Każde gmeranie przy ordynacji wyborczej odbije się rykoszetem – mówi w Radiu Gdańsk prezes Polskiego Stronnictwa Ludowego. Władysław Kosiniak-Kamysz komentuje w ten sposób pomysł Prawa i Sprawiedliwości na ograniczenie kadencyjności w samorządach. I proponuje: zacznijmy od siebie, od posłów i senatorów.
Z Władysławem Kosiniakiem-Kamyszem rozmawiała Agnieszka Michajłow.
Wprowadzimy dwukadencyjność wójtów, burmistrzów i prezydentów miast – zapowiada prezes PiS. Po upływie dwóch kadencji, dana osoba nie mogłaby już kandydować w wyborach samorządowych. Zdaniem prezesa PSL, to wytaczanie wojny małym wspólnotom. – Polacy wybierali różnych burmistrzów, również z PiS. Tu ścierają się dwie wizje państwa: demokracji centralizowanej i samorządowej. Szkoda Polski, szkoda dorobku samorządowego.
– Nie trzeba zmieniać ordynacji, trzeba zmienić konstytucję. Czasami trudno w dwie kadencje zrealizować cały program. Znam gminy, gdzie przez wiele lat prezydent jest dobrze oceniany, np. w Gdyni – dodaje Kosiniak-Kamysz.
KADENCYJNOŚĆ W SEJMIE I LIKWIDACJA URZĘDÓW WOJEWÓDZKICH
– PiS już próbowało w 2006 roku zablokować listy i na tym przegrało. Każde gmeranie przy ordynacji wyborczej odbije się rykoszetem. A ten rykoszet dosięgnie PiS. Samorządowcy mają do tego podobny stosunek jak my. Zacznijmy od siebie, od posłów i senatorów. Powszechna kadencyjność byłaby w porządku. Poza tym lepiej zlikwidować urzędy wojewódzkie i dać więcej kompetencji samorządom – proponuje gość Rozmowy Kontrolowanej.