Królowa Siekierek, urodzona w restauracji Teatralna w Poznaniu. Zanim trafiła do Gdyni, miała, między innymi, Gawędę w „Pekinie”. W Gdyni jednak nie została zupełnie na stałe, bo w pewnym momencie wyruszyła w świat. W audycji rozmowa o jej rolach na scenie i na… morzu.
Gościem Piotra Jaconia, gdynianina i dziennikarza TVN24 była Ewa Gierlińska, artystka, solistka, aktorka Teatru Muzycznego w Gdyni.
– Mama przyjechała tam [przyp. red. do restauracji] do znajomych. Była przekonana, że urodzi trochę później. W pewnym momencie, jedząc flaczki, zaczęła rodzić. Potem już nie cierpiała flaczków – śmiała się Ewa Gierlińska.
Można mówić o przeznaczeniu, bo nie tylko restauracja, w której się urodziła, była „teatralna”, ale praktycznie cała jej przyszłość. Po pewnym czasie los przywiódł ją do Teatru Muzycznego w Gdyni, jednak nie wszystkim taki bieg zdarzeń się podobał.
– Moi rodzice chyba nigdy tak do końca tego nie zaakceptowali. Nie przyjeżdżali przez ładnych parę lat. Po ośmiu czy dziesięciu latach dopiero przyjechali do Trójmiasta, żeby mnie zobaczyć i wtedy, już nie pamiętam, były chyba piosenki z lat 60-tych. Dopiero wtedy zrozumieli, że to jednak trochę inny teatr, niż im się wydawało i że naprawdę „COŚ” robię – mówiła przyznając, że czuła się do tego momentu trochę niedoceniona.