Jeszcze zanim Arka zapewniła sobie utrzymanie w Ekstraklasie, Leszek Ojrzyński mówił, że w przypadku niepowodzenia odejdzie z klubu. Gdynianie w najwyższej klasie rozgrywkowej zostają, więc bardzo możliwe, że i trener będzie pracował dalej. Czy to na pewno dobre rozwiązanie? – zastanawia się dziennikarz Radia Gdańsk, Tymoteusz Kobiela. To, co bez wątpienia należy oddać Ojrzyńskiemu, to fakt, że naprawił defensywę zespołu. W dziewięciu ligowych meczach pod jego wodzą żółto-niebiescy tylko raz stracili więcej niż dwie bramki (porażka 1:4 ze Śląskiem Wrocław). Dla porównania: w dziewięciu ostatnich meczach w Ekstraklasie, kiedy szkoleniowcem był Grzegorz Niciński, taka sytuacja miała miejsce aż cztery razy. Nowy trener sprawił, że błędy przestał popełniać Pavels Steinbors, który został bohaterem finału Pucharu Polski. Linia obrony nie jest oczywiście doskonała – fatalnie zagrać potrafił chociażby Krzysztof Sobieraj – to gołym okiem widać progres w tym elemencie gry.
BEZZĘBNY ATAK
Sporo do życzenia pozostawia jednak ofensywa. Dziewięć meczów i tylko dziewięć strzelonych goli. Arkę za uszy ciągnął – głównie prawą ręką – Rafał Siemaszko. Filigranowy napastnik swoimi bramkami bezpośrednio dał gdynianom cztery punkty w meczach rundy finałowej (1:1 z Wisłą Płock i 1:0 z Górnikiem Łęczna po golach Siemaszki), a także jako pierwszy trafił do siatki w ostatnim meczu sezonu. Poza nim dla Arki Ojrzyńskiego strzelali jeszcze: Dominik Hofbauer, Mateusz Szwoch, Dawid Sołdecki, Dariusz Formella i Marcin Warcholak, ale każdy zrobił to zaledwie raz. Byłemu trenerowi Korony Kielce nie udało się również „odblokować” Marcusa da Silvy. Brazylijczyk, który jesienią strzelał jak na zawołanie, ostatni raz do siatki trafił na początku grudnia.
DRUŻYNA BEZ CHARAKTERU
Jednak rzecz, do której można mieć najwięcej zastrzeżeń, to styl prezentowany przez Arkę. Ojrzyński uznanie zyskał prowadząc złocisto-krwistych w Kielcach. Słynna „Banda świrów” była znana całej piłkarskiej Polsce, a na jej czele stał właśnie charyzmatyczny trener. Piłkarze walczyli o każdy skrawek boiska i o każdą, nawet straconą, piłkę. Takiej drużyny oczekiwano w Gdyni podczas walki o utrzymanie. Tymczasem żółto-niebiescy z takim zaangażowaniem i pasją zagrali tylko dwa razy – w finale Pucharu Polski i w przegranych derbach Trójmiasta. Arka nie wyglądała jak zespół z charakterem i być może to właśnie ten element był przyczyną walki o utrzymanie do ostatnich minut sezonu.
ZADANIE WYKONANE, ALE CO DALEJ?
Leszek Ojrzyński zrobił to, co do niego należało – utrzymał zespół w Ekstraklasie. Na zawsze zapisał się również w historii klubu jako zdobywca Pucharu Polski. Teraz Arka stoi przed kolejnymi wyzwaniami – grą w eliminacjach europejskich pucharów i walką w następnym ligowym sezonie. Będzie czas na spokojną pracę z zespołem i poukładanie go według własnej koncepcji. Pytanie tylko, czyja powinna być ta koncepcja?