Prawnik, który przegra w sądzie nie otrzyma zapłaty? „To prowadzi do zaniżania jakości usług”

Jest pomysł, żeby prawnikowi płacić tylko wtedy, kiedy wygra sprawę w sądzie. Ma to ograniczyć koszty klientów, a młodym prawnikom ułatwić start. Czy takie rozwiązanie na pewno jest dobre? O tym rozmawiali eksperci w audycji Ludzie i Pieniądze.

Gośćmi Iwony Wysockiej we wtorkowej audycji byli Wiktor Kamiński, zastępca dyrektora generalnego Kasy Krajowej SKOK, Stanisław Szultke, ekonomista oraz Piotr Urbańczyk, prezes BEST TFI.

Aktualnie Kodeks Etyki Adwokackiej zabrania na umawianie się z klientami wyłącznie na procent od wygranej. W marcu Naczelna Rada Adwokacka będzie rozważała możliwości możliwość rozliczania się z prawnikiem tylko wtedy, kiedy ten wygra w sądzie.

 

JEST DUŻO PYTAŃ I OBAW 

– Pomysł jest trudny z punktu widzenia zawierania umów pomiędzy stronami. Można dopuszczać sytuację, w której prawnik dogada się z klientem o formie rozliczenia od wygranej. Patrząc jednak na stopień niejasności przepisów i zadziwiające orzeczenia sądów, obawiałbym się czegoś takiego ze strony prawników i klientów. Pojawia się pytanie – co to znaczy „wygranie”? – mówił Wiktor Kamiński.

– To właśnie może wywołać lawinę pozwów przeciwko prawnikom, którzy wygrali sprawę, ale w opinii klienta jej nie wygrali – wtrąciła Iwona Wysocka.

Stanisław Szulke podkreślił, że taka możliwość ma być jedynie „opcjonalna”. – Jeśli dobrze rozumiem, to nie chodzi o to, żeby wszystkie umowy były rozliczane w taki sposób, tylko żeby to była jedna z opcji umawiania się z klientem. Realne zastosowanie może to mieć w sprawach np. o odszkodowanie. W takich sytuacjach, można się umówić na jakiś procent od odzyskanej kwoty – mówił Stanisław Szultke.

SĄ INNE MOTYWACJE NIŻ TYLKO ZAPŁATA 

Piotr Urbańczyk uważa, że jest to temat na dużą debatę”w jaki sposób wyceniać pracę” – Ja jestem zwolennikiem godziwego wynagradzania za wykonywaną pracę. W momencie, kiedy pracujemy na zasadzie umownego wynagrodzenia od pracy, może to nas sprowadzić do poziomu maszyn. Na zasadzie, że jedynym wynagrodzeniem za wykonywaną pracę będzie pieniądz. Wydaje mi się, że jest szereg innych elementów, które wpływają na to, czy wykonujemy jakąś prace czy nie. Takie umawianie się na wynagrodzenie prowadzi tylko do zaniżania jakości wykonywanych usług – dodał Urbańczyk.

jK/mmt
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj