Motorniczowie i kierowcy mogą zyskać status funkcjonariusza publicznego. Apel posła Lewicy

(fot. Radio Gdańsk/Bartosz Stracewski)

Czy kierowcy i motorniczowie pracujący w komunikacji miejskiej zyskają dodatkową ochronę? O dokonanie zmiany w prawie, która przyzna im status funkcjonariusza publicznego, zaapelowali komunikacyjni związkowcy z Gdańska, a projekt zmiany w ustawie zaproponował poseł Lewicy. Jeśli parlament je przyjmie, dodatkową ochronę zyska około 12 tysięcy osób w całej Polsce.

Pomysł przyznania pracownikom komunikacji miejskiej ochrony w trakcie prowadzenia przez nich pojazdów nie jest nowy. Do zmian w tym zakresie podchodzono na przestrzeni lat kilkukrotnie, bez efektu. Inicjatywa posła Marka Rutki to odpowiedź na serię napaści właśnie na kierujących autobusami i tramwajami.

– W lutym w Szczecinie kierowca został pobity przez nastolatka, bo zwrócił mu uwagę że trzyma nogi na siedzeniu. Z powodu odniesionych ran kierowca trafił do szpitala. 2 października w Szczecinie kierowca został zaatakowany gazem, gdy zainterweniował, widząc kradzież wyposażenia pojazdu – wylicza Marek Rutka z Lewicy. – Czarę goryczy przelał jednak incydent z 24 września, kiedy przy Operze Bałtyckiej w Gdańsku motorniczy zwrócił uwagę 18-latkowi i został przez niego pobity – dodaje.

(fot. Radio Gdańsk/Bartosz Stracewski)

STATUS FUNKCJONARIUSZA PUBLICZNEGO

Obecnie status funkcjonariusza publicznego ma liczna grupa pracowników, np. policjanci, ratownicy medyczni, posłowie, radni, notariusze, komornicy, nadzorcy sądowi, a od wiosny tego roku – również farmaceuci. Według Marka Rutki, osobom, które prowadzą pojazdy komunikacji publicznej i wykonują pracę na rzecz całego społeczeństwa, należy się właśnie społeczna ochrona.

– Bez tej prawnej ochrony kierowcy czy motorniczy nie będą interweniować – nawet w sytuacji zagrożenia zdrowia i życia pasażerów. Będą się bali, że zostaną pobici, czy będą mieli inny uszczerbek na zdrowiu, ale państwo za nimi nie stanie – obawia się Rutka.

Według niego, „jeśli te przepisy wejdą w życie, podnosząc rękę na kierowcę czy motorniczego, napastnik będzie odpowiadał tak, jak za napaść na policjanta”. Polityk liczy na to, że napastnik „trzy razy się zastanowi”.

(fot. Radio Gdańsk/Bartosz Stracewski)

DODAKTOWA OCHRONA DLA OK. 12 TYS. OSÓB

Według szacunków szefa Związku Zawodowego Pracowników Komunikacji Miejskiej w Gdańsku, taka ochrona jest potrzebna. Według szacunków związkowców – jeśli zmiany zaakceptuje rząd i przyjmie parlament – zapewnią dodatkową ochronę około dwunastu tysiącom kierowców i motorniczych w kraju.

– Uważam, że jest to potrzebne dla pracowników komunikacji miejskiej, bo zagrożenia przychodzą nie tylko z wewnątrz, od strony pasażerów, ale także z zewnątrz. Były przypadki, kiedy pojazdy były ostrzeliwane z broni krótkiej albo krótkodystansowej – argumentuje Marian Menczykowski, przewodniczący Związku Zawodowego Pracowników Komunikacji Miejskiej w Gdańsku. – Do odparcia ataku my mamy własne ciało, ale napastnik będzie odpowiadał karnie za napaść na funkcjonariusza publicznego. Dobre jest to, że w wielu środkach komunikacji miejskiej jest monitoring, ale potrzebna jest taka zmiana – dodaje.

Obecnie za czynną napaść na funkcjonariusza publicznego z użyciem niebezpiecznego narzędzia grozi kara od 1 do 10 lat więzienia. Jeśli w wyniku napaści doszło do ciężkich obrażeń, kara wzrasta do dwunastu lat więzienia. Przestępstwo napaści na funkcjonariusza publicznego jest ścigane z mocy prawa.

Bartosz Stracewski/aKa

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj