Remis u siebie, który można uznać za sukces? Tak, to Lechia po meczu z beniaminkiem

Niepewnie w obronie i bez pomysłu w ataku zagrali z beniaminkiem ekstraklasy piłkarze Lechii. Gdańszczanie w starciu z Górnikiem Zabrze zdobyli zaledwie punkt, ale jeśli spojrzymy na liczbę sytuacji stworzonych przez zabrzan, ten punkt biało-zieloni mogą uznać za sukces. PESZKO Z OPASKĄ KAPITAŃSKĄ

Do pierwszego składu po kartkowej pauzie wrócił Sławomir Peszko, który spotkanie rozpoczął  z opaską kapitańską. Skrzydłowy wykazał się dużą ambicją, ale piłkarsko nie zaliczy tego występu do udanych, podobnie jak reszta zawodników Lechii.

NIESKUTECZNY ANGULO

Już w 10 minucie, przy jednym pierwszym kontaktów z piłką sytuację bramkową miał Igor Angulo. Hiszpan wykorzystał błąd Jao Nunesa, który zgrywał piłkę głową w kierunku Dusana Kuciaka. Portugalczyk zrobił to zbyt delikatnie, przez co napastnik Górnika doszedł do pozycji strzeleckiej, ale nie zdołał pokonać bramkarza Lechii. Błąd w obronie pozytywnie wpłynął na poczynania gospodarzy w ofensywie. Gdańszczanie przejęli inicjatywę zamykając Górnika na jego połowie.

Zabrzanie po 10 minutach bardzo defensywnej gry wyprowadzili groźną kontrę, którą powinien zakończyć golem Angulo. W 19 minucie najlepszy strzelec w tym sezonie ekstraklasy miał praktycznie pustą bramkę. Wolsztyński zagrał prostopadle między obrońców Lechii, którzy nie popisali się. Piłkę przejął Damian Kądzior, który odegrał ją na prawą stronę pola karnego, gdzie wbiegał Angulo mający otwartą drogę do bramki. Hiszpan posłał jednak piłkę obok bliższego słupka, marnując znakomitą okazję.

DO TRZECH RAZY SZTUKA

W końcówce pierwszej połowy Górnik raz jeszcze pokazał pazury. Zabrzanie zaskoczyli gdańską defensywę stałym fragmentem gry. Piłkę z autu wyrzucił Kurzawa, ta wylądowała na głowie Wolsztyńskiego, który przedłużył podanie do Angulo. Hiszpan wykorzystał spóźnienie Jao Nusesa otworzył wynik spotkania, mimo że piłkę zdołał dotknąć Dusan Kuciak.

Przed pierwszym gwizdkiem wśród kibiców Lechii znacznie ciekawszy mógł się wydawać niespodziewany pokaz sztucznych ogni. Niestety to się może skończyć karą finansową. Trzeba też stwierdzić, że fajerwerki oglądaliśmy tylko na trybunach.

GÓRNIK PODAŁ LECHII RĘKĘ

Drugą połowę lepiej rozpoczęli przyjezdni. Do pozycji strzeleckich dochodzili Damian Kądzior i Angulo, ale piłka nie znalazła drogi do bramki. Lechii dopisało szczęście w 57 minucie. Z lewej strony pola karnego przedarł się Flavio Paixao, którego dośrodkowanie nieprzepisowo zablokował Wieteska. Arbiter dopatrzył się zagrania ręką obrońcy Górnika i podyktował rzut karny dla Lechii. „Jedenastkę” pewnie wykorzystał Marco Paixao. Wyrównanie podziałało orzeźwiająco na Lechię, ale ataki biało-zielonych najczęściej kończyły się mniej więcej 30 metrów od bramki Loski. Górnik już nie był tak aktywny, jak we wcześniejszych fragmentach spotkania i w miarę upływającego czasu coraz bardziej szanował remis.

Lechia po dwóch porażkach z rzędu zapunktowała, ale swoją grą biało-zieloni nie przekonali, że są zespołem, który w tym sezonie może bić się o czołowe lokaty.

mh
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj