Tczew mógł być jednym z najważniejszych miast w kraju. Jednak los Teodozego Nosowicza chciał inaczej

Tczew. Bulwar Nadwiślański. Na zewnątrz już dość chłodno, więc nie spotykam wielu spacerowiczów. Ale może to i dobrze – jest okazja, by uruchomić wyobraźnię. W miejscu, w którym stoję, dziś jest spory plac zabaw, stojąc przodem do Wisły, po mojej lewej stronie widać symbol Tczewa – mosty. Kiedyś mógł tu być port morski.

Tczew mógł być jednym z najważniejszych miast w kraju. Był pierwszy – przed Gdynią, ale los chciał inaczej. Niemniej to historia warta przypomnienia. Dlatego tu dziś jestem… Wiatr zaczyna wiać… zamykam więc oczy. Przenoszę się do lat dwudziestych ubiegłego stulecia.

Teodozy Nosowicz urodził się w 10 marca 1882 r. w Sablinie koło Petersburga. Jego ojciec, inżynier technolog w Zakładach Putiłowskich, zginął podczas wypadku w fabryce. Wkrótce zmarła też jego matka. Razem z bratem wychowywał się u rodziny. W Petersburgu ukończył gimnazjum i zdał maturę, następnie kształcił się w instytucie komunikacji.

Po ukończeniu edukacji wyruszył do Stanów Zjednoczonych, gdzie nabył praktyki przy budowie tuneli pod rzeką Hudson, a następnie pracował przy budowie mostu w Brooklynie. Po dwóch latach powrócił do Rosji jako przedstawiciel handlowy firmy budowlanej Weis & Freytag S.A. Jego kariera nabierała tempa. Na wszystkich jej szczeblach dawał się poznać jako wyjątkowo zdolny inżynier i zaradny handlowiec. Sprawował kolejno funkcje przedstawiciela handlowego zakładów Lilpop, Rau i Loewenstein, przyczyniając się do znacznego rozwoju firmy na rynku rosyjskim, a następnie po 1919 r. został przedstawicielem handlowym firm kolejowych zaopatrujących polski rynek w urządzenia.

Do Tczewa przywiodła Teodozego Nosowicza praca zawodowa. Był to człowiek niezwykle przedsiębiorczy, a jego kariera pełna zawirowań i niespodziewanych zwrotów akcji pokazuje, że słusznie określony został po latach mianem „self-made-men”.

PORT W TCZEWIE

Nosowicz forsował ideę budowy ogólnokrajowego portu w Tczewie. I wielokrotnie podkreślał: „Tylko posiadanie własnych portów może zapewnić danemu krajowi bezpośrednią, od nikogo niezależną i niczem nieskrępowaną łączność z całym światem. Jest to podstawowy i najważniejszy argument, przemawiający zatem, że Polska musi posiadać własne porty”.

W 1923 r. Teodozy Nosowicz rozpoczął prace przygotowawcze do przystosowania portu w Tczewie dla potrzeb handlu morskiego. Miał to być główny Port II Rzeczpospolitej, odpowiednik podobnego rodzaju portów ujściowych w Hamburgu i Bremie. Ostatecznie pojawiła się – i wygrała – koncepcja utworzenia portu morskiego w Gdyni, w którą Nosowicz także się zaangażował, ale postanowił dokończyć swój tczewski plan. Odtąd port tczewski miał być portem przeładunkowym.

NIEUSTAJĄCE TRUDNOŚCI

Jesienią 1925 r., przy udziale czterech kopalń węgla, Nosowicz powołał do życia przedsiębiorstwo armatorskie Żegluga Wisła-Bałtyk Sp, którego działalność Towarzystwa Żegluga Wisła-Bałtyk od początku napotykała na liczne trudności. Niekorzystne rozwiązania finansowe z kopalniami, spadek cen węgla na rynkach europejskich, rozbudowy portów w Gdańsku i Gdyni, wreszcie narastająca konkurencji doprowadziły do jego upadku. Nosowicz pracował jeszcze m.in. w Konsorcjum Polsko-Francuskim, angażując się w budowę portu gdyńskiego.

Zapraszamy do wysłuchania audycji „Pomorzanie polskiej niepodległości”. Zaprasza Magda Świerczyńska-Dolot.

 

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj