Tuk tuk dla Bunhaka. Polak z Pomorza chce odmienić życie Kambodżanina [FILM]

Będąc w Kambodży, Tomek Kubacki wraz z rodziną i przyjaciółmi postanowili wynająć tuk tuka, aby kierowca pokazał im okolicę. Kiedy płacili za tę atrakcję jedyne 10 dolarów, nie wiedzieli, że czeka ich wycieczka do samego serca dżungli i… początek niezwykłej przyjaźni z Kambodżaninem Bunhakiem. Tomasz Kubacki ma 30 lat i pochodzi z okolic Malborka. Wraz z rodziną kochają wspólnie jeździć po świecie i kręcić filmy z podróży. Wspólna pasja zawiodła ich do Kambodży. 

W czasie podróży do Azji, Tomek z bliskimi zatrzymał się w kambodżańskiej miejscowości Siem Reap. Pragnąc poznać okolicę, za 10 dolarów, na cały dzień wynajęli kierowcę wraz z tuk tukiem [mały motor z podłączoną bądź przyspawaną na stałe przyczepą, który wyglądem przypomina małą karetę – przyp. red.]. W czasie zwiedzania, szybko znaleźli wspólny język z wiozącym ich Bunhakiem.

– Po dniu pełnym zwiedzania świątyń Angkor Wat, poprosiliśmy go, aby wybrał restaurację, w której zjemy coś lokalnego. Sam przyznał, że musi zawieźć nas do miejsca, w którym otrzyma dolę za to, że załatwił klientów. Nie mieliśmy nic przeciwko, a nawet zaprosiliśmy go na wspólny na obiad. Za posiłek dla pięciu osób zapłaciliśmy wtedy około 50 dolarów. Kiedy regulowaliśmy rachunek, widziałem, że suma zaszokowała Bunhaka. Za te pieniądze mógłby pewnie wyżyć kawał czasu – wspomina Tomek.

MARZENIE O… SPEŁNIENIU MARZENIA

Przy obiedzie Bunhak opowiedział im nieco więcej o sobie. Dowiedzieli się, że od śmierci ojca to on utrzymuje rodzinę i jako jedyny pracuje, mając do wyżywienia siostrę, mamę, żonę, dziecko i kolejne w drodze. Zapewnił, że propozycja Polaków była dla niego olbrzymią pomocą. Kambodżanin zdradził też, jak wygląda jego współpraca z hotelem. 

– Klient płaci 10 dolarów hotelowi za wynajem tuk tuka na cały dzień, ten bierze swoją część, a resztę płaci kierowcy. Bunhak z kolei musi zapłacić ze swojej gaży za paliwo i sfinansować wynajem tuk tuka (80 dolarów miesięcznie), gdyż nie jest on jego własnością. Możemy tylko się domyślać, jak niewiele zarabia na całym interesie. Na szczęście duża część turystów dorzuci coś ekstra – tłumaczy Tomek. 

Już w momencie, gdy Bunhak opowiadał im, na jakiej zasadzie przebiega jego współpraca z hotelem, Tomek postanowił sam przed sobą, że kiedyś zdobędzie pieniądze na własnego tuk tuka dla nowo poznanego przyjaciela i wróci do Kambodży, żeby osobiście mu go przekazać. Po powrocie zaczął myśleć, jak zrealizować wyznaczony sobie w Kambodży cel.

PRZEZ DŻUNGLĘ

W głowie Tomka zakiełkował wtedy nowy pomysł, a jednocześnie dała znać o sobie chęć pomocy i ciekawość innych kultur. Zapytał tubylca, czy ten nie zechciałby, aby to jego rodzina przygotowała dla Tomka i jego towarzyszy posiłek następnego dnia, a oni zapłacą im tę samą sumę co w restauracji. 

– Bunhak bez namysłu uznał to za świetny pomysł. Jeszcze tego samego dnia wieczorem, zarezerwowaliśmy kurs całodniowy w hotelu i zaznaczyliśmy, że zależy nam na tym samym kierowcy. Zapłaciliśmy 10 dolarów w recepcji i już mogliśmy mieć pewność, że czeka nas nazajutrz świetna przygoda – mówi Polak.

Następnego dnia tuk tuk czekał już zaparkowany przed hotelem. Ruszyli więc całą gromadą w podroż do domu Bunhaka. Kambodżanin wytłumaczył im, że mieszka poza miastem, a droga będzie prowadziła przez wioski i prezentowała zupełnie inny krajobraz niż w mieście. Po około godzinnej podróży, z czego ostatnie piętnaście minut przemierzając dziki las, dotarli do usytuowanej w samym sercu dżungli wioski. Składała się z sześciu małych domków. 

– Dzieci przyszło do nas jednak tyle, jakby tych domów stało tam trzy razy więcej. Na miejscu okazało się, że nawet sąsiedzi zaangażowali się w przygotowanie dla nas gościny. Było naprawdę fantastycznie, odświętnie. Jedzenie pierwsza klasa, entuzjazm z jakim przyjęli nas mieszkańcy był nie do opisania – relacjonuje Tomek.

WYBIEGAĆ TUK TUKA

Odpowiedź przyszła niespodziewanie, bo… w czasie treningu biegowego przed maratonem, do którego Tomek akurat się przygotowuje. 

– Raz w tygodniu biegałem dłuższy dystans, około 20 km. Miałem więc ponad dwie godziny na przemyślenia. Któregoś razu naszła mnie myśl, że to właśnie dzięki biegowi sfinansuję tuk tuk dla Bunhaka. W ten sposób powstał projekt „Misja Kambodża”, który stał się moim marzeniem i nic nie powstrzyma przed jego realizacją! Jak mnie wyproszą drzwiami, wejdę oknem – śmieje się Tomek. 

Postanowił znaleźć firmy, które, jeśli uda mu się ukończyć maraton, zgodzą się wesprzeć zakup tuk tuka dla przyjaciela z Azji. Tomkowi pozostanie wówczas „tylko” tak przygotować się fizycznie, aby skutecznie „wybiegać” motor dla przyjaciela. 

– Jestem tak zmotywowany, że nawet w sytuacji, kiedy padnę, będę się czołgał ku mecie! – deklaruje z entuzjazmem Tomek.

Relacja z przygotowań i udziału w maratonie pojawi się na fanpage’u Run for Happiness. Realizacja projektu filmowego ma odbyć się w czerwcu, a sama zbiórka pieniężna potrwa do połowy maja. Na tuk tuka I koszty projektu potrzebne jest 30 tysięcy złotych (wraz z podatkiem i opłatą dla operatora wpłat). Uruchomiona zostanie też zbiórka na platformie indegogo, gdzie Tomek wraz z ekipą będą zbierać fundusze na podróż i nakręcenie filmu dokumentalnego. 

Projekt Tomka możesz wesprzeć >>> TUTAJ

FILM Z NIESPODZIANKĄ W TLE

Druga część projektu obejmie zebranie środków wśród przyjaciół, rodziny i innych życzliwych ludzi oraz chętnych do współpracy firm na wyjazd do Kambodży, gdzie wspólnie z montażystą będą pracować nad amatorskim filmem dokumentalnym o życiu kierowcy w Kambodży. Bunhak odegra w nim główną rolę. 

– W jednej ze scen tego filmu spotka go bardzo miła niespodzianka. W jego wiosce, wśród rodziny i przyjaciół, wręczę mu wymarzony pojazd. W tym celu będziemy zbierać środki na jednej z platform crowdfundingowych – wyjaśnia Tomek. 

Film ukaże się w języku polskim z angielskimi napisami. W ten sposób autor chce dotrzeć do widowni także z innych krajów.

Anna Moczydłowska
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj