Czy największa zagadka w historii naszej marynarki zostanie rozwiązana? „Tym razem wykorzystamy inną technologię”

Na jego temat krążą legendy i mity. Szukano go już trzykrotnie, teraz rusza czwarta wyprawa. Czy w końcu uda się odpowiedzieć na pytanie, co stało się z okrętem ORP Orzeł.

Poprzednia wyprawa odbyła się w maju 2015 roku. Grupa poszukiwawcza zbadała wówczas ok. 150 km kwadratowych wyznaczonego obszaru. Jak przekonują członkowie ekipy, tegoroczna wyprawa ma być dłuższa, a jej zadaniem jest m.in. kontynuowanie wyników poszukiwań tej sprzed dwóch lat.

– Do poszukiwań użyjemy najnowocześniejszego sprzętu – mówi Benedykt Hac, hydrolog. – Wieziemy system nawigacji morskiej, echosondę wielowiązkową, umożliwiającą badanie dna oraz zdalnie sterowany pojazd podwodny z kamerą i oświetleniem. Zwykle używaliśmy sonaru do naszych poszukiwań. Tym razem wykorzystamy inną technologię, bo będziemy mogli to wykonywać znacznie szybciej – zauważa hydrolog.

ALIANCKA POMYŁKA?

To już czwarta ekspedycja poszukująca wraku. Do projektu pomysłodawcy podchodzą dosyć wnikliwie, chcąc zweryfikować ustalenia dotyczące zatopienia jednostki po ataku brytyjskiego samolotu. W archiwach poszukują zdjęć, dokumentów, raportów. – Udało nam się znaleźć pojedyncze dokumenty, które potwierdzają hipotezę o zestrzeleniu przez siły alianckie. Miał go obrzucić bombami brytyjski samolot Lockheed Hudson – mówi Radiu Gdańsk Grzegorz Świątek, historyk z ekipy poszukującej wrak.

Dlaczego zdaniem polskiej ekipy powodem zatopienia okrętu mógł być atak sojuszniczego, brytyjskiego bombowca Lockheed Hudson? – Opieramy się na badaniach dr. Huberta Jando, członka naszej ekipy. Hubert dokładnie przewertował niemieckie i angielskie archiwa. Analizował dzienniki pokładowe okrętów podwodnych operujących na Morzu Północnym. Doszedł do wniosku, że żadna jednostka, która wróciła do bazy, nie była atakowana z powietrza. Z okrętów alianckich nie powrócił jedynie ORP „Orzeł” – wyjaśnia G. Świątek.

24 GODZINY NA DOBĘ

O poświęceniu i metodzie prób i błędów świadczy determinacja załogi. – Jeśli zbadamy tym razem 1300 metrów kwadratowych i nic nie znajdziemy, to metodą selekcji odejdzie nam od kolejnych poszukiwań spory obszar – tłumaczy nurek Tomasz Stachura. – Nie chcemy szukać po omacku. Wspiera nas Marynarka Wojenna RP – dodaje.

Mogłoby się wydawać, że ci, którym przyjdzie w charakterach nurków brać udział w wyprawie, będą najbardziej usatysfakcjonowani. W praktyce to jednak bardzo żmudna praca – Samo poszukiwanie wraku jest nudne – śmieje się Tomasz Stachura. – Najbardziej ekscytujące są chwile, gdy najedziemy na coś. Na co dzień to żmudna praca wymagająca cierpliwości. Tej uczymy się od naszych kolegów hydrologów. Obawy? Trwa to 24 godziny na dobę w systemie zmianowym – przestrzega nurek.

Ekspedycja będzie ponownie płynęła historyczną trasą ostatniego patrolu ORP Orzeł. Załoga uparcie sprawdza ten rejon, by mieć stu procentową pewność, że wraku tam nie ma. – To dla nas symboliczna, duchowa wyprawa. Robimy to przede wszystkim dla rodzin zaginionych marynarzy – zaznacza Tomasz Stachura.

POSŁUCHAJ MATERIAŁU ANNY RĘBAS – NA TEMAT POSZUKIWAŃ ORP ORZEŁ:

TAJEMNICZY KONIEC

ORP Orzeł jest legendą polskiej Marynarki Wojennej. Zwodowany został 15 stycznia 1938 roku w holenderskiej stoczni De Schelde. W momencie wybuchu II wojny światowej należał do najnowocześniejszych na świecie. Uzbrojony był w 12 wyrzutni torpedowych, podwójne działko przeciwlotnicze i jedną armatę przeciwlotniczą Bofors. Załoga składała się z 63 osób i stała się legendą jeszcze podczas II wojny światowej. W czasie służby w Royal Navy, ORP „Orzeł” osłaniał konwoje i patrolował wyznaczone obszary. Zatopił transportowiec „Rio de Janeiro”, demaskując tym samym plany inwazji Niemiec na Norwegię. Po krótkiej, ale intensywnej służbie, w połowie 1940 r., zaginął w niewyjaśnionych okolicznościach na Morzu Północnym.

W sobotę statek badawczy Mevo Navigator obejrzeć będzie można w Gdyni przy nabrzeżu Marynarki Wojennej przed dziobem Błyskawicy. O 14 nastąpi pożegnanie ekipy wypływającej na poszukiwania w ramach projektu Santi Odnaleźć Orła.

Anna Rębas/mmt

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj