Dykta ogradzająca gdańską Złotą Bramę zamieniła codzienność właściciela kantoru w koszmar

(Fot. Marta Włodarczyk/Radio Gdańsk)

Puste butelki czy odchody – to codzienność, z którą zmaga się od kilkunastu miesięcy pan Robert, który prowadzi niewielki kantor przy Złotej Bramie w Gdańsku. Jego problemy rozpoczęły się wraz z rozstawieniem dykty wokół zabytku. Jak twierdzi, stracił przez to sporo klientów.

Pan Robert prowadzi kantor przy Złotej Bramie od 15 lat. Do tej pory na brak klientów nie narzekał. Sytuacja zmieniła się, gdy ze względu na zły stan techniczny zabytku wokół Złotej Bramy ustawiono ogrodzenie. I chociaż miejsce, w którym znajduje się kantor, powinno przyciągać klientów, zostało całkowicie zasłonięte. Jeśli ktoś jednak je zobaczy, może odstraszyć go nieprzyjemny zapach odchodów, które stale próbuje usuwać właściciel kantoru.

Bardzo mocno ucierpiał na tym mój biznes – mam około 90 proc. mniej zysku. Za tą zasłoną regularnie oddawany jest mocz i kał. Zanim otworzę kantor, zawsze muszę posprzątać odchody i w tych całych odchodach niestety muszę pracować. Jest mi też ciężko, ponieważ jestem niepełnosprawny i schylenie się jest dla mnie wielkim problemem, dlatego muszę sobie jakoś radzić. Zdarza się, że pomagają mi ludzie z ochrony czy przechodnie. Niestety zapach czuć i niektórzy porównują to z szaletem. Bardzo tracę przez to klientów, ale to niejedyny problem, bo okno też jest zasłonięte. Zdarza się, że ludzie mówią do mnie: „co to ma znaczyć?” – mówi Pan Robert, właściciel kantoru.

INTERWENCJE I BRAK WIDOCZNOŚCI KANTORU

Mimo interwencji Straży Miejskiej sytuacja nie ulega polepszeniu. Jak mówi pan Robert, ludzie załatwiają swoje potrzeby w nocy, przez co rano problem się utrzymuje, a właściciel kantoru musi radzić sobie na własną rękę. Zgłaszałem to na Straż Miejską i powiedzieli, że postarają się pomóc, ale pracują tylko do 21:00. Niestety wtedy oddaje mocz każdy, kto chce. Dykta powinna być ustawiona w taki sposób, aby mnie nie zasłaniała. Żeby postawić tu jakąś reklamę, musiałem się udać po zgodę do Konserwatora Zabytków. Za taką małą strzałką, która jest tutaj widoczna, dużo chodziłem. Jak ktoś się przyjrzy lub jest stałym klientem, to jest wskazówka, że kantor tutaj się znajduje, ale co do innych liczę na szczęście wyjaśnia pan Robert.

(Fot. Marta Włodarczyk/Radio Gdańsk)

CO DALEJ?

Przedsiębiorca chce podjąć kroki, aby móc dalej utrzymać placówkę. Myśli nad zamontowaniem monitoringu. Obawia się jednak, że jego działania nie przyniosą żadnych efektów. Kiedyś biznes miał się dobrze, zarabiałem na życie, a teraz pobieram pieniądze z kasy. Jeżeli to się nie zmieni, zamknę kantor. Ta dykta ma stać tu około dwóch lat, ale ja w to nie wierzę. Myślę, że będzie dłużej. Od 15 lat prowadzę ten biznes, to część mojego życia. Włożyłem w to serce zaznacza pan Robert.

„DYKTA UTRUDNIA FUNKCJONOWANIE PRZEDSIĘBIORCOM”

Jak mówi gdański radny Prawa i Sprawiedliwości Przemysław Majewski, sprawa Złotej Bramy ciągnie się już od kilku lat. Wielokrotnie były podejmowane kroki, by polepszyć sytuację. Jednak bez skutków. Interpelowałem do władz miasta o to, aby razem ze Stowarzyszeniem Architektów Polskich, które jest właścicielem tego zabytku, podjąć wreszcie działania mające na celu odnowienie Złotej Bramy. Niestety SARP nie dysponuje odpowiednimi środkami, próbuje jedynie poprzez dotacje miejskie oraz ministerialne wykonywać te prace. Niestety Złota Brama od wielu lat niszczeje i została zasłonięta bardzo ohydną dyktą, która nie dość, że szpeci, to dodatkowo utrudnia funkcjonowanie pobliskim przedsiębiorcom, także jednemu z nich, który prowadzi kantor zaraz przy Złotej Bramie. Ja ze swojej strony zwróciłem się już do miejskich jednostek, aby podjęły one niezbędne działania, żeby to miejsce było w odpowiedni sposób zadbane, oczyszczone i żeby nie dochodziło tam do sytuacji, gdzie osoby załatwiają się albo śmiecą mówi Przemysław Majewski.

(Fot. Archiwum prywatne właściciela kantoru)

OPINIE MIESZKAŃCÓW SĄ JEDNOZNACZNE

Gdańszczanie zauważają, że postawiona dykta nie jest wizytówką Gdańska, szczególnie w okresie, gdy do miasta przyjeżdżają turyści. Zwracają uwagę także na zawężone przejście prowadzące na ulicę Długą. Ta dykta jest jakimś chorym rozwiązaniem i tak naprawdę ten zabytek architektoniczny, który tutaj mamy, przestaje wyglądać tak, jak wyglądać powinien. Panu z kantoru serdecznie współczuję. Nikt nie chce przychodzić do swojego miejsca pracy w takich warunkach. Gdańsk jest jednym z najpiękniejszych miast, a niestety ta dykta go szpeci. Gdy przejeżdża tędy osoba niepełnosprawna lub dwa wózki, to jest masakra mówi mieszkanka Gdańska. Na pewno wygląda to okropnie, patrząc pod względem jarmarku. Widziałam, że ludzie bardzo się skarżyli i śmiali się, że jest to jeszcze dodatkowo oświetlone lampkami. Tak to nie powinno wyglądać – dodaje kolejna z mieszkanek.

Stowarzyszenie Architektów Polskich, które jest właścicielem Złotej Bramy, nie odpowiedziało na prośbę o udzielenie komentarza.

Posłuchaj materiału naszej reporterki:

Marta Włodarczyk/ol

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj