Oświadczenie Białorusina, który strzelał w budynku Thomson Reuters. „Nikogo nie zaatakowałem, nikomu nie groziłem”

Z bronią przychodził regularnie do pracy, a współpracownicy to widzieli. Zdarzenie rozpoczęło się, gdy jedna z broni dostała się w niepowołane ręce. Nikogo zaś nie zaatakował i nikomu nie groził – wynika z oświadczenia 30-letniego Białorusina, który oddał strzały w siedzibie Thomson Reuters w Gdyni. Przypomnijmy, do strzelaniny doszło we wtorek 14 listopada około godz. 19 na drugim piętrze biurowca, w którym mieści się m.in. siedziba firmy Thomson-Reuters w Gdyni. Jej pracownikiem był 30-letni obywatel Białorusi, Stsiapan Svidzerski. Mężczyzna pozwolił na upublicznienie swoich danych osobowych i wizerunku, bo – jak konsekwentnie utrzymuje – nie jest winny temu, co wydarzyło się wieczorem 14 listopada. Według prokuratury, wyjaśnienia mężczyzny nie są zgodne z ustalonymi przez nią faktami. 

PROKURATURA: USIŁOWANIE ZABÓJSTWA

Zdaniem śledczych Stsiapan Svidzerski, oddał z pistoletu dwa strzały, w tym jeden w kierunku pokrzywdzonego mężczyzny. Gdański sąd stwierdził natomiast, że nie ma wystarczających dowodów na to, że podejrzany miał dopuścić się usiłowania zabójstwa.

W podobnym tonie wypowiada się sam Białorusin. W oświadczeniu, opublikowanym przez niego 25 listopada, czytamy m.in., że z bronią przychodził regularnie do pracy po tym jak wiosną 2017 roku uzyskał pozwolenie na jej posiadanie. Jak twierdzi „nigdy nie krył tego faktu przed innymi pracownikami, unikał jednak zbędnego afiszowania się z bronią”.

BRONIŁ W MAJESTACIE PRAWA?

Zdarzenie, zdaniem Białorusina, rozpoczęło się, gdy jedna z dwóch przyniesionych przez niego do pracy broni, dostała się w niepowołane ręce. Zaznaczył, że sam nigdy nie wyjmował broni z futerałów albo kabury w celu „pokazania” koleżankom lub kolegom. Jak twierdzi – tak było i tym razem.

„Pragnę podkreślić, że prawo nakłada na mnie obowiązek pilnowania broni a jej ewentualna utrata, zgodnie z art. 263 kodeksu karnego, stanowi przestępstwo. Wszelkie podejmowane przeze mnie w trakcie zdarzenia działania miały na celu niedopuszczenie do wejścia osoby nieuprawnionej w posiadanie broni oraz jak najbezpieczniejsze zakończenie tej kryzysowej sytuacji” – czytamy w oświadczeniu. 

I dalej: „…zmuszony byłem podjąć dalsze działania w celu odzyskania kontroli nad bronią zagrożoną utraceniem. Muszę zaznaczyć, że jako pierwszy apelowałem o wezwanie Policji, sam również podjąłem próbę jej wezwania jednak zostało mi to uniemożliwione.” 

TWIERDZI, ŻE NIE GROZIŁ

„Nikogo nie zaatakowałem, nikomu nie groziłem, od początku zdarzenia do samego jego końca apelowałem o wezwanie Policji oraz uspokojenie sytuacji” – deklarował Svidzerski.

30-latek oddał dwa strzały. Na szczęście w zdarzeniu nikt nie został ranny. Na ten moment, Białorusin pozostaje na wolności. Zażalenie prokuratury ws. niearesztowania Białorusina, sąd rozpozna w ciągu najbliższych kilku dni.

Pełna wersja oświadczenia znajduje się TUTAJ.

pkat

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj