– To był hardcore. Nie wiem kto wymyślił ten bieg i tę trasę. Umarłam na pierwszym kilometrze. Zmartwychwstałam na drugim. Później chyba jeszcze 10 razy umierałam – dzieliła się wrażeniami jedna z uczestniczek 3. Ultramaratonu Kaszubska Poniewierka. To jest gorsze niż Bieg Rzeźnika – dodawał jeden z zawodników.
Nie wszystkim z blisko 150 śmiałków, którzy o godz. 2 stanęli na starcie biegu przełajowego na 100 kilometrów u podnóża Łysej Góry w Sopocie, udało się dotrzeć na metę zlokalizowaną w Centrum Aktywnego Wypoczynku Koszałkowo-Wieżyca.
SKOMPLIKOWANA TRASA
Do punktu kontrolnego w Kartuzach w regulaminowym czasie dobiegło 116 zawodników. Potem trzeba była jeszcze zbiec miniobwodnicą do poziomu Jeziora Karczemnego, a następnie wspiąć się po schodach na punkt widokowy Ławka Asesora, by podążyć lasami przez Kosy, Smętowo Chmieleńskie, Ramleje, Brodnicę Dolną i Ostrzyce do Szymbarku.
Najpóźniej o 18 biegacze musieli dotrzeć do Koszałkowa. Jako pierwszy, niemal po jedenastu godzinach, 100 kilometrów pokonał Piotr Rolbiecki z Kościerzyny. Na drugim stopniu podium stanął Marek Klimowicz z Jeleniej Góry, a na trzecim Piotr Knop reprezentujący Opoczno Sport Team.
ALTERNATYWA DLA MNIEJ ODWAŻNYCH
Dla nieco mniej odważnych miłośników ekstremalnych wyzwań organizatorzy z gdańskiego stowarzyszenia Aktywni w Trójmieście przygotowali trasę 30-kilometrową. Start Biegu Kaszubska Poniewierka usytuowany był u podnóża szczytu Wieżyca. Na krótszym dystansie pobiegło około 300 osób.
Agencja KFP/mili