Piotrek Myszka świetnie obiera jabłka dla naszych dzieci. Nastawia zmywarkę, dobrze prasuje. W nocy wstaje do dzieci. Idealny mąż? Postanowiliśmy to sprawdzić. Trwa tydzień małżeństwa. Specjaliści, psychologowie przez kilka dni zapraszają na wykłady seminaria, filmy i dyskusje.
„DZIECI SZYBKO PRZYPOMINAJĄ, ŻE JESTEM W DOMU”
My sprawdzamy, jakim mężem jest nasz olimpijczyk Piotr Myszka. – Raz jestem mistrzem, a za chwilę zajmuję się swoją małą gromadką dzieci i żoną. Tak jest najlepiej. Przyjeżdżam z medalem, ale dzieci szybko przypominają mi, że wróciłem do domu – mówi Piotr.
Sportowiec zaprosił Annę Rębas do swojego domu w Oliwie. Czwarty żeglarz igrzysk olimpijskich wrócił właśnie ze zgrupowania na Teneryfie, gdzie trenował z windsurfingową kadrą, gdzie i wiatry lepsze, i klimat łagodniejszy. A w Gdańsku śnieg po pas i obowiązki domowe.
BEZ OKRESU OCHRONNEGO
Żeglarz przygotowuje się do igrzysk w Tokio w 2020 roku, ale w domu nie ma taryfy ulgowej. – Ma troje małych dzieci, które na razie nie odróżniają koloru medali olimpijskich – opowiada Zuzanna Myszka, żona sportowca. Nie ma więc czasu na tzw. okres przejściowy i zbyt powolny powrót do domowych obowiązków. – Nie ma „okresu ochronnego”. Jak trzeba, to Piotrek wstaje w nocy do dziecka – dodaje.
– Tak po prostu. Wstaję. Przychodzi dziecko i puka w głowę. Trzeba wstać – potwierdza Piotr.
WSPÓLNA PASJA DO SPORTU
Zuzanna jest z zawodu psychologiem. Dzieli sportowe pasje z mężem, ale nie pływa na desce z żaglem. – Wspólnie lubimy sport. Poznaliśmy się na AWFiS. To nasz wspólny sposób na odstresowywanie. Sport kształtuje charakter i na pewno pomaga nam w domowych obowiązkach. Piotr, jak jest w domu, wstaje najwcześniej z nas – opowiada Zuzanna.
Piotr Myszka w domu przestaje być sportowcem i nie ma żadnego okresu ochronnego. Fot. Radio Gdańsk/Anna Rębas
Piotr Myszka zajmuje się 7-letnim Antosiem i 4-letnią Nelą. – Ja mogę jeszcze pospać z najmłodszą pociechą 4-miesięczną Idą. Chłopcy są świetnie zorganizowani w kuchni – opowiada pani Zuzanna.
SPORT WAŻNY, ALE NIE TAK JAK RODZINA
Jak na mistrza przystało, Piotr radzi sobie ze wszystkimi kuchennymi czynnościami. Zmywarka, gotowanie, przygotowywanie śniadania. Dzieci trzeba nakarmić ubrać, odprowadzić do szkoły. – Sport jest ważny, ale nie ważniejszy niż rodzina – zaznacza Piotr. – Moje treningi i starty układam pod rodzinę. Na treningach staram się nie myśleć o obowiązkach domowych. Decyzję o kolejnym starcie na Olimpiadzie w Tokio także podjęliśmy wspólnie – opowiada pan Piotr.
Państwo Myszka mają troje małych dzieci, najmłodsza Ida ma 4 miesiące. A Piotra nie ma prawie 200 dni w roku. – Choć dla nas najlepszy czas na dziecko jest po igrzyskach. Nela urodziła się po Londynie, a Ida po Rio – śmieje się Zuzanna.
– Wszystko dzieje się szybko, a w domu gdzie jest trójka dzieci dzieje się naprawdę bardzo dużo – mówią małżonkowie. – Są momenty, zwłaszcza po moim powrocie, kiedy pojawia się lekka dezorganizacja. Musi minąć jakiś czas, by wszystko zaczęło działać bez zarzutu – opowiadają.
CZAS TYLKO DLA SIEBIE
To ciągle zakochani w sobie młodzi rodzice. – Znajdujemy też czas na to, by pobyć we dwoje. Razem wychodzimy, lubimy kino, teatr i dobre wino – mówi Zuzanna. – Musimy mieć na to czas. Lubimy być tylko we dwoje.
Piotr ma 36 lat, jest jednym z najbardziej utytułowanych polskich żeglarzy. Dwukrotnie (2010, 2016) był mistrzem świata, raz wicemistrzem świata (2011) i mistrzem Europy (2011).
W 2016 r. debiutował na Igrzyskach Olimpijskich, a za trzy lata będziemy za niego trzymać kciuki w Japonii. – Traktujemy się jak drużyna. Ty mi pomożesz, a ja tobie. To wyszło samo, dotarło się gdy pojawiły się dzieci. Ten system sami jakoś wypracowaliśmy – tłumaczy Piotr.
Posłuchaj całej audycji:
Anna Rębas/mili