmiasta i spoza Polski. Dodatkowy aspekt to usuwanie każdego roku piasku, który się gromadzi. Podejrzewam, że tu już mówimy o milionach złotych ze wspólnej kasy przeznaczonych tylko na to, żeby koparki wykopywały piach przy sopockim molo – mówi Petkowski.

RUINY STAREJ CEGIELNI

Jak zauważa, miasto straciło również na działce, gdzie odkryto ruiny starej cegielni. Grunt przy ul. 1 Maja, czyli tak zwana działka Wierzbickiego, ma się zamienić w luksusowy hotel dla studentów. Według Petkowskiego miasto, nie odzyskując jej w chwili, gdy było to możliwe, straciło nie tylko cenny grunt, ale też niewiele zyskało względem komercyjnej sprzedaży tej samej działki. Pierwotny użytkownik wieczysty miał tam zbudować halę sportową, więc grunt otrzymał odpowiednią bonifikatę.

KORTY TENISOWE

Kolejna sprawa, o której wspomina radny Petkowski, to korty tenisowe w Sopocie. – Niepotrzebnymi kosztami są koszty prawne, które się ciągle zmieniają, ciągle rosną. Koszty prawne batalii pomiędzy Jackiem Karnowskim a Sopockim Klubem Tenisowym. Przez ten toczący się bój procesowy straciliśmy mnóstwo możliwości do zarobkowania na tym terenie przez miasto, gdyby panowała zgoda. Więc obok straty finansowej mamy też straty wizerunkowe – podkreśla radny.

RZEŹBY ZA 650 TYSIĘCY, 50 TYSIĘCY NA MEDAL

Małgorzata Tarasiewicz, prezes Stowarzyszenia Mieszkańcy dla Sopotu, przypomina kolejne – jej zdaniem – niepotrzebne wydatki drenujące sopocki budżet. – Absurdalny wydatek w kwocie 650 tys. złotych to wkład miasta Sopotu w konkurs „Sopot Miastem Rzeźby”. Jak można wydawać tak duże sumy w momencie, kiedy mówimy o braku pieniędzy na to, żeby było jasno w Sopocie i wyłączamy latarnie? – pyta Tarasiewicz i wylicza kolejne wydatki na zbytki.

– Następna kwestia to 50 tysięcy złotych przeznaczone na promocję miasta podczas wydarzenia „Medal Wolności Słowa”. Jednym z beneficjentów tego konkursu jest politycznie uwarunkowany sędzia Igor Tuleya, który tam otrzymał medal. Miasto Sopot nie powinno angażować się w polityczne przedsięwzięcia tego typu – zaznacza.

Posłuchaj materiału naszej reporterki:

GDYNIA

Tak wyglądać miało lodowisko w Gdyni. (fot. mat. pras.)

Połowa 2014 roku. Prezydent Gdyni Wojciech Szczurek obiecuje mieszkańcom, że jeśli na niego zagłosują w jesiennych wyborach samorządowych, wybuduje w mieście lodowisko z prawdziwego zdarzenia. To jedna z jego najważniejszych obietnic wyborczych.

Koniec 2022 roku. Lodowiska, a nawet planów jego budowy, nie ma i to mimo tego, że w przedsięwzięcie zainwestowano setki tysięcy złotych. Przygotowano teren przy ul. Denhoffa pod budowę obiektu, po czym zmieniono lokalizację obiektu na bliżej nieokreśloną, a wart 650 tysięcy złotych projekt inwestycji wylądował w koszu.

WYDATKI NA DOKUMENTACJĘ TECHNICZNĄ

Mimo problemów z realizacją inwestycji, jeszcze w 2017 roku Marek Stępa, ówczesny wiceprezydent Gdyni zapewniał, że w przedsięwzięcie zainwestowano już tyle środków, że obiekt musi powstać.

– Wydaliśmy niemałe pieniądze na dokumentację techniczną. Zostały poniesione zbyt duże nakłady, żeby z tej inwestycji rezygnować, zwłaszcza, że mamy przekonanie, iż lodowisko jest bardzo potrzebne. A skąd je mamy? Wystarczy zajrzeć w sezonie na starą ślizgawkę – tę pod namiotem – aby przekonać się, że chętnych do takiej formy rekreacji jest naprawę sporo – mówił na antenie Radia Gdańsk Marek Stępa.

INWESTYCJA ODŁOŻONA W CZASIE

Teraz jednak okazuje się, że inwestycja została odłożona na bliżej nieokreślony termin.

– Budowa lodowiska została odłożona na lepsze czasy, kiedy to samorządy będą w lepszej kondycji finansowej. Więcej w tym temacie nie jestem w stanie powiedzieć – informuje Tomasz Cząstka, wicedyrektor Gdyńskiego Centrum Sportu.

KOMPETENCJE WŁADZ GDYNI

Zdaniem opozycji, sprawa lodowiska jak w soczewce skupia kompetencje władz Gdyni do realizacji jakichkolwiek inwestycji.

– Wiemy, że pan prezydent Wojciech Szczurek wielokrotnie kierował się megalomanią, chciał tworzyć niepotrzebne lotnisko, na które straciliśmy dziesiątki milionów złotych, natomiast takie inwestycje, które mieszkańcy bezpośrednio wskazywali – choćby w budżecie obywatelskim – są potrzebne. Mamy w Gdyni Niedźwiadki, drużynę hokejową. Mieszkańcy tego potrzebują. Podobnie ma się sprawa z pływalnią. Tych inwestycji prezydent Szczurek jednak nie realizuje, to nie znajduje się w jego zainteresowaniu – wskazuje Marcin Bełbot, radny Prawa i Sprawiedliwości.

– Sprawa lodowiska pokazuje kompletny chaos, brak komunikacji i – niestety – kompetencji ze strony władz miasta. Za tę sprawę odpowiada Marek Łucyk – zarówno jako dyrektor GCS, jak i jako wiceprezydent Gdyni. Jak powiedział pan Szczurek, za błędy polityczne trzeba płacić, mam nadzieję, że za brak kompetencji również – twierdzi Marek Dudziński, gdyński radny PiS.

Na budowę krytego lodowiska Gdynia planowała przeznaczyć 40 milionów złotych. Gdyńskim fanom jazdy na łyżwach pozostaje sezonowa ślizgawka, która w tym roku znajdować się będzie na parkingu przy Rivierze, lub wyprawa na lodowisko do Gdańska.

Posłuchaj materiału naszego reportera:

SŁUPSK

Fot. Schronisko dla zwierząt

Dwa lata potrwa remont nowego schroniska dla zwierząt w Słupsku. Poprawki w inwestycji, która kosztowała ponad 7 mln zł będą kosztowały na początek około 750 tyś zł. Obiekt oddano do użytku w czerwcu 2020 roku.

Radny Bogusław Dobkowski z PO, który kontrolował inwestycję podkreśla, że jego zdaniem budynki nie powinny zostać odebrane po zakończeniu prac.

– Tam niewiele rzeczy zrobiono dobrze i nie wiem jak w ogóle ktoś się zgodził na to, żeby umieszczono tam zwierzęta – twierdzi radny.

– To niestety fuszerka – wtóruje radny PiS Adam Treder.

Wykonawca inwestycji ogłosił upadłość. Poprawki sfinansowało miasto Słupsk oraz sześć sąsiednich samorządów, które są partnerami projektu.

Edyta Stracewska/ Marcin Lange/ Bartosz Stracewski / Przemysław Woś / aKa

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj