Dwa lata temu przepraszali za „idiotę bez szkoły”, który serwując telewidzom reklamy przerwał konkurs Pucharu Świata w skokach narciarskich. W sierpniu za to, że w meczu Atlético Madryt z Napoli kibice nie mogli zobaczyć pierwszego gola, jedynego, jaki w całym meczu padł dla drużyny gości. Dziś Eurosport nie przeprasza za nic, bo w meczu Arki z Piastem wynik w trakcie reklam nie zmienił się.
Przyszło nam żyć w czasach, w których już nikt nie polemizuje z faktem, że wpływy z reklam to w dzisiejszym sporcie kwestia nie mniej istotna, niż rywalizacja na boisku. Gdyby nie sponsorzy, którzy łożą ogromne pieniądze za to, że sportowcy noszą na koszulkach logo ich firm, niejedna drużyna – ba, niejedna liga – nie miałaby za co funkcjonować.
Pojedyncza reklama telewizyjna, wyemitowana w czasie największej oglądalności, potrafi kosztować więcej, niż całoroczny kontrakt dotyczący miejsca na rękawku koszulki. Finały piłkarskich mistrzostw świata, mecze NBA, czy w końcu finał Super Bowl to wydarzenia, podczas których za sekundy miejsca antenowego lecą kwoty, jakich nieraz wolelibyśmy nie poznać.
Śmiało można jednak stwierdzić, że nie milionowy kontrakt na sprzedaż czasu antenowego był przyczyną wyemitowania przez Eurosport dwóch bloków reklamowych podczas „prestiżowego” – dla nas, na Pomorzu, a jakże – wyjazdowego meczu Arki z Piastem Gliwice.
POWRÓT „CZŁOWIEKA Z EXCELA”?
– Powracamy do Klingenthal. Przepraszamy za tego idiotę bez szkoły, który zdecydował, by reklamy puszczać w trakcie rywalizacji sportowej, a nie w przerwie – mówił dwa lata temu na antenie wspomnianego kanału Igor Błachut, współkomentujący z Adamem Małyszem konkurs skoków narciarskich. – Jakiś nie fan sportu, albo skoków – odparł ze śmiechem czterokrotny mistrz świata. – Człowiek z Excela – dorzucił Błachut.
Tenże sam „człowiek z Excela” odnotował kolejne gościnne wystąpienie podczas meczu w tegorocznym turnieju Audi Cup. Atlético Madryt i Napoli bezbramkowo rozpoczynają drugą połowę spotkania. Mecz coś dłuży się w porównaniu z oczekiwaniami, jakie mógł mieć przysłowiowy „Janusz”, widząc prezentowane przed pierwszym gwizdkiem zestawienie obu jedenastek.
Bam! Januszu! A może masz ochotę umyć zęby naszą nową pastą, która podaruje ci śnieżnobiały uśmiech? Nie? To zapewne chcesz odwiedzić znajdującą się za zakrętem perfumerię! Czeka w niej na ciebie najnowszy zapach, codziennie używany przez piłkarza, którego bramki właśnie nie oglądasz!
Po dwureklamowym bloku reklamy zakończyły się, a kibic dowiedział się, że w towarzyskim meczu nie ma już nudnego 0:0. Jest 0:1, a jak padła bramka, stacja pokaże mu na powtórkach.
„JAKIŚ FAN SKANDYNAWSKICH MEBLI”
Przyznam się bez bicia, sama jestem zwolennikiem tychże. Ale przynajmniej w trakcie meczu o zakupach i urządzaniu mieszkania we wciąż dość surowym stanie staram się nie myśleć.
Może właśnie dlatego reklama popularnej meblowej sieciówki podczas meczu Piasta z Arką wyemitowana została nie raz, a dwa, w ostatnim kwadransie wygrywanego przez gdynian jedną bramką spotkania. Wtedy już wszyscy zastanawialiśmy się, czy sofa, na której czekamy na pierwsze wyjazdowe 3 punkty Arki w tym sezonie nie nadaje się przypadkiem do wymiany.
Moja całkiem nowa, więc przy niej pozostanę. Ale jedno, o czym przekonaliśmy się w piątkowy wieczór, to to, że do wymiany nadaje się posiadacz praw do dwóch z ośmiu meczów każdej kolejki Ekstraklasy.