Piłkarzom Arki znów zabrakło koncentracji w końcówce. Żółto-niebiescy w pierwszej z siedmiu bitew, które pozostały im w tym sezonie, zamiast pokonać Piasta Gliwice, w końcówce meczu podpisali ze śląską drużyną pakt o nieagresji. Mecz zakończył się pokojowym rezultatem 1:1 i podziałem łupu punktowego.
Przewaga gdynian nad wicemistrzami Polski do 88 minuty dzisiejszego meczu wynosiła 4 punkty, ale po końcowym gwizdku okazało się, że wszystko jest po staremu. Żółto-niebiescy wyprzedzają „Piastunki” nadal zaledwie o jedno „oczko”.
NIEOCZEKIWANIA ZMIANA
W wyjściowym składzie Arki po raz trzeci w tym sezonie w Lotto Ekstraklasie wystąpił Pavels Steinbors, który w poprzednich dwóch meczach wpuścł 4 gole. Łotysz w bramce nieoczekiwanie zastąpił kontuzjowanego Konrada Jałochę.
ZACZĘŁO SIĘ PIĘKNIE
Mecz bardzo dobrze ułożył się dla gospodarzy, już w 9 minucie objęli prowadzenie. Po dośrodkowaniu Marcina Warcholaka, do piłki rzucił się Rafał Siemaszko. Najlepszy strzelec Arki próbował szczupakiem sięgnąć piłkę, ale nie doszedł do pozycji strzeleckiej. Piłka wylądowała w pobliżu Mateusza Szwocha, który przewrócił się w polu karnym. Arbiter po chwili namysłu odgwizdał jednak karnego za zagranie ręką Heberta. „Jedenastkę” na bramkę dla Arki zamienił Szwoch.
PRZYCZAJENI W OBRONIE I DYSKRETNI W ATAKU
Arka po objęciu prowadzenia oddała pole zespołowi ze Śląska. Piast miał przewagę w posiadaniu piłki, momentami zdecydowaną. Mimo to goście nie zanotowali żadnego celnego strzału na gdyńską bramkę. W drugiej połowie to nadal gliwiczanie byli stroną przeważającą. Arka czyhała na rywala na własnej połowie i po przejęciu piłki starała się wyprowadzać kontry, bardzo często nieporadnie. Jeśli udało się przedostać w okolice pola karnego, brakowało dopieszczenia ostatniego podania.
PRAWIE JAK Z WISŁĄ PŁOCK
Styl jak to w przypadku drużyn prowadzonych przez Leszka Ojrzyńskiego nie miał dziś znaczenia, ale wydawało się, że Arka wreszcie przełamie się. Skończyło się jednak podobnie jak w poprzednim spotkaniu z Piastem. 2 minuty przed końcem sprzed pola karnego uderzył były zawodnik Lechii Stojan Vranjes. Piłka spadła pod nogi Macieja Jankowskiego, który pokonał Steinborsa.
mh/mmt