Rundy roku, problemy z prawem, tajemnicze zniknięcie. Jaki był rok w wykonaniu pomorskich bokserów?

Eksperci bokserscy zgodnie stwierdzają – to był zły rok dla polskiego boksu. A jaki był dla pomorskich pięściarzy zawodowych? Leżeli na deskach, wstawali, dawali spektakle i… kończyli w areszcie.

Wzięliśmy na warsztat czwórkę pomorskich bokserów zawodowych. Dwójka zdaje się być już na marginesie poważnego pięściarstwa i u schyłku swoich przygód. Dwóch kolejnych czeka na wielkie wyzwania sportowe, ale potrafi zawodzić. 

PRZEMYSŁAW RUNOWSKI

W wadze półśredniej w Polsce jest najlepszym pięściarzem, choć ma dopiero 23 lata. Przemysław Runowski to pięściarz z podsłuspkiej Damnicy. Na zawodowstwo przeszedł nieco ponad 4 lata temu i zdołał uzbierać w tym czasie 16 pojedynków. We wszystkich zwyciężył, odnotowując trzy nokauty. Uśmiechnięty, wygadany, w ringu zmienia się w prawdziwego „kosiarza”. To zresztą przydomek pięściarza z Damnicy. W 2017 roku wystąpił w trzech pojedynkach, wszystkie wygrał, jedno z nich przez nokaut. Choć przydomek kosiarz jest jednak trochę nad wyraz – Polak bije seriami, szybkimi kombinacjami, ale swoich przeciwników nie umie wykończyć przed czasem. Wciąż musi popracować nad siłą ciosu, ale w tak młodym wieku wszystkie mankamenty czysto techniczne mają prawo się przydarzyć. Jeśli promotorzy wespół z trenerem Fiodorem Łapinem, mądrze będą prowadzić Runowskiego, to kto wie, może to materiał na przyszłego mistrza swojej kategorii wagowej. Do tego jeszcze jednak wciąż daleko. Póki co bokser z Damnicy zaznał smaku „desek”, trafiony w drugiej rundzie przez bokera z Tanzanii – Twaha Kiduku. Kubeł wody podziałał na niego mobilizująco, bowiem walkę z rywalem z Afryki udało się wygrać. Lampka ostrzegawcza powinna zadziałać należycie – pozostaje ciężka praca i mądre ruchy, a Runowski będzie zawodnikiem „na lata”

MARCIN REKOWSKI

Kilka lat temu był typowany na przeciwnika dla Tomasza Adamka. Potrafił przyłożyć, o czym brutalnie przekonał się były Mistrz Europy, Albert Sosnowski, znokautowany przez Rekowskiego 3 lata temu. Mowa o Marcinie Rekowskim z Kościerzyny. Dla telewizji Polsat jeszcze niedawno atrakcyjny, prawdziwy „ciężki”, który miał sprowadzać do Polski silnych rywali i dawać z nimi twarde boje w królewskiej dywizji. Stało się jednak inaczej – w ostatnich dwóch latach, czterokrotnie przegrywał, w tym w niezwykle istotnych bratobójczych pojedynkach z Andrzejem Wawrzykiem i Krzysztofem Zimnochem, a ci przecież także w ostatnich miesiącach nie prezentują królewskiej formy. Ekspert bokserski, Janusz Pindera o walce z silnym Takamem powiedział, że „walka ta nie powinna się odbyć”. A wszystko w trosce o zdrowie kościerskiego pięściarza. Niestety, pojedynek zakończył się tak jak Pindera przewidywał – nokautem na Polaku w czwartej rundzie. Inną sprawą są kłopoty z prawem – zarzuty o czerpanie korzyści majątkowych z prostytucji i tymczasowy areszt to już inna historia. Rekowski ma 39-lat, jego kariera schyłkuje. Oby doświadczenie wyniesione z zawodowych ringów w mądry sposób przekazywał kolejnym pokoleniom kaszubskich adeptów.

ŁUKASZ RUSIEWICZ

Twardziel ze Starogardu. Powalić go a deski nie byli w stanie mistrzowie wagi junior ciężkiej. Dziś Łukasz Rusiewicz, po twardych bojach toczonych w różnych krańcach świata, płaci frycowe za bycie pięściarzem „na posyłki”. Tytaniczną szczękę, mocny cios i wieloletnią wspaniałą koordynację ruchową zastąpiły krótkie pojedynki, nieraz gwizdy niezadowolonej publiczności, rzecz jasna z faktu kolejnej przegranej. Rusiewicz przegrał ostatnie 7 pojedynków zawodowych, 5 z nich przed czasem, jeden przez dyskwalifikację. Pozostaje gdybanie – gdyby miał lepszego promotora, gdyby obozy przygotowawcze mądrze prowadzono, gdyby to i tamto, pewnie byłby mistrzem świata. Z pewnością tak by było, ale z czegoś trzeba żyć, więc Rusiewicz przyjmuje kolejne wyzwania, wystawiając swoje zdrowie na próbę. W boksie zawodowym wywalczył sobie szacunek i uznanie, ale już należy schodzić z tej sceny, dla własnego dobra. 36-lat na karku, szkółka bokserska w Starogardzie Gd. I masa głodnych sławy podopiecznych – to idealne warunki do przejścia na drugą stronę lin i zajęcia się trenerką.

IZUAGBE UGONOH

Czarnoskóry gdańszczanin z krwi i kości. Atleta, erudyta, wspaniały ciepły dla ludzi człowiek. A przy tym mega ambitny pięściarz. Sportowo spośród wymienionych tu bokserów, jest najwyżej i doczekał się mega poważnej walki z nie byle kim, bo znanym na świecie Dominikiem Brezeale’m. Lutowy pojedynek został okrzyknięty wspaniałą walką, a jego trzecia runda nominowana do rundy roku przez prestiżowy magazyn „The Ring”. Niestety Izu zabrakło sił i w 5 starciu po prostu skapitulował. Potem zaś zniknął. Jedna walka w roku dla entuzjasty i marzyciela o pasie mistrzowskim to wciąż za mało. Niekończące się problemy z promotorami, odnalezieniem właściwej drogi nie pomagają, a Izu to przecież w tym roku jeden z najlepszych, jeśli nie obecnie najlepszy polski pięściarz wagi ciężkiej! „Potrzebowałem czasu dla siebie, by podleczyć kontuzje ale też zając się sprawami osobistymi. Przeżyłem bardzo ciężkie chwile” – tłumaczył swoje zniknięcie niedawno. Miejmy nadzieję, że wróci z nową mocą, pokaże tak wspaniały hart ducha jak z trzeciej rundy walki z Brezeale’m, a „mogę walczyć z każdym” wypowiadane w niedawnych wywiadach zamieni się na wygrywam z każdym. Bez wątpienia największa nadzieja bokserska z Pomorza.

Nie można zapomnieć o czerwcowej gali boksu zawodowego w Ergo Arenie, na której Tomasz Adamek na nowo rozpalił wyobraźnie swoich fanów. Oby więcej takich gal na naszej ziemi, wciąż głodnej takich wydarzeń. Co przyniesie rok 2018, pomorskim pięściarzom zawodowym? Pojedynki historyczne jak runda Ugonoha przeciw Brezeale’owi, czy brutalne upadki jak Marcina Rekowskiego pod nogi Takama? Szykuje nam się rok pełen niespodzianek. Oby tylko tych pozytywnych.

 

Paweł Kątnik

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj