Na początek wybieramy się na Cmentarz Marynarki Wojennej na gdyńskim Oksywiu, by przy okazji przypomnieć jedną z najczarniejszych kart w historii naszej floty. Chodzi o tak zwany proces komandorów z 1952 roku, w którym – na podstawie sfałszowanych dowodów – siedmiu dowódców marynarki skazano za szpiegostwo na śmierć lub dożywocie.
Komandor Kazimierz Kraszewski był jednym z tych, którym zasądzono dożywocie. Po czterech latach wypuszczono go na wolność i zrehabilitowano.
Mniej szczęścia mieli komandorzy Zbigniew Przybyszewski, Stanisław Mieszkowski i Jerzy Staniewicz, których stracono i dopiero po śmierci zrehabilitowano. Ich szczątki – złożone na warszawskiej łączce – zidentyfikowano 3 lata temu. Dotychczas było wiadomo, że to oni spoczną na Cmentarzu Marynarki Wojennej. Teraz okazuje się, że przeniesione zostaną tam także prochy komandora Kraszewskiego, które po jego śmierci złożono na Powązkach, co potwierdził – nie ukrywając satysfakcji – jego syn Jerzy.
W programie „Nasza flota, choć nieduża” zajrzymy też do archiwum. Dziś rok 1988 i pierwsza część reportażu Stanisława Seyfrieda „Na Pinie, Prypeci i Bałtyku”. Opowiada on o początkach polskiej Marynarki Wojennej. Te początki wiązały się z flotyllami rzecznymi, stąd w tytule nazwy rzek. Opowiada Mieczysław Filipowicz.