Wystarczyły tylko trzy głosy, żeby dostać się do Rady Samorządu Studentów Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Gdańskiego. Część studentów zarzuca Radzie celowe ukrywanie informacji o wyborach oraz obsadzanie listy wyborczej tylko „swoimi” kandydatami. Takich zarzutów kierowanych pod adresem samorządu jest więcej. Sprawa może ostatecznie zakończyć się w sądzie.
W styczniowych wyborach wybierano dziesięciu nowych radnych (w każdych wyborach wymienia się połowę dwudziestoosobowej Rady). Wybierano ich spośród… dziesięciu kandydatów, bo tylko tylu dopuszczono. Chętnych było więcej, a limitu nie ma. Głosować można na kilku kandydatów. – Zostałam poinformowana na Facebooku przez koleżankę, która była oburzona tym, że kandydaci z trzema głosami się dostali – mówi Dobrawa Kozłowska, studentka, która planowała kandydować. Takich osób było więcej.
Wybory odbyły się w dniach 22-23 stycznia, jednak trudno było gdziekolwiek znaleźć informacje na ten temat. Brakowało ich zarówno na stronie internetowej rady, jej facebookowym fanpage’u i na korytarzach wydziału. Regulamin Samorządu Studentów UG mówi, że informacja o wyborach powinna być podana na plakatach, ale tych po prostu nie było. Niektórzy studenci przyznają, że widzieli – już po wyborach – pojedyncze kartki A4, na których była informacja o wyborach.
To nie koniec nieścisłości. Wydziałowa Komisja Wyborcza została powołana przez Uczelnianą Komisję Wyborczą (działającą w ramach Parlamentu Studentów UG), choć według regulaminu powinna ją powołać wydziałowa rada. W wyborach wzięło udział zaledwie 27 osób.
O wyborach nie poinformowano części obecnego składu rady, choć radni pytali o to przewodniczącego. W ramach protestu z prezydium rady odeszli jej sekretarz Weronika Borek oraz wiceprezes Rafał Morawski.
NIE BYŁO POTRZEBY KAMPANII WYBORCZEJ
Studentów niepokoi bardzo mała liczba kart wyborczych. Ich zdaniem organizatorzy wyborów liczyli na niską frekwencję. Z 200 przygotowanych kart wyborczych wydano ich tylko 27, choć na wydziale uczy się kilka tysięcy studentów. Frekwencja wyborcza w poprzednich latach sięgała 600-700 głosów. W poprzednich latach wydawano ok. 700 kart wyborczych. Bartosz Bellwon, student Wydziału Prawa i Administracji oraz członek Niezależnego Zrzeszenia Studentów, zarzuca organizatorom wyborów celowe słabe ich rozreklamowanie, aby kandydaci nie musieli robić kampanii wyborczej. – Myślę, że jeżeli w ciągu ostatnich lat głosowało 700 osób, to wyprodukowanie ok. 200 kart w tym roku ewidentnie wskazuje na czyjeś intencje – zaznacza.
Wspomina również, że jeden z owych dziesięciu kandydatów podziękował na Facebooku koledze z Rady, który miał mu ułatwić zwycięstwo w wyborach. Post został skasowany, jednak inni studenci potwierdzają, że go widzieli.
Zdaniem Bartosza Bellwona działalność w samorządzie studenckim może być dla niektórych kusząca ze względu na środki finansowe, jakimi dysponują samorządy. – Parlament Studentów UG oraz RSS-y dysponują sporymi budżetami m.in. na wyjazdy studenckie. Wydziałowy RSS ma też kompetencje, by rozdzielać środki między pomniejsze organizacje wydziałowe, takie jak stowarzyszenia czy koła naukowe.
BEZSTRONNA KOMISJA
Przewodniczący RSS-u Wydziału Prawa i Administracji Michał Gzowski podkreśla, że Uczelniana Komisja Wyborcza nie stwierdziła nieprawidłowości. – Sprawę również na moją prośbę bada prorektor ds. studenckich. Regulamin mówi, że Wydziałową Komisję Wyborczą powołuje RSS, a w przypadku niepowołania przez radę robi to UKW. Tak robiono od wielu lat, z tego co wiem, na wszystkich wydziałach. Nie jest to incydentalny wypadek tylko stała praktyka – tłumaczy przewodniczący.
Według studentów kwestionujących przebieg wyborów, takie działanie powinno być co najwyżej wyjątkiem od reguły. Według Michała Gzowskiego fakt, że to nie on zapoczątkował tę praktykę, „pozbawia to mocy argumentu o stronniczości wyborów”. – W momencie, gdy startują koledzy i koleżanki, można zarzucić komisji wyborczej, że była stronnicza – dodaje i podkreśla, że w komisji były tylko osoby spoza Wydziału Prawa i Administracji.
NISKA AKTYWNOŚĆ PARLAMENTU STUDENTÓW
Z zarzutami Bartosza Bellwona zgadza się Kamil Poźniak, jeden z członków rady, który nie został poinformowany o wyborach, oraz prezes trójmiejskiego oddziału Stowarzyszenia KoLiber. Według niego Parlament Studentów UG zaniedbuje swoje zadania, skupiając się na organizacji imprez, a sposób wydatkowania środków finansowych w praktyce nie podlega demokratycznej kontroli. – Studenci nie wiedzą zatem jaki procent swego budżetu samorząd wydaje np. na pomoce naukowe i jedzenie dla siebie oraz imprezy integracyjne – tłumaczy.
– Przeciętni studenci nie wiedzą nawet czym zajmuje się samorząd studentów i jakiej pomocy (np. socjalnej czy w negocjacjach z władzami uczelni) mogą od niego oczekiwać – mówi Kamil Poźniak zarzucając Parlamentowi Studentów UG niską aktywność. Dodaje, że w ciągu całego roku tylko na 2-3 posiedzeniach RSS-u było kworum wymagane do podjęcia ważnych dla studentów decyzji.
CZY RADA MOGŁA NIE WIEDZIEĆ O WYBORACH?
Nasz dziennikarz zapytał przewodniczącego rady, jak to możliwe, że o wyborach nie wiedziała nie tylko duża część studentów, ale również niektórzy członkowie rady. – Tutaj niezbyt wiele mogę powiedzieć. Wiedziały osoby, które były zainteresowane. Sam dowiedziałem się o wyborach, gdy zobaczyłem o nich informację na wydziale – mówi Michał Gzowski i dodaje, że kalendarz wyborczy został uchwalony przez UKW.
Jednak czy komisja nie powinna informować rady o wyborach, nawet jeśli nie wspomina o tym regulamin? – Nie wiem, może to dziwne. Skąd pan wyciąga taki wniosek, że komisja powinna o tym informować? To pytanie powinno być skierowane do UKW. Z tego co wiem, jej przewodniczącym jest pan Tomasz Neumann. Rada otrzymała kalendarz wyborczy, w którym były ustalone ramy, kiedy wybory mają się odbyć. Wydaje mi się, że procedury ani obyczaje nie zostały złamane – twierdzi Michał Gzowski.
Nie wszyscy przyjmują te wyjaśnienia. – W takiej sytuacji nie wiadomo, komu wierzyć. Wydaje mi się to mało prawdopodobne, ponieważ w tych wyborach do rady dostali się znajomi części radnych. To dziwna sytuacja – komentuje sprawę studentka Dobrawa Kozłowska.
WINA REGULAMINU?
Studenci podkreślają, że potrzebna jest zmiana regulaminu, który ich zdaniem jest wadliwy. Jak mówi Norbert Korus, przewodniczący NZS UG, pozwala on na takie sytuacje jak teraz. – Regulamin nie przewiduje informowania o wyborach na stronie wydziału czy na stronie facebookowej, więc samorządowcy, o tym nie informują. Tryb zmiany regulaminu nie jest w nim zawarty, więc siłą rzeczy też zależałby od dobrej woli samorządu. Myślę, że naciski ze strony studentów, których reprezentują parlamentarzyści, mogłyby coś zmienić. Na wielu uczelniach w Polsce działa to zdecydowanie lepiej niż na Uniwersytecie Gdańskim.
Według części studentów podważających przebieg wyborów, Regulamin Samorządu Studentów był zmieniany, gdy tylko wytykano samorządowcom, że naginają przepisy, a niektóre specjalnie konstruują w sposób kuriozalny. Jednym z przykładów, które podają, jest zasada mówiąca, że Parlament Studentów UG mógłby zostać odwołany przez 10 proc. studentów całego Uniwersytetu, co daje ponad 2,5 tys. osób. – To technicznie niewykonalne. Występowanie samorządności w świadomości studentów jest dosyć niskie – zaznacza Norbert Korus.
„NIE PRZEWIDZIANO, ŻE SAMORZĄD MOŻE DZIAŁAĆ NA NIEKORZYŚĆ STUDENTÓW”
Do NZS-u dotarło pismo od Parlamentu Studentów, w odpowiedzi na prośbę o wyjaśnienia. – Parlament nie widzi problemu i uważa, że wszystko było zgodne z przepisami. Jednak naszym zdaniem trzeba je doprecyzować. Niejako zostało to poparte pismem od prorektora ds. studenckich, który zwrócił uwagę na niedokładne poinformowanie studentów. NZS-owi leży na sercu dobro UG i będziemy informować o dalszych losach sprawy. Władze uczelni de facto nie mogą ingerować w samorządność studencką, jednak nie przewidziano, że samorządy mogą działać na niekorzyść studentów – dodaje Norbert Korus.
„STUDENCI SAMI MUSZĄ WYPRACOWAĆ ZASADY”
Rzeczniczka Uniwersytetu Gdańskiego, Beata Czechowska-Derkacz, w przesłanym komunikacie informuje, że trwa sprawdzanie zarzutów, które stawiają studenci. – Chcemy jednak podkreślić, że prorektor ds. studenckich nie może ingerować w wybory do rad samorządów na wydziałach i studencką samorządność. Zasady przeprowadzania wyborów do rad samorządów i Parlamentu Studentów przygotowują sami studenci. Nadzór prorektora oznacza czuwanie nad wykonywaniem zasad przygotowanego przez nich regulaminu. Prorektor ds. studenckich służy pomocą w rozwiązywaniu spornych kwestii i jest ze studentami w stałym kontakcie. Skierował do Parlamentu Studentów UG pismo z prośbą o rozważenie unowocześnienia niektórych zapisów w regulaminie dotyczących komunikacji, gdyż pochodzą one z 2001 roku. Są to jednak zasady, które studenci muszą wypracować sami – tłumaczy i dodaje, że do czasu wyjaśnienia kwestii formalnych nie będzie komentować sprawy.
SKARGA DO SĄDU
W piśmie wysłanym m.in. do NZS-u oraz RSS-u prorektor Arnold Kłonczyński zadeklarował „wszelką pomoc w zakresie konsultacji i – w przyszłości – realizacji podjętych przez Parlament zmian w zakresie sposobu przeprowadzania wyborów na poszczególnych wydziałach”. W najbliższych dniach Bartosz Bellwon złoży na ręce prorektora wniosek o unieważnienie wyborów. – W zależności od odpowiedzi nie wykluczamy wniesienia skargi do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego – zapowiada w imieniu studentów.