Pięć lat więzienia za wyprowadzenie z firmy prawie 9 mln złotych. Sąd Apelacyjny w Gdańsku utrzymał wyrok dla byłego asystenta najbogatszego mieszkańca Ustki. Tomasza S. ukradł z firmy prawie 2 miliony euro.
Były asystent prezesa rybnej spółki wykorzystał ogromne obroty firmy. Proceder trwał od 2010 roku. Pieniądze krążyły pomiędzy kontami spółek należących wówczas do najbogatszego mieszkańca Ustki.
LUKSUSOWE AUTA, SILNIK DO MOTORÓWKI I MIESZKANIE
Tomasz S. na koszt firmy wyleasingował dla siebie dwa luksusowe samochody, zamówił fikcyjne usługi konsultingowe, kupił sobie silnik do motorówki i wynajął mieszkanie. Potem, korzystając z nieobecności szefów firmy, przelał na konta swojej spółki 700 tysięcy złotych z prywatnego rachunku głównej księgowej oraz 1,5 mln euro z konta firmy.
Wyprowadzenie pieniędzy wyszło na jaw przypadkiem. Tomasz S. cieszył się ogromnym zaufaniem kierownictwa spółki. Sytuacja była o tyle kuriozalna, że szef firmy, doceniając wcześniejszą pracę asystenta, podarował mu udziały w firmie warte około 10 mln złotych. Sąd Okręgowy w Słupsku, a później Sąd Apelacyjny w Gdańsku, nie miały wątpliwości, że doszło do kradzieży. Nakazał zwrócenie pieniędzy poszkodowanym.
Część pieniędzy były asystent oddał jeszcze przed procesem. Tomasz S. został skazany na pięć lat więzienia oraz sto tysięcy złotych grzywny. Wyrok Sądu Apelacyjnego w Gdańsku jest prawomocny.
Przemysław Woś/mich