Dotleniający papieros w przerwie, prezes spóźniony, „bo komunia” oraz „jak zwykle się dobrze bawiliśmy”. Zapraszamy do Nożyna – pięknej miejscowości, gdzie piłkarskie marzenia konfrontują się z wesołą rzeczywistością.
Leniwe niedzielne popołudnie. Na zegarku 13:07, Radio Gdańsk przechodzi z częstotliwości 103,7 na 91,10 FM – to znak, że oddalamy się od Trójmiasta, zmierzając do coraz bardziej oddalonych krańców województwa. Na drogach przybywa łat – tu i ówdzie beton miesza się z asfaltem. Kierunkiem eskapady Nożyno – miejscowość w gminie Czarna Dąbrówka, w powiecie bytowskim. Do większych miast odległości znaczące: Bytów 20 km, Słupsk 45 km, Lębork 35 km.
ROZBRZMIEWA CÓRKA RYBAKA
Mijamy Otnogę – mieszka tu i przyjmuje turystów Rudi Schubert. Następnie Czarną Dąbrówkę, Kleszczyniec i… jest. Po lewej przebrzmiały płot, po prawej „krzaczory”, a na środku wdzięcznie postawiona tablica Nożyno, sugerująca wjazd do miejscowości najgorszego zespołu piłkarskiego na Pomorzu. Na pozór… wieś gdzie diabeł mówi dobranoc, ale pozory w przypadku tego miejsca jedynie mylą. Od wjazdu, po sam stadion, zadbane aleje, XVIII-wieczny Kościół i… sielanka. 27 stopni, tu rzeczywistość zwalnia, a mieszkańcy mają czas na wszystko. Nawet na przełożenie spotkania o godzinę, ale o tym za chwilę.
STADION JAK W REZERWACIE
Nie dostrzegłszy żadnego drogowskazu, pytam młodzieńca na rowerze, gdzie grają w piłkę. – Tutaj, za tym domem w prawo – ewidentnie zmierza on w tym samym kierunku. Dookoła las, ptaki przypominają o tym, że wiosna w pełni. Nieopodal na podwórku zaparkowany PKS, pośrodku równa murawa i ani auta, ani drużyn, tylko jeden kibic. – Chyba przyszedłem za wcześnie – mówił wyposażony w siatkę browarów jedyny zgromadzony na stadionie.
Zagajam. Dowiaduję się, że Nożyno przeszło kompletną rewolucję. Starszych zawodników w opcji „ja gram, a ty się młody nie wpier…” zastąpili chłopcy 16, 17 i 18-letni. Kiedyś była tu A-klasa, a zespół potrafił w Pucharze Polski potykać się z drużynami ze Słupska. Dziś? 2 punkty w 21 meczach, bilans bramkowy: minus 136 goli. Na zegarku 15:00, a tłum gęstnieje. Samochodami podjeżdżają gospodarze, goście – Urania Udorpie i 18-letnia sędzia główna spotkania. To znak, że logikę futbolową, znaną z telewizora, zastąpi romantyczna prowincjonalność.
DAMIAN PRZESZARŻOWAŁ NA KRAWĘŻNIKU
Na prawej flance nadzieją WKS-u jest Damian Czarnowski – szybki, dynamiczny biegacz z przyszłością. W niedzielę przeszarżował. – Jadą z Damianem na pogotowie do Lęborka. Szkoda chłopaka, ale sam na swoje życzenie. Mówiliśmy w szatni, że gramy zespołowo, a on chciał te trzy akcje pociągnąć sam. Gdzieś koło krawężnika go szarpnęło to ścięgno – mówił na gorąco trener. Na szczęście z szatni w oznakowanej kamizelce wyłonił się sanitariusz, gotów pomóc nieszczęśnikowi. Do przerwy więc 0:5 i spory niedosyt. Trener twierdzi, że to paraliż wywołany obecnością redaktora i mikrofonu. Każdy chciał się pokazać, presja jednak okazała się zbyt dużą barierą.
15 minut w szatni to okazja do złapania tlenu. Na zapleczu trybuny krytej dwóch młodych zawodników zaciąga się papierosem. Gdy przechodzę, niedbale chowają tytoniowe wyroby – chcą być traktowani poważnie, jest świadomość tego, „że nie wypada”.
W PIŁCE JAK W BUDOWLANCE
Trener WKS Nożyno, sympatyczny budowlaniec Józef Lademann, jest dla zawodników jak surowy, ale kochający wujek. T-shirt i krótkie spodenki bliższe są stylowi Oresta Lenczyka, aniżeli garniturowej perfekcji Adama Nawałki. Służy radą, pokrzykuje na ławce rezerwowych, nerwowo podrywając się przy linii bocznej. W drugiej połowie traci trochę zapał, dwucyfrowy wynik „w plecy” daje mu prawo do odejścia od ławki i zajęcia się przybyłą właśnie na stadion żoną z dzieckiem. Ale mądrość płynąca z jego słów, mogłaby posłużyć nie tylko w szatni B-klasowców, ale pewnie wielu ludziom, w różnych dziedzinach życia. – W polityce, sporcie i małżeństwie jest tak samo jak w budowlance. Najpierw muszą być fundamenty, potem kondygnacja, wyżej strop – zauważa.
Dwie młode, sympatyczne dziewczyny. Służą nie tylko pomocą kiedy pytam o sprawy drużyny, ale i lojalnością wobec chłopaków, gdy ci przegrywają na boisku. W dłoniach dobrej jakości aparaty. – Jak mnie nie ma na meczu, to naprawdę w depresję wpadam – mówi jedna z nich, a druga wtóruje. – No od tych emocji chyba. Kobiety chyba bardziej są od nich uzależnione.
HISTORIA PISZE SIĘ NA NOWO
To, jakim rezultatem skończył się mecz, jest naprawdę sprawą trzeciorzędną. Chodzi przede wszystkim o rozrywkę, dobrą zabawę i dawanie radości najbliższym. Kompleks sportowy w Nożynie to nie tylko występy WKS-u. Często przyjeżdżają tu zespoły disco polo, w miejscowości trwa wówczas święto. Prezes klubu Marcin Heron to inteligentny, sympatyczny człowiek, były piłkarz i radny w tamtejszej gminie. Pytam o odświętny ubiór – okazją była komunia z której urwał się, by obejrzeć podopiecznych. O przyszłości mówi ze spokojem i koncepcją. Wie, że młodzi mają jeszcze czas, targani miłostkami albo wyjściami z kumplami – to prawo młodości.
Gdy tekst oddawany jest do publikacji, Nożyno właśnie dopisuje sobie 3 punkty za walkower z GTS-em II Czarną Dąbrówką. Ma więc pierwszą wygraną w sezonie i odstawia w korespondencyjnym pojedynku „b-klasowców” z Postolina. Ci jeszcze chwilę temu walczyli z WKS-em o miano najgorszej drużyny pod względem dorobku punktowego na Pomorzu, ale w ich tabeli (grupa malborska) wciąż tylko 2 punkty. Nożyno ma ich już 5. Marzenia kibiców, dziewczyn, które prowadzą fanpage na Facebooku, wreszcie samych piłkarzy i sztabu szkoleniowego zaczynają się więc realizować. Fundamenty powoli postawione, na kondygnację i strop jeszcze przyjdzie pora.
Posłuchaj reportażu z Nożyna:
Paweł Kątnik