400 zł w ciągu czterech lat – o takie podwyżki dla pracowników niemedycznych toczy się spór między załogą starogardzkiego szpitala psychiatrycznego i dyrekcją. Władze placówki tłumaczą się brakiem pieniędzy. Oliwy do ognia dolały wrześniowe podwyżki dla psychologów.
– Chcemy podwyżki 400 złotych brutto w ciągu czterech najbliższych lat. Teraz nie ma chętnych do pracy w szpitalu. Nowi pracownicy nie chcą przychodzić do szpitala, a starzy się zwalniają. Jedyną zachętą może być podwyższenie wynagrodzeń. Inaczej szpital może mieć problemy – mówi Edmund Zieliński, przewodniczący zakładowej Solidarności.
GŁODOWE PŁACE
W czerwcu weszła w życie ustawa regulująca płace w szpitalach. Określa ona stawki zaszeregowania dla poszczególnych grup pracowników. Jednocześnie w ustawie zasygnalizowano, że współczynniki, na podstawie których wylicza się wysokość płacy, powinien regulować regulamin szpitalny. Z zaproponowanych współczynników nie są zadowoleni pracownicy szpitala. Część z nich wraz z wliczonymi premiami i dodatkami ma najniższą krajową. Dlatego pracownicy od czerwca pozostają w sporze zbiorowym z dyrekcją szpitala. Czarę goryczy przelała wrześniowa podwyżka o 600 zł dla psychologów.
– To są głodowe płace. Chcemy wysyłać nasze dzieci na wakacje i kolonie. Ale jak to robić za 1,5 tys. zł? Wiele koleżanek zwalnia się ze względu na warunki finansowe. Bo poza tym wszyscy pracujemy z oddaniem. Każda z nas zostawia tutaj kawałek siebie – mówi jedna z pracownic szpitala.
Na początku miesiąca o kwestię podwyżek zapytaliśmy dyrektora placówki. Jak wówczas podkreślał Jacek Bielan, szpital już „jedzie na stracie”.
Do tej pory ma ok. 1,3 mln zł straty. – Psychiatria zawsze była niedofinansowana, ale nasze zabiegi są jednymi z najniżej wycenionych w całym kraju. Nie mam z czego dać tych podwyżek – argumentuje dyrektor.
Tomasz Gdaniec/jK