Dlaczego Arka nie zatrudnia psychologa? „Jedna osoba nie jest w stanie spojrzeć na sport z każdej perspektywy” [PIŁKARSKI WTOREK]

Czy psycholog sportu zna się na piłce lepiej od piłkarzy? Dlaczego jego praca jest w Polsce bagatelizowana, a specjaliści są jak mrówki patrzące na słonia? I z jakiego powodu pierwsza drużyna Arki Gdynia nie korzysta z usług psychologa? Na te i inne pytania odpowiedział Ksawery Sowiński, doktor psychologii współpracujący m.in. z młodzieżówką Arki.
– To trener powinien być najlepszym psychologiem – mówił do mikrofonu Radia Gdańsk Ksawery Sowiński, zapytany o rolę psychologicznego podejścia do zawodników drużyny piłkarskiej.

To jak z tym jest: potrzebny, czy niepotrzebny? Wymyślamy, czy nie wymyślamy, dochodząc do wniosku, że w dzisiejszych czasach do gry w futbol nie jest już konieczne jedynie boisko, piłka i kilku śmiałków, by ją kopać?

Posłuchaj audycji:

POWTÓRKI, VAR I… PSYCHOLOG?

Jak się okazuje, istnieje wiele racjonalnych powodów, dla których obecność psychologa w drużynie wychodzi jej tylko i wyłącznie na plus. – Trener ma też inne obowiązki. Musi zbudować taktykę, myśleć o rozwoju zawodnika, o atmosferze w drużynie. Pewne rzeczy mu uciekają – kontynuuje swoją wypowiedź Ksawery Sowiński.

– To dlatego na przykład od treningu motorycznego ma specjalnego trenera. Jeżeli mówimy o tych wielkich, jak Diego Simeone czy Alex Ferguson, którzy swoją mentalnością wpływają na zespół – to taki powinien być trener. Ale musi on też zbierać dane od specjalistów, dodaje psycholog.

Jakie konkretnie jest zatem zadanie wspomnianego specjalisty w drużynie piłkarskiej? – Zajmujemy się spójnością, komunikacją w grupie, ale też możemy przemycić konkretne ćwiczenia, np. na koncentrację czy przerzutność uwagi – zdradza słowem wstępu.

JAK WIELE PSYCHOLOG MUSI WIEDZIEĆ?

Pytań dotyczących pracy psychologa ze sportowcami już na sam początek nasuwa się wiele. Na przykład to, czy istotne jest, aby szczegółowo znał się na dziedzinie sportu, w jakiej wykonuje swoją pracę.

– Psycholog musi wiedzieć, co w sporcie jest najważniejsze, jakie kompetencje trzeba rozwijać. Jeżeli pracuję np. z tancerzami tańca towarzyskiego, to zwracam uwagę na zupełnie inne rzeczy niż podczas pracy z piłkarzami. Jest mniej pracy z percepcją, a więcej z czuciem głębokim, zmysłem kinestetycznym, kształtowaniem wyobrażenia ruchu, żeby być w stanie go odwzorować. U piłkarza trzeba pracować nad decyzyjnością. Psycholog musi być osadzony w tym sporcie, musi wiedzieć, o co w nim chodzi – wyjaśnia szczegółowo.

SŁOŃ I MRÓWKA: PUNKT WIDZENIA ZALEŻY OD PUNKTU SIEDZENIA

Czym zatem różni się praca psychologa od dobrze wykwalifikowanego trenera, który – teoretycznie – mógłby dać sobie radę sam również w tym aspekcie?

– Jeżeli zapytamy zawodnika o piłkę nożną, to on jest w stanie opowiedzieć o swoich wrażeniach, odczuciach, o tym jak to jest. Trener natomiast patrzy na to całościowo, jak zawodnik funkcjonuje w zespole. To zupełnie inny punkt widzenia – mówi Sowiński.

– To jest trochę jak ze słoniem i mrówką. Jest kilka mrówek wokół słonia i każda na niego patrzy. Jedna widzi trąbę, druga ucho, trzecia ogonek z tyłu. Tak naprawdę wszystkie widzą słonia, ale dla jednej jest on podłużny, bo widzi trąbę. Dla drugiej słoń to takie wielkie, płaskie, bo widzi ucho. Trzecia przyznaje, że może słoń jest długi, ale cieniutki, bo widzi tylko ogonek – analizuje psycholog.

– Tak samo jest z rozumieniem sportu, każdy patrzy ze swojej perspektywy. To jest ważne w pracy ze sportowcami, żeby każdy specjalista swój wycinek znał perfekcyjnie, a trener główny zbiera te informacje, żeby wykorzystać je w szkoleniu – wyjaśnia. – Jeżeli mamy dziesięciu specjalistów i jeden zna się na trąbie, drugi na uchu, trzeci na ogonie, to razem stworzymy fajnego słonia – żartuje.

SESJA ZE SPORTOWCEM

Zbieranie informacji, analiza, specjalistyczne wsparcie dla trenera – to wszystko brzmi dumnie. Ale na czym tak naprawdę polega praca psychologa w drużynie piłkarskiej?

