Po 10 dniach zakończyła się głodówka lekarzy rezydentów w Gdańsku. Medycy nie rezygnują jednak z protestu. Będą wypowiadać pracodawcom klauzule opt-out. Zgodnie z nimi zgadzają się na dodatkowe godziny pracy. Podobne klauzule wypowiadać mają też diagności laboratoryjni.
– Większość lekarzy ma podpisaną w ramach umowy o pracę klauzulę, która oznacza zgodę na dodatkowe 24 godziny pracy w ciągu tygodnia. Lekarz tym samym zgadza się na pracę 72 godziny tygodniowo, co miesięcznie stanowi przeszło 300 godzin – mówi Adam Gorczyński, jeden z protestujących lekarzy rezydentów.
LEKARZ NA KROPLÓWCE
Lekarze chcą by ich akcja była zintegrowana z resztą Polski, gdzie ma dojść do wypowiadania opt-out do końca roku. Wiadomo, że część medyków już umowy wypowiedziała. W tym tygodniu klauzulę zamierza wypowiedzieć szpitalowi jedna z rezydentek z Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego w Gdańsku.
Lekarka, która nie chce ujawniać nazwiska, mówi że jest przepracowana. – Jeśli ktoś zachoruje i wypada z dyżurów na oddziale to nie ma kim go zastąpić. W takiej sytuacji reszta musi pracować ponad siły. Sama niejednokrotnie musiałam zostać kilka razy pod rząd na dyżurze. Żeby mieć siłę pracować brałam kroplówki – opowiada lekarka.
OPT- OUT MIAŁO BYĆ TYMCZASOWE
Jeśli lekarze masowo wypowiedzą klauzule opt-out może wystąpić problem z utrzymaniem ciągłości pracy szpitali i przychodni. Dla pacjentów z kolei ta forma protestu może oznaczać ograniczenie dostępności do opieki medycznej.
Dziś lekarz średnio pracuje w trzech-czterech miejscach. – Zostaniemy tylko tam, gdzie jest nasze główne miejsce pracy, gdzie mamy etat. Obecny system szkodzi pacjentowi, bo przemęczony lekarz nie ma siły, może popełnić błąd – mówi Ewa Brodny, koordynatorka protestu rezydentów na Pomorzu.
– Zwykle w protestach chodzi o to, żeby pokazać jak wiele osób go popiera. Tym razem chcemy pokazać jak jest nas mało – dodaje Piotr Lemieszek, lekarz rezydent medycyny rodzinnej.
Lekarz przeczytał dziś dziennikarzom oświadczenie protestujących:
Lekarze podkreślają, że umowy opt-out miały być forma przejściową, wprowadzoną kiedy Polska wstępowała do Unii Europejskiej. – Trzeba było dostosować nasze przepisy dotyczące czasu pracy do unijnych. W związku z małą liczbą medyków zaproponowano umowy opt-out, pozwalające na dodatkową pracę przez 24 godziny tygodniowo. Miało to być rozwiązanie przejściowe, a trwa ono do dziś – wyjaśnia lekarz Adam Gorczyński.
PODPISY POD PROJEKTEM USTAWY
Od kilku dni w szpitalach i przychodniach na Pomorzu zbierane są podpisy pod obywatelskim projektem ustawy, zwiększającym nakłady na ochronę zdrowia do 6,8 procent PKB. – W ten sposób protest młodych lekarzy poprali ich starsi koledzy – wyjaśnia doktor Andrzej Zapaśnik z Pomorskiego Związku Pracodawców Ochrony Zdrowia, który zrzesza lekarzy podstawowej opieki medycznej.
– Dotąd w regionie zebrano około 5 tysięcy podpisów. Listy wyłożone są w przychodniach, w rejestracjach albo wręcz w gabinetach lekarskich. Ja sam nigdy dotąd nie zbierałem żadnych podpisów, tym razem jednak postanowiłem włączyć się do akcji – tłumaczy lekarz.
Protest rezydentów wspiera też Okręgowa Izba Lekarska w Gdańsku. W gdańskiej głodówce, która rozpoczęła się w południe w sobotę 21 października, a zakończyła w poniedziałek 30 października o 10:00 brało udział w sumie 20 osób. Protesty głodowe zakończyły się też w innych miastach Polski.
ODPOWIEDZ MINISTRA ZDROWIA
Minister zdrowia Konstanty Radziwiłł wyraził zadowolenie z zakończenia przez lekarzy rezydentów protestu głodowego. Powiedział Polskiej Agencji Prasowej, że postulaty są już zrealizowane, bądź są w trakcie realizacji. – Pracuje zespół, w którym analizujemy, co jeszcze można zaproponować ponad to, co jest z powodzeniem realizowane – powiedział szef resortu zdrowia.
Projekt ministerstwa zakłada stopniowe zwiększanie nakładów na ochronę zdrowia do 6 proc. PKB w 2025 roku. Rezydenci domagają się szybszego wzrostu, chcą poziomu 6,8 procent PKB w ciągu trzech lat.
Joanna Matuszewska
Napisz do autorki: j.matuszewska@radiogdansk.pl