Zmodernizowane śmigłowce ratownicze z Gdyni mają za sobą chrzest bojowy. Chodzi o maszyny W-3 Anakonda, które od lutego stopniowo wracały z modernizacji w Zakładach Lotniczych w Świdniku do Gdyńskiej Brygady Lotnictwa Marynarki Wojennej.
W ciągu kilku ostatnich dni uczestniczyły w dwóch akcjach ratowniczych, które były dla nich swego rodzaju chrztem bojowym.
AKCJA NA PROMIE
Jedna z nich polegała na podjęciu z promu osoby, która musiała niezwłocznie trafić do szpitala. Jak relacjonuje kapitan Marcin Braszak, „w poniedziałek o 22:54 załoga śmigłowca ratowniczego W-3RM, pełniąca dyżur na lotnisku w Gdyni Babich Dołach, otrzymała sygnał, że mężczyzna znajdujący się na promie Stena Spirit wymaga ewakuacji na ląd z powodu złego stanu zdrowia”.
– „Anakonda” dowodzona przez kpt. pil. Marcina Abłażewicza wystartowała o 23:06 i skierowała się, nad wodami Zatoki Gdańskiej, do znajdującego się ok. 10 km na północ od Helu promu. Po 12 minutach śmigłowiec osiągnął cel, wykonując zawis nad promem. Na pokład opuszczony został ratownik, który podjął decyzję o podjęciu poszkodowanego za pomocą pętli ratowniczej. Trzy minuty później mężczyzna, z podejrzeniem udaru mózgu, został podjęty na pokład śmigłowca, którego załoga rozpoczęła lot powrotny. O 23:41 chory został przekazany obsadzie karetki pogotowia ratunkowego na lotnisku w Gdyni Babich Dołach – opisuje sytuację Braszak.
SZYBKIE DZIAŁANIE
Jak podkreśla pilot, komandor porucznik Mariusz Konopka, tak szybka akcja była możliwa m.in. dzięki nowoczesnemu wyposażeniu śmigłowca.
– Jeżeli chodzi o nowe wyposażenie śmigłowca, to z całą pewnością zwraca uwagę nowy system, który – przy pomocy dodatkowego operatora obecnego na pokładzie – umożliwia szybszą lokalizację jednostki pływającej. Określa on między innymi prędkość z jaką się porusza i kierunek. Ważny jest także system sterowania silnikami, który odciąża pilotów w kontroli systemu napędowego. Mówiąc w pewnym uproszczeniu, przeszliśmy na komputerowe sterowanie silnikami – tłumaczy kmdr por. Konopka.
Warto zwrócić uwagę również na fakt, że nie byłoby szans, aby śmigłowiec doleciał z bazy do promu w 12 minut, gdyby nie działał punkt dyżurowania śmigłowców ratowniczych w Gdyni. A przez niemal dwa ostatnie lata – ze względu na przedłużający się remont śmigłowców w Zakładach Lotniczych w Świdniku – działał jedynie punkt dyżurowania w Darłowie. Gdyby maszyna musiała wylatywać z tego lotniska, dolot wydłużyłby się o mniej więcej godzinę. Punkt dyżurowania w Gdyni przywrócono w połowie lipca.
Sylwester Pięta/mili