Czołg z al. Zwycięstwa w Gdańsku do Muzeum II Wojny Światowej? Karol Nawrocki: obecnie nie jest symbolem tego, czego powinien być

(fot. archiwum RG)

Usunięcie czołgu T-34 z alei Zwycięstwa w Gdańsku oraz rocznica zbrodni katyńskiej były głównymi tematami rozmowy Jarosława Popka z dr. Karolem Nawrockim, prezesem Instytutu Pamięci Narodowej, który był „Gościem Dnia Radia Gdańsk”.

– Znam cały problem wokół czołgu. W pewnym sensie jest on oswojony, pozbawiony symboli, które najbardziej kłują w oczy. Ma też element polskości. W takiej formie, w moim uznaniu, nie powinien zostać przy alei Zwycięstwa. Przy dobrej woli gdańskiego samorządu ta historia powinna zostać chociażby opowiedziana. Ten czołg jest jednym z wyjątkowych przykładów skomplikowanej materii tego problemu. Popierają go też organizacje kombatanckie. Powinno zostać jednak wyjaśnione, że mimo dobrych intencji, ci żołnierze nie służyli sprawie wolności. Czołg mógłby zostać przeniesiony do muzeum lub miejsca pamięci. Nie powinien być symbolem hołdu nawet dla polskich żołnierzy, którzy służyli w zniewoleniu Polski w roku 1945 – zauważył Karol Nawrocki.

Prowadzący Jarosław Popek dopytał, czy czołg mógłby znaleźć się w Muzeum II Wojny Światowej. – W moim uznaniu tak, oczywiście nie jestem już gospodarzem muzeum. Ten czołg, dominujący przy al. Zwycięstwa, bez pełnego opowiedzenia tej historii, nie jest symbolem tego, czego powinien być. Instytucje państwowe i samorządowe mają za zadanie kształtować opinię publiczną – odpowiedział były dyrektor placówki.

– Usuwanie sowieckich symboli jest obowiązkiem wszystkich samorządów. Od 2016 roku działa ustawa, która zobowiązuje je do pozbycia się takich symboli z przestrzeni publicznej. To wypadkowa wielu spraw. Na dzień dzisiejszy nie widzimy głębokich uporów samorządów co do tego, aby pielęgnować sowieckie gwiazdy. Samorządowcy, którzy nie będą chcieli z nami współpracować w tej materii, mogą spodziewać się moich wizyt. Może mają argumenty, które będą w stanie mnie przekonać, że czerwona gwiazda, czyli symbol systemu, który zamordował 100 milionów ludzi, powinien być w przestrzeni publicznej – ironizował prezes IPN. – Na początku lat 90. wiele pomników upadało w sposób spontaniczny. Później była druga fala dekomunizacji w roku 2016. 60 miejsc, w których pozostały sowieckie relikty, są niezaopiekowane – dodał.

– Rocznica zbrodni katyńskiej jest ważna od wielu lat, także bez kontekstu wojennego. Niemniej kontekst wojny na Ukrainie pokazuje, że historia wciąż jest żywa. Sprawy, które miała na swoich barkach wyłącznie historia, stają się otaczającą nas rzeczywistością. Jest to rok, w którym niektórym sprawom dotyczącym wydarzeń II wojny światowej przyglądamy się z wrażeniem aktualności – zauważył Karol Nawrocki. – Znamy sprawców i ofiary tej zbrodni, co w Polsce komunistycznej nie było sprawą oczywistą. W warstwie prokuratorskiej, sądowej i symbolicznej rozliczenie wszystkich zbrodni komunistycznych jest rzeczą ważną. To oczywiście zagadnienie, które nie pozwoli postawić przed sądem bezpośrednich sprawców tej zbrodni. W IPN toczy się śledztwo prokuratorskie. Ze względu na opieszałość, naturalną dla Federacji Rosyjskiej, jest ono niemożliwe do zakończenia. Wobec tego to śledztwo miałoby raz na zawsze usankcjonować zbrodnię ludobójstwa – wyjaśnił.

– Rosja jest spadkobierczynią Związku Sowieckiego. To w tragicznych warunkach pokazuje ważkość wszystkich wątków historycznych. Tysiące publikacji, które opisują naturę tego systemu, dzisiaj urzeczywistniają się na naszych oczach. To z jednej strony tragiczne, że w tym państwie nie doszło do cywilizacyjnego postępu w kategoriach militarnych, propagandowych i interpretacji wydarzeń historycznych. Z drugiej strony, jak widzimy po ukraińskich działaniach militarnych, jest to skuteczne. Cały świat zrozumie, że Rosja jest wprost kalką Związku Sowieckiego sprzed 80 lat, także w aspekcie dyplomacji militarnej – przekonywał Gość Dnia Radia Gdańsk.

– Jeszcze kilka lat temu trwało naiwne oswajanie Federacji Rosyjskiej przez kraje Zachodu, część elit politycznych Polski, ale także moich kolegów historyków. W Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku, gdy zostawałem jego dyrektorem, starano się oswoić pamięć historyczną o zbrodniach Związku Sowieckiego, atakując mnie i moich współpracowników za to, że chcemy mówić wprost o faktach i zagrożeniach płynących z historii. To tragiczny, choć najlepszy moment, by zobaczyć jak bardzo się mylili, wzbudzając wielkie emocje w stosunku do Armii Czerwonej – podkreślił.

– To zabrzmi mocno, ale trudno się dziwić imperatorowi Rosji, byłemu KGB-iście i zbrodniarzowi wojennemu, że podnosi wątki propagandowe. Należy się dziwić tym, którzy w te wątki ufali i przyjmowali to jako wykładnię wiedzy historycznej w 2010 i po 2010 roku, kiedy propaganda komunistyczna niszczyła umysły wolnych Polaków, historyków i urzędników państwowych – stwierdził Nawrocki.

ua/mrud

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj