Fałszywe kwatery na wynajem stają się problemem turystów z południa Polski. Wpłacone zaliczki przepadają, adresy podawane w ogłoszeniach nie istnieją. Przemili dotąd ogłoszeniodawcy zapadają się pod ziemię. Ich telefony milczą, a ogłoszenia znikają z sieci. Turyści nie zawsze zawiadamiają policję, bo obawiają się, że coś im grozi, jeśli chcieli wynająć mieszkanie „na czarno”.
Do pełni sezonu jeszcze daleko, a w mediach społecznościowych już pojawiają się pełne rozgoryczenia posty nabitych w butelkę turystów. Schemat pozostaje niezmienny. Na stronie ogłoszenia znajdującego się w serwisie aukcyjnym pojawia się opis „taniego” apartamentu. Jest adres i telefon osoby oferującej noclegi. Problem pojawia się dopiero wtedy, gdy na podane konto trafia zaliczka.
ZAMIAST APARTAMENTU JEST RUDERA, A TELEFON MILCZY
– Witam. Mam pytanie, zamówiłam apartament w Sopocie na ul. Armii Krajowej i odkąd wysłałam zaliczkę, pani z apartamentu jakby się pod ziemię zapadła. Czy ktoś może wie, czy na tej ulicy jest faktycznie apartament? Proszę o jakiekolwiek informacje – pyta pani Ewelina, mieszkanka Dolnego Śląska na facebookowej grupie sopot.pl.
Post pani Eweliny wywołuje lawinę odpowiedzi. Szybko okazuje się, że podany adres apartamentu jest w rzeczywistości adresem domu, który jeden z piszących określa mianem rudery. Dowodem jest zdjęcie przedstawiające nieotynkowany budynek. Od razu pojawiają się oferty osób wynajmujących kwatery. I ostrzeżenia: „Nie wolno wpłacać 50 proc. zaliczek”, „Kiedyś w takim ogłoszeniu był adres fryzjera”, „Konto bankowe i karta telefoniczna mogą być zarejestrowane na słupa”.
W rozmowie z dziennikarzem Radia Gdańsk pani Ewelina mówi, że sprawę chce zgłosić na lokalnym komisariacie w swojej miejscowości. Po 14 dniach informuje, że na razie oszustki nie udało się odnaleźć.
REZERWOWANIE KWATERY BEZ ZALICZKI JEST RYZYKOWNE
– Od paru lat wynajmuję mieszkanie turystom. O oszustwach związanych z fikcyjnymi kwaterami usłyszałam pierwszy raz chyba 2 lata temu, kiedy media obiegła głośna informacja dotycząca nieistniejących apartamentów. Mnóstwo osób dało się nabrać na ogłoszenie reklamujące atrakcyjne noclegi w najbardziej popularnych kurortach. Nie śledziłam sprawy, ale chyba zatrzymano kilku mieszkańców Śląska – mówi pani Anna z Sopotu.
Po prawej ogłoszenie z Sopotu, które skusiło panią Ewelinę. Po lewej ogłoszenie z Zakopanego, które jest opatrzone zdjęciem tego samego wnętrza. Fot. z serwisów ogłoszeniowych
Pani Anna twierdzi, że trudno jest określić, które z ofert są fałszywe. – Niektóre z popularnych portali turystycznych gwarantują, że noclegi przez nich oferowane są sprawdzone, są to jednak portale płatne, więc sporo prywatnych właścicieli kwater nie korzysta z ich usług – tłumaczy.
Na pytanie, czy lepiej zatem nie wpłacać zaliczek, odpowiada: – Zaliczka jest ogólnie przyjętym gwarantem dla obu stron. Najemca ma dowód, z którym w razie czego może zgłosić się na policję, a wynajmujący wie, że turysta na pewno się zjawi. Zdarzało się, że rezygnowałam z zaliczki, bo turyści zaklinali się, że już jadą i… nigdy nie przyjeżdżali. Zgłaszają się też zrozpaczeni urlopowicze, którzy zastali zamknięte drzwi lub którym wynajmujący oświadczył, że oferta jest nieaktualna.
Zwyczajowo zaliczka wynosi od 10 do 30 proc. całej kwoty wynajmu. Jeśli ktoś żąda więcej, to znak ostrzegawczy.
SOPOCKA POLICJA OSTRZEGA PRZED OSZUSTAMI
Policjanci przestrzegają przed potencjalnymi oszustami, pomimo że w tym roku nie odnotowali tzw. oszustw na fikcyjną kwaterę. – Mamy jednak doświadczenie z minionego sezonu letniego, podczas którego dziewięć osób z rodzinami po przyjechaniu do miasta nie miało gdzie zamieszkać, ponieważ okazywało się, że budynki o podawanym adresie istnieją, ale nikt w nich nie oferował apartamentów na wynajem – mówi asp. Karina Kamińska z Komendy Miejskiej Policji w Sopocie. – Zanim zdecydujemy się przelać pieniądze na wskazane konto, należy zweryfikować właściciela obiektu – apeluje.
Funkcjonariusze przypominają, że jeśli nocleg kosztuje wyjątkowo mało, a mieszkanie jest blisko morza i w pełni wyposażone, to trzeba takie ogłoszenie dokładnie zweryfikować. Większe kwatery i pensjonaty są z reguły wpisywane do rejestru w Urzędzie Miasta.
ZRÓB TO, ZANIM PRZELEJESZ PIENIĄDZE NA WSKAZANE KONTO…
Zanim zdecydujemy się przelać pieniądze na wskazane konto, policjanci radzą, by zweryfikować właściciela obiektu. Aby nie zostać oszukanym powinniśmy zwrócić uwagę na:
– cenę za wynajem – zbyt niska cena za najem lokalu w atrakcyjnym miejscu powinna nam dać do myślenia,
– brak strony internetowej obiektu – oszuści nie podają zazwyczaj strony internetowej, gdzie można byłoby znaleźć więcej konkretnych informacji o obiekcie,
– maile na bezpłatnej poczcie – kontaktowy adres e-mail jest zakładany na bezpłatnym serwerze pocztowym,
– brak numeru stacjonarnego – oszuści często podają tylko i wyłącznie numer telefonu komórkowego,
– atrakcyjną lokalizację/adres, który nie istnieje – zawsze sprawdźmy wskazany adres na mapach dostępnych w internecie, jeśli nie istnieje lub mapa pokazuje na przykład centrum parku miejskiego, mamy do czynienia z oszustwem,
– komentarze na forach – przed wybraniem kwatery, warto sprawdzić internetowe komentarze poprzednich najmujących.
– Po wpłaceniu zaliczki należy zachować dowód wpłaty oraz historię e-maili. To wszystko może pomóc w ustaleniu sprawcy oszustwa – dodaje Karina Kamińska.
GDZIE MOŻNA SPRAWDZIĆ ISTNIENIE OBIEKTU NA WYNAJEM?
– Mamy w Sopocie obiekty świadczące usługi hotelarskie (hotele, pensjonaty), które podlegają kategoryzacji – tym zajmuje się Urząd Marszałkowski. Mamy również inne obiekty świadczące usługi hotelarskie (apartamenty, wille, ośrodki wypoczynkowe itd.) – ewidencję takich obiektów prowadzi Prezydent Miasta Sopotu – tłumaczy Anna Dyksińska z Urzędu Miasta Sopotu. – Do tego dochodzą kwatery prywatne, wynajmowane przez osoby fizyczne. Ich właścicieli zachęcamy do wpisywania się do bazy legalnych kwater prowadzonej przez Informację Turystyczną w Sopocie.
Łącznie legalnie działających i zgłoszonych miejsc noclegowych jest ponad 7 tys. Sopocki magistrat pracuje nad tym, żeby coraz więcej osób „legalizowało” wynajem. Temu ma służyć m.in. Karta Turysty. Każdy może sprawdzić istnienie obiektu w bazie, dzwoniąc do urzędu bądź informacji turystycznej. Urzędnicy zachęcają też do odwiedzania strony legalnekwatery.pl.
– Miasto namawia, ale dla wielu osób, które wynajmują jeden pokoik czy mieszkanie, koszta są zbyt duże. Zalegalizowanie obiektu oznacza opłacanie 17-procentowego „haraczu” skarbówce. Ja też nie mam stacjonarnego telefonu i posługuję się darmowym mailem, a mam wakacjuszy, którzy polecają mnie kolejnym – przyznaje pani Anna. – Zatem nie ma reguły.
Puch