Jarosław Kaczyński ogłosił, że dwukadencyjność na pewno nie będzie jeszcze obowiązywała w przyszłorocznych wyborach samorządowych. To oznacza, że aktualni prezydenci m.in. Trójmiasta będą mogli ponownie startować.
Czy decyzja Prawa i Sprawiedliwości oznacza, że ich reprezentanci nie wygrają wyborów samorządowych w największych miastach w wyborach? Odpowiadał Marcin Horała, prawdopodobny kandydat na prezydenta Gdyni. Poseł był gościem Rozmowy kontrolowanej w Radiu Gdańsk. Wywiad przeprowadziła Agnieszka Michajłow.
Marcin Horała podkreślił, że wstrzymanie decyzji o wprowadzeniu dwukadencyjności nie oznacza jeszcze przegranej w wyborach. – Proszę nie odbierać mieszkańcom Gdyni prawa wyboru. Ja jeszcze nawet nie zacząłem startować w tych wyborach. Nigdy nie było tak, żebyśmy byli jakimś faworytem, Gdynia jest miastem specyficznym, potęga układu władzy jest wielka – mówił.
Poseł Prawa i Sprawiedliwości podkreślał, że przez wiele czynników trudno wygrać z aktualnym prezydentem Gdyni Wojciechem Szczurkiem. – Wszędzie tam, gdzie mieliśmy równe szanse z prezydentem Gdyni, np. w debatach, których niestety zbyt wiele nie było, wypadałem całkiem dobrze. Ale nie chodzi tu o walory osobiste. Na Wojciecha Szczurka pracuje cały system ludzi. Jeśli nie pracowałby na niego, to pracowałby na kogoś innego – zaznaczał.
– Decyzja o wprowadzeniu dwukadencyjności merytorycznie była dobra, ale politycznie by nie pomogła. Widać było wielką mobilizację samorządowców, którzy chcieli bronić swoich stanowisk. Mówiło się, że zbierają budżet z pieniędzy podatnika chcąc wyrzucić nawet 100 milionów na kampanię propagandową przeciw PiS – stwierdził Marcin Horała.
mili