– Sesja indywidualna wygląda na początku tak samo, ponieważ jest to wywiad, który pokazuje świadomość zawodnika, jak długo trenuje, czy coś jest dla niego problematyczne. Rozpoznajemy te rejony, w których może mieć problemy, a w których jest bardzo dobry. Przeprowadzamy analizę SWOT, czyli silne i słabe strony. Staramy się zbudować program, żeby mógł rozwijać swoje słabe strony, wspierając je mocnymi – słyszymy.

JUNIORSKA ARKA NA TAK, SENIORSKA – NA NIE

Im dalej w las, tym więcej drzew – i pozytywów wiążących się z obecnością psychologa w drużynie piłkarskiej. Dlaczego zatem Ksawery Sowiński może współpracować z młodzieżówką Arki, a z jej ekstraklasowym odpowiednikiem już niekoniecznie?

– Cała atmosfera wokół specjalistów w sporcie jest o tyle dziwna, że trenerzy nie do końca wiedzą, jak z nimi współpracować. Myślą, że ktoś przyjdzie i będzie im „gmerał”, dlatego mówią, że sami powinni być najlepszymi psychologami, mówi Sowiński.

– Jeżeli chodzi o Arkę, jesteśmy otwarci na pracę z pierwszym zespołem, ale wiąże się to też z tym, żeby zbudować stały sztab szkoleniowy. Arka jest w takiej sytuacji, że dwa sezony temu awansowała, szczęśliwie utrzymała się, były roszady trenerskie, więc to wszystko musi jeszcze okrzepnąć. Chcielibyśmy, żeby stabilizacja wypływała również z profesjonalizacji sztabu, natomiast jest to proces – kontynuuje.

METODA, KTÓRA PRZEKONAŁA CR7: EYE TRACKING

Psychologia sportu to jednak nie tylko klasyka. W Gdyni miał również miejsce nowatorski projekt o tajemniczej nazwie: Eye Tracking. O co chodzi?

– Chcieliśmy sprawdzić, w jaki sposób śledzenie ruchu gałek ocznych jest nam w stanie pomóc w rozwijaniu zdolności poznawczych zawodnika na boisku. Jeżeli mamy dane o tym, gdzie zawodnik patrzy i jak długo to robi, to możemy powiedzieć, skąd zbiera informacje – dowiadujemy się.

– W takim wypadku jesteśmy też w stanie stwierdzić, czy robi to skutecznie na przykład podczas strzałów czy obrony rzutów karnych. Zbieramy setki danych z takich pojedynków i możemy określić, jakie strategie patrzenia są najlepsze.

LECHIA OLDBOYS – SAMORZĄDOWCY: 10-1

Dobra psychologiczna analiza być może przydałaby się i w Gdańsku, gdzie w noworoczne popołudnie oldboje Lechii aż 10-1 rozprawili się z drużyną Samorządowców, w będącym już tradycją meczu towarzyskim.

Z opaską kapitana tradycyjnie wystąpił Lech Kulwicki, a swoją trenerską ręką do zwycięstwa zespół biało-zielonych poprowadził Jerzy Jastrzębowski, który nie szczędził komplementów w stronę swoich podopiecznych.

– W tym składzie, gdybyśmy tylko troszkę skupili się na treningu – na niczym więcej, bo umiejętności są – to myślę, że z powodzeniem moglibyśmy pograć w klasie okręgowej, czy 4. lidze, mówił po meczu. Zaangażowanie oraz wysoka wygrana drużyny oldbojów choć na chwilę mogła odwrócić uwagę od tego, jak przed przerwą zimową z rozgrywkami Ekstraklasy żegnali się podopieczni Adama Owena.

ŁUKASZ SURMA: „NAJLEPSZY OKRES W ŻYCIU”

– Cieszymy się, że wszyscy znajdują chwilę czasu, żeby w tym pierwszym dniu każdego nowego roku się spotkać. To świadczy też o tym, że wszyscy czujemy się lechistami. Przykładem jest Łukasz Surma, który dzisiaj mieszka już gdzie indziej, ale jak przyjechał do Gdańska na Sylwestra, to i od razu na mecz – powiedział trener po zakończonym spotkaniu.

Sam Łukasz Surma bardzo dobrze wspomina 5-letni pobyt w Gdańsku. – Najlepszy okres w życiu jeśli chodzi o miasto, jeśli chodzi o klub – mówił. Zapytany przez red. Włodzimierza Machnikowskiego, czy obecnie patrząc na Lechię złości się czy śmieje, odpowiedział:

– Ja ze sportu się nie śmieję, bo wiem, że to jest sytuacja łatwa tylko dla tych, którzy w nim nie siedzą. Na pewno w klubie popełniono kilka błędów, bo wyniki nie są tak spektakularne, jak transfery. Ale jeśli ludzie w klubie będą konsekwentni i dodamy do tego wiarę kibiców, którzy zawsze marzyli tutaj o pucharach, to być może w przyszłości ten wymarzony cel w postaci pierwszej trójki, czy nawet mistrzostwa zostanie zrealizowany – dodał były piłkarz biało-zielonych.

Na „Piłkarski wtorek” zapraszamy na antenę Radia Gdańsk co tydzień o godz. 14:05.

Anita Kobylińska/Tymoteusz Kobiela
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj